Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Łańcuch wolności

Uchodźcy wychodzą z ośrodków. Po miesiącach upokorzeń

Od lewej: Aland, Relin, Karolina i Rebar chwilę po przyjeździe na dworzec kolejowy w Świebodzinie. Od lewej: Aland, Relin, Karolina i Rebar chwilę po przyjeździe na dworzec kolejowy w Świebodzinie. Marta Mazuś / Polityka
Łapani na polsko-białoruskiej granicy i umieszczani w strzeżonych ośrodkach straży granicznej uchodźcy po wielu miesiącach upokorzeń i traum w końcu wychodzą na wolność. Witają ich ci, którzy nie chcą, aby z Polski pamiętali tylko ukrywanie się w lesie oraz więzienne kraty.
W podlaskich lasach jest pierwsza linia frontu pomocy uchodźcom przez aktywistów.Michał Kość/Forum W podlaskich lasach jest pierwsza linia frontu pomocy uchodźcom przez aktywistów.

Parking naprzeciwko dworca kolejowego w Świebodzinie. Pod płotem stoją dwie kobiety. W oddali najwyższy na świecie pomnik Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata rozkłada ręce w geście miłosierdzia.

Karolina: – To tu ich zwykle wysadzają z samochodów straży granicznej. Uchodźców z pobliskich ośrodków strzeżonych w Krośnie Odrzańskim i Wędrzynie. Tych, których kara za nielegalne przekroczenie polsko-białoruskiej granicy po wielu miesiącach wreszcie dobiegła końca.

Dworzec w Świebodzinie akurat jest w remoncie, okna pozasłaniane dyktą, trudno się zorientować, czy coś tu w ogóle działa.

Joanna: – A na dodatek strażnicy często nawet im nie mówią, gdzie ich wysadzają. Więc oni dzwonią do nas. Stają przed tym dworcem, pokazują go przez kamerkę w telefonie i pytają: „Where I am?”. Czasem się zdarzy, że przy wysiadaniu strażnik im rzuci: „Prawo – Berlin, lewo – Warszawa”. Wszystko zależy, na jakiego trafią strażnika.

Druga linia frontu

Jeżeli w podlaskich lasach jest pierwsza linia frontu pomocy uchodźcom przez aktywistów, to właśnie tu, na polsko-niemieckiej granicy, jest ta druga. Jest czerwiec, sobota. Dzisiaj ma wyjść czterech. O 11 z Wędrzyna trzej Kurdowie: 20-letni Relin, 28-letni Aland i 31-letni Rebar. A o 15 z Krosna Odrzańskiego 25-letni Younus, Irakijczyk. Pod dworzec kolejowy w Świebodzinie samochody straży granicznej z uchodźcami rzadko przyjeżdżają punktualnie. Czekamy.

Osiem miesięcy wcześniej Relin nie ma problemu, by przedostać się przez polsko-białoruską granicę. Po prostu białoruski strażnik przecina nocą drut i 75-osobową grupą mężczyzn, kobiet i dzieci są już po drugiej stronie. Przez dobę razem z przemytnikami idą pieszo przez las. Muszą znaleźć czekające na nich samochody, które zawiozą ich dalej.

Polityka 31.2022 (3374) z dnia 26.07.2022; Społeczeństwo; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Łańcuch wolności"
Reklama