Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Szpitale to nie więzienia. Kontakt chorych z bliskimi jest ważny – ważne, by był bezpieczny

O prawie chorych do kontaktu z bliskimi musiał szpitalom przypomnieć Rzecznik Praw Pacjenta. O prawie chorych do kontaktu z bliskimi musiał szpitalom przypomnieć Rzecznik Praw Pacjenta. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
Szpitale wprowadzają nowe zasady odwiedzin. Jedne dbają o komfort pacjenta, inne kierują się własną wygodą. O prawie chorych do kontaktu z bliskimi musiał im przypomnieć Rzecznik Praw Pacjenta.

Dwa lata pandemii zmieniły szpitalne obyczaje. Okazało się, że niewiele z tych budynków było architektonicznie przygotowanych na wypadek ryzyka rozprzestrzeniania się infekcji. Zresztą dyrektorzy placówek sprofilowanych w kierunku leczenia chorób zakaźnych w momencie wybuchu epidemii też doświadczyli iluminacji, że nie mają oddziałów intensywnej terapii ani izolatek – więc jak zapewnić bezpieczeństwo sanitarne w szpitalach wielospecjalistycznych, zwłaszcza w starych budynkach, gdzie pacjenci muszą być skoszarowani w kilkuosobowych salach?

Czytaj także: Szpitale przyszłości – nauki z pandemii

Należało podjąć decyzje minimalizujące groźbę przenoszenia zakażeń, co skupiło się na chorych i ich bliskich, którym zakazano odwiedzin. Nie było to dla nich wygodne, za to cieszyło personel, który już przed pandemią patrzył na tabuny odwiedzających zazwyczaj mało przychylnym okiem.

Dlatego gdy dziś z uwagi na zniesienie stanu epidemii covid-19 trzeba przywrócić dawne zwyczaje, nie wszystkie szpitale chcą je usankcjonować. O prawie chorych do kontaktu z bliskimi musiał im przypomnieć Rzecznik Praw Pacjenta (RPP).

Szpital to nie więzienie

Na stronie Biura RPP ukazał się komunikat z konkretnym tytułem: „Nie można ograniczać odwiedzin u pacjentów przebywających w szpitalu”. – Utrzymywanie restrykcyjnych ograniczeń może naruszać zbiorowe prawa pacjentów – twierdzi rzecznik Bartłomiej Chmielowiec. Powołuje się na art. 33 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta, w którym jasno sprecyzowano obowiązek placówki medycznej do umożliwienia chorym kontaktu osobistego z innymi. Nie musi być to wcale najbliższa rodzina.

To nie pierwszy raz, gdy rzecznik formułuje tego typu apel, do którego powinni stosować się dyrektorzy i ordynatorzy. Podczas pandemii szerokim echem odbiła się jego interwencja w Wojewódzkim Szpitalu im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy, gdzie wprowadzono dla rodziców zakaz odwiedzin chorych dzieci. Także tych najmłodszych, choć wyjątek zrobiono dla karmiących naturalnie matek. Dyrekcja broniła się, że decyzja podyktowana była ochroną przed niebezpieczeństwem wniesienia na oddziały zarazków z miasta. „Jesteśmy szpitalem wielospecjalistycznym, leczymy dzieci z obniżoną odpornością i obecność chorób zakaźnych, mówiąc ogólnie, w przestrzeni szpitala to jest zagrożenie nie tylko zdrowia, ale i życia tych pacjentów” – przekonywano rzecznika i opinię publiczną. Odkąd to jednak szpitale są dla ludzi zdrowych? Należałoby stworzyć w nich takie warunki, aby nawet najciężej chorzy mogli się czuć bezpiecznie, nie mając poczucia, że zamknięto ich w więzieniu.

Czytaj także: Medycy dostaną więcej pieniędzy, nikt na tym nie zyska

Nowe-stare zasady odwiedzin

Wraz z końcem obowiązywania restrykcji pandemicznych szpitale odkurzają dawne regulaminy odwiedzin, ale niektóre wykorzystują okazję, by wprowadzić do nich poprawki. Takie, które są wygodne dla personelu, ale niekoniecznie służą dobru chorych.

Odwiedziny nie mogą być ograniczane tylko do określonych dni – muszą być dostępne przez cały tydzień. Określenie przedziału godzinowego odwiedzin powinno dawać realną szansę skorzystania przez pacjenta z odwiedzin bliskich. Co do zasady należy umożliwić odwiedziny przez cały dzień. Jednorazowa wizyta u pacjenta także nie powinna móc trwać krócej niż dwie godziny – precyzuje oczekiwania rzecznik, gdy doszły do niego informacje, że w wielu miejscach zaczęto wprowadzać limity czasu i miejsc.

Co oczywiście bywa najczęstszym postulatem dyżurujących lekarzy i pielęgniarek, dla których wizyty postronnych ludzi – a nieraz kilkuosobowych grup rodzinnych – bywają przy łóżkach sporym utrapieniem. Zwłaszcza gdy trzeba zmienić kroplówkę lub trwa obchód.

Czytaj także: Jak się dogadać z lekarzem? W Polsce to rzadkość

Ale zanim zatrzymamy się nad ich słusznymi nieraz pretensjami, jeszcze kilka wytycznych rzecznika:

• Rekomenduje się umożliwianie odwiedzin jednoczasowo przez jedną osobę, a w szczególnych sytuacjach – dwie osoby.
• Należy umożliwić osobom odwiedzającym umycie rąk wodą z mydłem lub dezynfekcji rąk niezwłocznie po wejściu przez nie do podmiotu leczniczego.
• Rekomenduje się, aby przed wykonaniem czynności pielęgnacyjnych przy odwiedzanym pacjencie osoba odwiedzająca bezpośrednio przed kontaktem z nim dokładnie umyła lub zdezynfekowała ręce.
• Jeśli odwiedziny odbywają się w budynku, personel odpowiedzialny jest za regularne wietrzenie, czyszczenie i dezynfekcję pomieszczeń, w których odbywają się odwiedziny.
• Konieczne jest stosowanie maseczki zasłaniającej usta i nos przez cały czas przebywania na terenie podmiotu leczniczego.
• Osoby z objawami infekcji nie powinny odwiedzać pacjentów – z wyjątkiem sytuacji szczególnych, które powinny być określone przez kierownika podmiotu leczniczego (np. w przypadku wizyt pożegnalnych u pacjentów).

Wizyty pożegnalne nie są jedynym wyjątkiem od reguł, które powinny teraz obowiązywać w większości szpitali. Bo na oddziałach pediatrycznych obecność rodziców przy chorych dzieciach ociera się o psychologiczny aspekt ich leczenia, z kolei odwiedziny w szpitalach psychiatrycznych z różnych powodów muszą być zredukowane do minimum.

Czytaj także: Odwiedziny w szpitalu? Za zgodą i tylko u umierających

Kiedy wyczucie i kultura zastąpią regulamin

Niepotrzebne byłyby rekomendacje i zalecenia, gdyby każda ze stron kierowała się zdrowym rozsądkiem. Personel medyczny często nie rozumie rozgoryczenia rodzin pacjentów, którym zabrania stałego kontaktu z chorym, bo to raczej nieprawdopodobne, by lekarz lub pielęgniarka kiedykolwiek znaleźli się w podobnej sytuacji.

Przynależność do tej grupy zawodowej z automatu otwiera wiele drzwi w ochronie zdrowia, więc – powiedzmy to szczerze, bo na to wskazuje praktyka – restrykcyjne regulaminy, którym muszą podporządkować się chorzy i odwiedzający ich bliscy, przeważnie nie obowiązują pracowników szpitali. Oczywiście wielu z nich w sposób kulturalny też się do nich stosuje i nie chce podlegać wyjątkom, ale pacjent z kręgu lekarsko-pielęgniarskiego zwykle nie martwi się tym, czy najbliższa rodzina może go odwiedzić o dowolnej porze.

Czytaj także: Jak działają stowarzyszenia pacjentów

Inna sprawa, że medycy są z zasady wyczuleni na punkcie rozmaitych reguł, które obowiązują podczas odwiedzin. Nie pozwolą, by do szpitala przybyła pielgrzymka kilkunastu osób z dziećmi na ręku. Albo by rozsiadła się na sąsiednich łóżkach i wyłożyła na stół pakunki z jedzeniem, jakby to był piknik.

A właśnie takie sytuacje, do których często dochodziło na wielu oddziałach przed pandemią, są argumentem dla ordynatorów do limitowania czasu spotkań oraz liczby gości. I ja się z tym zgadzam, bo wtargnięcie kilkuosobowej rodziny na salę, gdzie odpoczywa pięciu chorych, nie tylko jest ryzykowne ze względów sanitarnych, ale też po prostu przeszkadza sąsiadom, którzy mogą się źle czuć i nie muszą uczestniczyć we wspólnym biesiadowaniu.

Nie dla własnej wygody

Dostarczenie przykutemu do łóżka choremu przez kogoś spoza szpitala prasy lub książek, a nawet ładowarki do telefonu, rozwiązuje problem, który wydaje się czasem nie do rozwiązania – bo nikt z personelu nie chce się tego podjąć. Rodzina nieraz wyręcza go w pielęgnacji, więc to również poprawia komfort hospitalizacji. Z drugiej strony pewne reguły odwiedzin muszą obowiązywać, ponieważ to nie kawiarnia ani klub, w których można urządzić imprezę rodzinną.

W szpitalu przebywają osoby o obniżonej odporności i nawet jeśli nie są to placówki sprofilowane w kierunku leczenia chorób zakaźnych – a w takich obowiązują szczególne obostrzenia – każdy dłuższy pobyt wiąże się z ryzykiem złapania jakiejś infekcji. Wszak wiele zakażeń ma właśnie pochodzenie szpitalne, a krążące w ich murach drobnoustroje są często oporne na antybiotyki i łatwo można je z takich placówek wynieść.

Bezpieczeństwo, o jakim należy myśleć podczas odwiedzin, jest więc dwukierunkowe: pacjent może być źródłem zakażenia dla odwiedzających i odwiedzający mogą zakazić pacjenta. Trzeba minimalizować ryzyko, ale też pamiętać o tym, że nowoczesny szpital to już nie twierdza ani więzienie. Bo kontakt z bliskimi dla wielu chorych ma działanie terapeutyczne. I nie powinno się im tego kontaktu zabraniać ani go ograniczać dla własnej wygody.

Posłuchaj: PiS centralizuje ochronę zdrowia. Dlaczego teraz?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną