Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

W Polsce seksu nie ma. Jest prokreacja. Nawet Rosja ma lepszy dostęp do antykoncepcji

Eksperci biorą pod uwagę dostęp do środków antykoncepcyjnych, poradnictwa medycznego, a także informacji na temat różnych sposobów zapobiegania ciąży. Eksperci biorą pod uwagę dostęp do środków antykoncepcyjnych, poradnictwa medycznego, a także informacji na temat różnych sposobów zapobiegania ciąży. Annabelle Shemer / Flickr CC by 2.0
Polska cofa się pod względem dostępu do środków antykoncepcyjnych. To wnioski z zestawienia Europejskiego Forum Parlamentarnego na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych za ostatni rok.

Lepiej jest nawet w Rosji, Białorusi i Turcji, które nie słyną z szacunku dla kobiet i liberalnych praw reprodukcyjnych. Od 2019 r. Polska okupuje – politycy PiS dodaliby pewnie, że z dumą – sam koniec rankingu dostępu do antykoncepcji, który co roku publikuje w lutym Forum Parlamentu Europejskiego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych.

Eksperci biorą pod uwagę dostęp do środków antykoncepcyjnych, poradnictwa medycznego, a także informacji na temat różnych sposobów zapobiegania ciąży.

Pigułka „dzień po” to tylko symbol

Czemu „zawdzięczamy” opinię kraju, który nie dba o zdrowie (w tym reprodukcyjne) kobiet? Polska nie refunduje żadnego z wielu wariantów antykoncepcji dla kobiet, nie przewiduje też wsparcia dla grup defaworyzowanych, jak osoby bezrobotne czy te w gorszej sytuacji materialnej. Młode osoby (w wieku od 19 do 25 lat) nie mogą liczyć na żadną dodatkową formę wsparcia, by zyskać łatwiejszy dostęp do środków zapobiegających ciąży i chorobom przenoszonym drogą płciową (tak jest choćby w Niemczech, Belgii czy Portugalii, granica wiekowa różni się w zależności od państwa). Wzorcowym przykładem staje się z kolei Francja, gdzie kobiety poniżej 25. roku życia mogą od stycznia nieodpłatnie korzystać ze środków antykoncepcyjnych i świadczeń medycznych związanych z antykoncepcją.

Polska jest także jedynym krajem w Europie, w którym do uzyskania antykoncepcji awaryjnej potrzebna jest recepta (przywrócił ją w 2017 r. rząd PiS). I jedynym krajem w całej Unii, gdzie viagra jest bez recepty... Minister zdrowia w tym przypadku nie obawia się, że mężczyźni zaczną ją „zażywać jak cukierki”.

Umówienie wizyty na drugi dzień w publicznym systemie służby zdrowia jest praktycznie niemożliwe. Dlatego w 2017 r. dość szybko zorganizowała się grupa Lekarze Kobietom, do której zgłosiło się ponad 200 medyków z całej Polski, także z małych miejscowości, którzy wydają po konsultacji recepty pro publico bono lub za symboliczną złotówkę, rezygnując z części opłaty za wizytę w gabinecie prywatnym. Przez pierwszy rok działalności do grupy zgłosiło się blisko 8,7 tys. kobiet. Również europejska organizacja Women on Web wydaje za darmo lub symboliczną opłatę recepty transgraniczne, które można zrealizować w polskich aptekach. Ale potrzeby są dużo większe: w 2016 r., tuż przed reformą Konstantego Radziwiłła, sprzedano w Polsce 240 tys. tabletek ellaOne.

Według Europejskiej Agencji Leków przyjmowanie antykoncepcji awaryjnej bez opieki lekarza nie zagraża pacjentkom. „Mało prawdopodobna” jest też możliwość częstego i powszechnego stosowania pigułki niezgodnie z przeznaczeniem. Musi być zastosowana do trzech lub pięciu dni od niezabezpieczonego stosunku seksualnego, a działa w ten sposób, że zapobiega nieplanowanej ciąży poprzez opóźnienie owulacji. Ale w Polsce wciąż wiele mitów na temat pigułki „dzień po” krąży w środowisku lekarskim. Spośród przykładów odmowy wystawienia recepty w gabinecie można wymienić przekonanie o poronnym działaniu substancji czy konieczności wykonania pełnego badania ginekologicznego.

Nie ma edukacji seksualnej, jest klauzula sumienia

Nieco lepsze oceny przyznano nam w segmencie dotyczącym dostępu do informacji, jednak trzeba zauważyć, że informacji tych udzielają organizacje pozarządowe, czyli wszelkie stowarzyszenia, fundacje, grupy nieformalne (takie jak Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny czy Aborcyjny Dream Team), a nie np. resort zdrowia czy NFZ. Rzetelne dane dotyczące bezpieczeństwa i medycznych wytycznych zawiera także m.in. broszura wydana przez inicjatywę Lekarze Kobietom we współpracy z Federacją. Edukacją oraz wspieraniem osób w potrzebie zajmują się głównie organizacje pozarządowe.

W czym jest jeszcze problem w Polsce? Utrudniony dostęp do ginekologów, szczególnie w małych miejscowościach, i długie oczekiwanie na wizytę to tylko wierzchołek góry lodowej. Brakuje rzetelnej edukacji seksualnej, na wizytę lekarską nastolatki, nawet jeśli ukończyła już 15 lat, potrzeba zgody rodzica, mimo że według prawa może uprawiać seks. Wciąż też rośnie przyzwolenie na to, by zasłaniać się klauzulą sumienia – zwłaszcza w ginekologii. Lekarze nie odmawiają bowiem „tylko” aborcji – nie chcą, i to od wielu lat, przepisywać antykoncepcji hormonalnej, pigułek „dzień po”, zakładać wkładek domacicznych (pisaliśmy o tym w „Polityce”), nie informują swoich pacjentek o szczepieniach przeciwko wirusowi brodawczaka, który wywołuje raka szyjki macicy, zakłamują wyniki badań prenatalnych.

W czołówce zestawienia Forum Parlamentu Europejskiego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych znalazły się z kolei Zjednoczone Królestwo (96,9 proc.), Francja (93,2 proc.) i Belgia (91,1 proc.). Wynik Polski w tegorocznym zestawieniu wynosi dokładnie 33,5 proc.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną