Zobaczyć wreszcie siebie
Zobaczyć wreszcie siebie w lustrze. Piotr opowiada o ostatnim etapie korekcji płci
AGNIESZKA SOWA: – Rozmawialiśmy 10 lat temu, wtedy jednak chciał pan pozostać anonimowy. Co się zmieniło przez te lata, że zgadza się pan pod nazwiskiem opowiedzieć swoją historię – mężczyzny w trakcie korekcji płci?
PIOTR MIKUĆ: – Znajoma lekarka ma teraz na dializach takiego dwudziestoparoletniego chłopaka, Oliwera, który tak jak ja urodził się dziewczynką. Próbował się otruć, to już jego trzecia próba samobójcza. Dała mu kontakt do mnie, ale jeszcze nie zadzwonił. Jeżeli moje doświadczenia mogą pomóc chociaż jednej osobie transpłciowej, to będę szczęśliwy.
Na pewno mam inną świadomość i nie obawiam się już tak reakcji ludzi, bo jestem po prostu dojrzalszy. Zresztą nigdy nie miałem dużego problemu z mówieniem o tym. Bawi mnie czasem, że to moi rozmówcy czują się niezręcznie. Ostatnio był to lekarz rodzinny, do którego poszedłem, prosząc o skierowanie, bo przed operacją muszę zrobić USG naczyń. Kiedy usłyszał, że będę mieć zabieg falloplastyki, rzucił się do zamykania drzwi od pokoju pielęgniarek.
Dziś atmosfera wokół ludzi LGBT wydaje się gorsza niż 10 lat temu.
Wtedy ludzie cispłciowi, czyli większość, których płeć mózgowa jest zgodna z płcią fizyczną i oficjalną, wpisaną w dokumentach, dopiero się o nas dowiadywali. Budziliśmy ciekawość, niezrozumienie. Ale nigdy, chociaż mieszkałem w małej miejscowości, nikt mi nie zrobił żadnej przykrości z tego powodu. Wróciłem tam po studiach już jako Piotr. Dziś w nastawieniu ludzi, którzy mnie osobiście nie znają, dominuje niechęć, czasem nawet odraza, dlatego że rządzący od ośmiu lat tym krajem publicznie wypowiadają się o osobach transpłciowych z pogardą i lekceważeniem. Więc ludzie uważają, że to jest zachcianka, kaprys, moda, wynik wychowania, patologii w rodzinie, nawet słyszałem o autyzmie.