Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Grozi jej więzienie za pomoc w aborcji. Aktywistka: „Nie mam się czego wstydzić”

Manifestacja w Krakowie Manifestacja w Krakowie Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Uważam to, co zrobiłam, za odruch pomocy drugiemu człowiekowi. Było to działanie dobre i moralnie słuszne – mówi Justyna Wydrzyńska, aktywistka oskarżona o pomocnictwo w aborcji.

MATEUSZ WITCZAK: Rozmawiam z Justyną W. czy z Justyną Wydrzyńską?
JUSTYNA WYDRZYŃSKA: Zdecydowanie z Justyną Wydrzyńską.

Dlaczego zdecydowałaś się upublicznić swój wizerunek?
Nie ja go upubliczniłam, tylko TVP, która w listopadzie, po moim przesłuchaniu i otrzymaniu zarzutów, opublikowała tekst o „Justynie W., aktywistce Aborcyjnego Dream Teamu”. W naszej organizacji działają cztery osoby, ale tylko jedna Justyna. Nietrudno było się zorientować, kto zacz.

Ale nie będę się chować za „Justyną W.” również dlatego, że nie mam się czego wstydzić. Uważam to, co zrobiłam, za odruch pomocy drugiemu człowiekowi. Było to działanie dobre i moralnie słuszne.

„Podjęłam decyzję, że zaryzykuję”

Co się stało w lutym 2020 r.?
Do Aborcji bez Granic zgłosiła się Ania. Wysłałam jej za darmo leki, które posiadałam na własny użytek.

Ania nie mogła ich pozyskać w legalny sposób?
Początkowo chciała wyjechać na zabieg do Niemiec, ale mąż zagroził, że zgłosi na policję porwanie ich dziecka, które było na tyle małe, że musiałaby wziąć je na zabieg ze sobą. Zamówiła więc tabletki od organizacji Women Help Women.

To był sam początek pandemii – część krajów zamykała granice, a przesyłki się opóźniały. Z korespondencji z Anią wynikało, że mąż ją szantażuje i kontroluje – dała nam znać, że czyta jej maile i pewne rzeczy musi przed nim ukrywać. Była sama i przerażona. Jej historia bardzo mnie poruszyła, bo sama doświadczyłam takiej przemocy w relacji małżeńskiej. Podjęłam więc decyzję, że zaryzykuję i wyślę jej tabletki.

Przyjęła je?
Nie, ponieważ mąż o wszystkim się dowiedział i postanowił donieść na własną żonę i przy okazji na mnie. Zgłosił sprawę na policję, która przyjechała i wspólnie z nim czekała na powrót Ani do domu, by zabrać jej torebkę i ją przeszukać. Dla mnie to brzmi jak zasadzka. Tabletki jej zabrano, dziecka natomiast nie urodziła. Sytuacja była dla niej na tyle stresująca, że poroniła.

Jak właściwie można budować relację z kimś, kto zmusza do donoszenia niechcianej ciąży?
Przemoc w relacjach często ujawnia się dopiero po sformalizowaniu związku lub urodzeniu pierwszego dziecka, kiedy zwiększa się nasza zależność – np. ekonomiczna – od partnera. Trudno ją dostrzec, będąc w samym środku wydarzeń.

Osobną kwestią jest przekonanie, że aborcja to tylko sprawa światopoglądowa i najwyżej mamy rozbieżne na ten temat poglądy. Potem, gdy zachodzimy w niechcianą ciążę i chcemy ją przerwać, okazuje się, że te „rozbieżne poglądy” mają wpływ na nasze życie i mogą przybrać właśnie chęć przejęcia nad nim kontroli.

Mam dla osób, które nas czytają, radę: jeżeli jesteś związana z człowiekiem, który jest przeciwny aborcji – uciekaj. Nawet jeśli nie jesteś teraz w ciąży, to gdy się ona zdarzy, ten gość spróbuje zawłaszczyć twoje ciało. Jak pokazuje historia Ani i historie innych kobiet doświadczających przemocy w związkach, posiadanie wspólnie dziecka czy nawet sama ciąża to dodatkowe utrudnienie w odejściu i zadbaniu o siebie.

„Byłam w podobnej sytuacji”

Co właściwie przeżywa osoba, która już zdecydowała się na aborcję, ale nie może jej wykonać?
Połączenie desperacji z bezradnością. To tak jakbyś chciał rozwalić ścianę i miał na to siłę, ale nie miał młota. Albo jakbyś chciał uciec z pomieszczenia, do którego wlewa się woda.

A jak już ta ściana pęknie? Na stronie uruchomionej właśnie akcji „Jak Justyna” czytam, że dzięki aborcji znalazłaś w sobie siłę, by opuścić przemocowego partnera.
W 2006 r. aborcja była tematem obarczonym mitami, których nie miał kto prostować. Bałam się przerwać ciążę. Był prawie 12. tydzień, a ja siedziałam sama w domu z trójką małych dzieci. Po głowie chodziły mi dramatyczne scenariusze – że będę wykrwawiać się w łazience, a żadne z nich nawet przecież nie wie, jak wezwać pogotowie!

Aborcja wydawała mi się czymś dramatycznym, a okazała się lajtowym doświadczeniem. Po wszystkim poczułam, że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. Dotarło do mnie, że powinnam zająć się jego porządkowaniem, zadbać o to, żeby było ono bezpieczne i spokojne dla moich dzieci.

A kiedy podjęłaś decyzję, że chcesz informować osoby z macicami, jak dokonywać bezpiecznej aborcji?
Niedługo później. Właśnie wystartowała organizacja Women on Web, która zaczęła wysyłać tabletki do Polski, w sieci nie było jednak rzetelnych informacji, jak ona działa, czy ta metoda jest bezpieczna i jak dawkować leki. Sama się dopiero tego uczyłam – wcześniej miałam kilka nieskutecznych prób przerwania ciąży.

Poznałam wtedy kilka kobiet, które były w podobnej sytuacji. Razem uznałyśmy, że osoby, które mogą zajść w ciążę, powinny mieć prawo kontrolować swoją płodność i rozmawiać o tym bez żadnego tabu. W tamtym czasie na forach nie dało się spokojnie zadać pytania, by internet nie zareagował dziesięcioma postami krytyki. Tymczasem nas, kobiety w niechcianej ciąży, naprawdę nie obchodzi, co ktoś sobie myśli na temat naszych decyzji.

Polki nadal mają pytania i obawy

Jak po tych 16 latach wygląda wiedza Polek i Polaków na temat przerywania ciąży?
Jest zdecydowanie lepiej. Wszyscy, którzy zgłaszają się do Aborcji bez Granic, wiedzą, że jest coś takiego jak aborcja farmakologiczna i że to bezpieczna metoda. Nadal mają pewne obawy. Właśnie dlatego uruchomiliśmy forum MaszWybor.net, na którym w czasie rzeczywistym kontaktujemy się z osobami, które przyjmują leki. Chcemy, by czuły się bezpiecznie choćby w sytuacji, gdy są same w domu – nie mają koleżanek czy partnera, który mógłby im towarzyszyć. Staramy się normalizować ich doświadczenia, opowiadamy szczegółowo, jak wygląda proces, zapewniamy, że wszystko jest w porządku… albo alarmujemy, że sytuacja wymaga kontroli lekarskiej i muszą jechać na SOR.

Przez tych 16 lat zdobyliśmy jako społeczeństwo wiedzę na temat aborcji. Pewna w tym „zasługa” rządu PiS i wyroku pseudotrybunału, dzięki którym numer telefonu Aborcji bez Granic zyskał popularność i zaufanie. Osoby, które do nas dzwonią, coraz częściej przedstawiają się dziś imieniem i nazwiskiem; wiedzą też, że mogą samodzielnie przerwać ciążę bez konsekwencji prawnych. Kiedy ja planowałam aborcję, wydawało mi się, że gdy zacznę o nią pytać, policja przyjdzie mnie aresztować i zabierze komputer.

Ostatnio policja faktycznie go zabrała. Z art. 152 kk grozi ci do trzech lat więzienia, choć – uczciwie przyznajmy – większość podobnych spraw kończyła się dotychczas umorzeniem. Jakiego wyroku się spodziewasz?
Sprawa jest polityczna, bo dostęp do aborcji stał się polityczny. Pytanie, czy stanie się narzędziem do rozgrywek pomiędzy politykami a organizacjami antyaborcyjnymi. Wyrok skazujący byłby niebezpieczny dla dostępu do aborcji w Polsce, która w tym momencie zależy niemal wyłącznie od organizacji takich jak nasze. Nie wiem, jak zachowają się prokurator i sędzia, czy nie dostaną jakiegoś polecenia z „góry”.

Ustawa i kodeks karny kryminalizują „pomocnictwo”... czyli właściwie co?
Ustawodawcy chodziło o to, żeby osoby w niechcianej ciąży zostawały z nią zupełnie same i bały się prosić o pomoc. W dotychczasowym orzecznictwie sądy określały, że „pomocnictwem” jest moment kupienia komuś tabletek lub podania ich… Sęk w tym, że prawo to przyjęto w 1993 r., gdy nikt nawet nie przypuszczał, że aborcja farmakologiczna będzie możliwa! 20 lat temu samodzielnie nie można było przerwać ciąży, chyba że wieszakiem albo z użyciem niebezpiecznych substancji. „Pomocnictwo” dotyczyło lekarzy, którzy wykonywali w prywatnych gabinetach zabieg łyżeczkowania.

Aborcja farmakologiczna wymyka się ustawie. Osoba, która przerywa swoją ciążę, nadal nie jest karana, ale co zrobić w sytuacji, gdy ktoś, jak ja, wysyła jej tabletki? W końcu daje w ten sposób kobiecie narzędzie do wykonania aborcji, ale decyzja wciąż należy do niej. Ja nie zrobiłam aborcji za Anię, nie wepchnęłam jej tych tabletek do ust.

Nasza koleżanka Karolina Więckiewicz często powtarza, że prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa. A skoro prawo nie nadąża za obecną sytuacją i potrzebami społecznymi – należałoby je dostosować do realiów… Tyle że aborcja to dla naszych polityków kukułcze jajo – jedni drugim je podrzucają, ale nikt nie ma odwagi zająć się sprawą od początku do końca.

Często żartujemy z pomysłów Kai Godek

Nie płyniemy pod prąd światowych trendów? WHO postuluje dekryminalizację i demedykalizację aborcji. Pod koniec zeszłego roku Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zniosła wymóg wydawania tabletek przez lekarza.
Już w 2013 r. WHO uznało aborcję farmakologiczną za bezpieczną metodę przerywania ciąży. W marcu 2022 r. organizacja wydała rekomendacje, które wyraźnie stanowią, że do aborcji farmakologicznej nie jest potrzebny lekarz czy specjalna procedura. Wystarczą wykwalifikowane osoby mające doświadczenie i wiedzę – czyli ktoś taki jak my.

Chciałabym, żebyśmy oddali możliwość decydowania o swoim ciele konkretnym osobom z macicami. My naprawdę wiemy, kiedy przerwać ciążę. Tu nie potrzeba żadnej ustawy ani ingerencji polityków, którym się wydaje, że wiedzą lepiej.

Jak ci politycy zareagują na inicjatywę Kai Godek, która chce zakazać „publicznego informowania o aborcji”, czyli de facto również działalności Aborcyjnego Dream Teamu?
Często żartujemy z pomysłów Kai Godek… Ale w tym nie ma nic zabawnego. Nazwijmy rzecz po imieniu: to jest próba wprowadzenia cenzury, działanie niezgodne z konstytucją, absurd! Godek musiałaby zamknąć nam wszystkim dostęp do internetu, gdzie informacje o przerywaniu ciąży są powszechnie dostępne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną