Straszne małe liczby
Co PiS zyskuje, strasząc uchodźcami. Cynizm władzy znów się opłaci?
Joanna Cieśla: – Czy PiS-owi kolejny raz opłaci się straszenie Polaków najazdem uchodźców?
Izabela Grabowska: – To działanie o trudnych do obliczenia skutkach. Nie ma wątpliwości, że w 2015 r. antyuchodźcze przekazy przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Ale od tamtej pory zmieniliśmy się jako społeczeństwo. Jesteśmy w innej sytuacji geopolitycznej i na innym etapie rozwoju, po fali solidarnościowej wobec uciekających przed wojną Ukrainek i Ukraińców. Polacy znacznie lepiej, namacalnie rozumieją, co znaczy wojna, konflikt, cierpienie dorosłych i dzieci. W 2015 r., gdy Afgańczycy i Syryjczycy tracili domy i bliskich z tych samych powodów co dziś Ukraińcy, był to dramat trudny do wyobrażenia, także ze względu na to, że odległy.
A jednak dziś wciąż trudno się połapać, jaki w zasadzie jest stosunek Polaków do uchodźców, czy nawet do referendum, które partia władzy zapowiedziała w reakcji na „przymusową relokację migrantów”, jakoby narzucaną nam przez Brukselę. W niedawnym sondażu „Rzeczpospolitej” ponad połowa pytanych stwierdziła, że nie miałaby nic przeciwko ewentualnej relokacji, gdyby Polska mogła liczyć na dodatkowe wsparcie finansowe. W tym samym czasie dwie trzecie pytanych w badaniu dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” powiedziało, że nie popiera unijnej propozycji dotyczącej przyjmowania migrantów. Jednak według opublikowanego w lutym Europejskiego Sondażu Społecznego 65 proc. Polaków nie ma nic przeciwko osiedlaniu się w Polsce osób innej rasy.
Odpowiedzi w dużym stopniu zależą od sposobu zadania pytania sondażowego. W części badań, publikowanych zwłaszcza w mediach sprzyjających władzy, w swoim czasie nadużywano terminu „kryzys migracyjny”, sugerując, że on już ma miejsce.