Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Wnioski po sprawie nękającego kobietę ks. Dębskiego

Kuria białostocka zawiesiła ks. Dębskiego w funkcji rzecznika, TVP wydała oświadczenie o zerwaniu z nim współpracy. Pytanie, czy władze obu instytucji dopiero teraz dowiedziały się o jego „zalotach”. Kuria białostocka zawiesiła ks. Dębskiego w funkcji rzecznika, TVP wydała oświadczenie o zerwaniu z nim współpracy. Pytanie, czy władze obu instytucji dopiero teraz dowiedziały się o jego „zalotach”. Saint John's Seminary / Unsplash
Kuria białostocka zawiesiła ks. Dębskiego w funkcji rzecznika, TVP wydała oświadczenie o zerwaniu z nim współpracy. Pytanie, czy władze obu instytucji dopiero teraz dowiedziały się o jego „zalotach”.

Dziewczyna przez pomyłkę przyjęła księdza do grona internetowych znajomych. Wyjaśniła, że to nieporozumienie, bo miała na myśli kogoś innego o tym samym nazwisku. Nieproszony znajomy mimo to wysyłał jej niechciane teksty i filmiki – obleśne, wulgarne. Tacy niechciani uwodziciele i zalotnicy, wdzierający się w czyjeś życie, to przestępcy. Na nękanie tego rodzaju są paragrafy w kodeksie karnym. Sprawą powinien się zająć wymiar sprawiedliwości. W każdym przypadku takie zachowanie jest kompromitacją „zalotnika”.

W tym przypadku uderza ono także w instytucję, która go zatrudnia. Tą instytucją był Kościół białostocki, w którym ks. Andrzej Dębski zrobił karierę. Był nie tylko rzecznikiem kurii, pełnił też inne funkcje, m.in. prefekta białostockiego seminarium kształcącego przyszłych księży. Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”.

Czytaj też: „W Kościele nic się nie zmienia”. Ofiara duchownego wycofała pozew

Kościół, TVP i odpowiedzialność

Ks. Dębski współpracował z programami dla dzieci produkowanymi w TVP. Swoje niechciane, nękające, seksualne „zaloty” prowadził ponoć ukradkiem m.in. w przerwach podczas tych programów. I oto człowiek Kościoła, orędownika moralności publicznej, pełni te wszystkie funkcje, a zarazem nęka młodą kobietę. Gdy „zaloty” wyszły na jaw, wyznaje dziennikarzowi, że „nie wie, nie ma pojęcia, co się ze mną stało, jak to się wydarzyło”. Psychologowie i psychiatrzy pewno by mu to wytłumaczyli, gdyby poprosił ich o pomoc.

Tacy „zalotnicy” zdarzają się wszędzie, ale nie wszyscy są osobami zaufania publicznego. Nie wszyscy dostają ważne funkcje, a instytucje ich zatrudniające nie mogą ignorować informacji na temat ich zachowania naruszającego normy społeczne i prawne. W przeciwnym razie ponoszą współodpowiedzialność za tolerowanie ich łamania. Kuria białostocka zawiesiła ks. Dębskiego w funkcji rzecznika, TVP wydała oświadczenie o zerwaniu z nim współpracy. Pytanie, czy władze obu instytucji dopiero teraz dowiedziały się o jego „zalotach”. W jego białostockim środowisku nie jest to pewnikiem. Rzecz wyjaśnić może tylko niezależne dochodzenie.

Czytaj też: Czy molestowany jest gejem? Zadziwiająca odpowiedź kurii

Ks. Dębski. Siąść i płakać

Jeśli wykazałoby ono, że swój proceder ks. Dębski prowadził od dawna, a jego ofiara nie była pierwsza, skandal nabrałby dodatkowego ciężaru. Władze kościelne musiałyby wytłumaczyć wiernym i opinii publicznej, jak to było możliwe, że osoba owładnięta manią seksualną pozostawała bezkarna.

Może to mieć związek z kościelnym przymusem celibatu, przekierowującym naturalne potrzeby do sfery zakazanej, gdzie ulegają wypaczeniu. Ale nie wszyscy księża żyjący w celibacie prowadzą podwójne życie lub mają manie seksualne popychające ich na manowce. Mogą więc być inne powody: zaburzenie osobowości albo poczucie duchownego, że skoro wyrobił sobie silną pozycję w systemie, to wolno mu więcej. Równie prawdopodobna jest fatalna kombinacja tych trzech czynników: przymusowego celibatu, zaburzonej osobowości i poczucia wyjątkowości u księży. Cóż, siąść i płakać nad ofiarami.

Czytaj też: Do Boga pytań nie ma. Wymarsz młodych z Kościoła

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną