O 8:31 rano rakieta ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim wzbiła się w niebo i poniosła w kosmos drugiego w historii Polaka. Wydarzenie, transmitowane na żywo w telewizji i internecie, rozpoczęło dzień niejednego mieszkańca Polski. Ten symboliczny moment możemy uznać za początek Sławoszomanii, choć trzeba przyznać, że rozpoczęła się nieco wcześniej i pewnie potrwa dłużej niż kosmiczna misja polskiego astronauty.
Czytaj też: 8:31 przechodzi do historii. Drugi Polak poleciał w kosmos! Ten lot to gigantyczna szansa
Czekając na start kosmicznej misji
O tym, że Sławosz Uznański-Wiśniewski poleci w kosmos, wiedzieliśmy już od 2023 r., kiedy został wybrany jako jeden z uczestników misji Europejskiej Agencji Kosmicznej. Ale nie z nami takie numery. Sceptycyzm jest naszą cechą narodową, więc to, że Polaka wybrano do lotu w kosmos, nie znaczy jeszcze, że poleci. Wiele przecież w historii Polsce obiecywano i nic z tego nie wyszło. Dwa lata spędziliśmy więc pomiędzy entuzjazmem i zachwytem a powątpiewaniem, czy do samego lotu dojdzie. Zwłaszcza ostatnie tygodnie były kulminacją poczucia, że czekanie na start misji kosmicznej jest zupełnie jak czekanie na punktualny przyjazd pociągu PKP: długie i pozbawione nadziei.
Wyczekując lotu w kosmos naszego astronauty, zajęliśmy się więc narodowo sporami o rzeczy przyziemne. Z ostatnich dyskusji o polskim naukowcu najwięcej miejsca poświęcono temu, że po ślubie przyjął nazwisko małżonki. Okazało się, że część użytkowników internetu traci swój podziw dla naukowca w chwili, gdy narusza on patriarchalne tradycje. Zresztą ślub ten wpisał Uznańskiego- Wiśniewskiego w polityczne spory, bo niby astronauta polski, a żona to jednak posłanka PO, co, jak wiadomo, budzi emocje.
Wszystko zmieniło się w chwili startu rakiety. Nie da się bowiem w Polsce polecieć w kosmos samodzielnie. Wraz ze Sławoszem poleciało do gwiazd całe społeczeństwo. Bo, jak wiadomo, porażki w naszym kraju ponosi się samodzielnie, ale sukcesy zawsze są wynikiem pracy zespołowej. Sam astronauta musiał sobie z tego zdawać sprawę, bo w słowach do Polaków zwrócił uwagę, że leci razem ze wszystkimi krajanami. I nie da się ukryć, jest to moment wzruszający i jednoczący, potrzebny w kraju, w którym sporo się mówi o wzajemnych animozjach i podziałach.
Czytaj też: Urodzeni z nas Ziemianie. Czy człowiek w ogóle może przebywać długo w kosmosie?
Wiersze Szymborskiej, nuty Chopina...
Wzruszenie trwało jednak pięć minut, bo Polacy nie byliby sobą, gdyby nie rzucili się do komputerów, by zacząć się trochę naśmiewać, trochę marudzić, a trochę roztrząsać nasze narodowe sprawy. W sieci więcej niż o badaniach naukowych rozmawialiśmy więc o pierogach, które miały z naszym astronautą polecieć. Pewne poruszenie wywołała lista pamiątek i narodowych symboli zabrana na stację kosmiczną, bo – uważają niektórzy – jest to zaskakująca rupieciarnia. Flaga Polski, bursztyn, wiersze Szymborskiej, nuty do „Mazurka” Chopina, polskie znaki diakrytyczne, pamiątki po Marii Skłodowskiej-Curie. A to nawet nie cała lista. Gdy chodzi o narodowe symbole, to jak zwykle okazuje się, że każdy ma inne, a nieufności więcej niż wzruszeń. Ostatecznie żeby ukryć emocje, przyjmujemy ton prześmiewczy sprowadzający się do zdania, że czego to Polak nie zrobi, byle tylko wyrwać się z Łodzi.
Jednocześnie ważniejsze od tego, co działo się w przestrzeni kosmicznej, rozgrywa się jak zwykle na ziemi. Wszyscy, którzy kiedykolwiek Uznańskiego widzieli, spieszyli, by pokazać wspólne zdjęcia, podkreślić więzi i poruszenie. Politycy też odpowiednio uczcili fakt, że po tylu latach drugi Polak leci w kosmos. Zdjęcia z obserwowania startu udostępnił Donald Tusk, pogratulował Andrzej Duda, nawet Joanna Senyszyn ma w kolekcji fotografię z kosmonautą. Co oczywiście sprowadza wszystkich na ziemię, bo pod takim wpisem zawsze można się pokłócić. Zwłaszcza że eksploracja kosmosu jako przedsięwzięcie kosztowne i coraz bardziej komercyjne budzi w odbiorcach mieszane uczucia.
Czytaj też: Nie każdy może być astronautą
Sięgnąć gwiazd ze Sławoszem
Prawda jest jednak taka, że to dopiero pierwsze etapy Sławoszomanii. Przez najbliższe kilka dni media będą nas zalewać informacjami o tym, co nasz astronauta je, pije, jak wygląda jego dzień i jak idą eksperymenty. A dopiero po powrocie na Ziemię przekonamy się, czy Uznański-Wiśniewski stanie się nowym idolem Polaków. Z całą pewnością bardzo chcieliby tego rodzice i pedagodzy, którym marzy się, by ich podopieczni przestali śnić o karierze influencerów i zaczęli marzyć o karierze naukowej, która może poprowadzić do gwiazd. Złośliwy młody człowiek mógłby zauważyć, że czasem najkrótszą drogą do przestrzeni kosmicznej jest właśnie kariera influencera i komercyjne loty na orbitę.
No właśnie, w ostatnich miesiącach więcej mówiło się o lotach w kosmos w kontekście zamożnych celebrytów fundujących sobie niepotrzebne skoki poza atmosferę. Sławoszomnia ma szansę nam przypomnieć, że badania kosmosu to nie zabawa dla milionerów, ale wspólny wysiłek na rzecz poszerzenia wiedzy o otaczającym nas wszechświecie. Poza egoistycznym popisem finansowych możliwości miliarderów loty kosmiczne naukowców to rzecz, która powinna budzić w nas same pozytywne skojarzenia i refleksje nad tym, ile jeszcze mamy do odkrycia. Jeśli Polski astronauta przypomni nam o tym, że kosmos rzeczywiście miał być dla wszystkich, to może prawdą jest, że razem dosięgniemy tych gwiazd.