Przeczekamy i prosimy o przeczekanie
Historia prałata pedofila. Tę sprawę opisała „Polityka”. Dlaczego w Polsce przeszła bez echa?
Na tę publikację ofiary księdza Eugeniusza Platera-Syberga, oskarżanego o czyny pedofilskie, czekały z niecierpliwością; po ponad 40 latach dorośli dziś mężczyźni odważyli się opowiedzieć o swojej krzywdzie publicznie. W lipcu 2025 r., w przededniu ukazania się artykułu w „Polityce”, dziewiąty z nich złożył zeznania przed Państwową Komisją ds. Przeciwdziałania Wykorzystaniu Seksualnemu Małoletnich. Liczyli, że odznaczany kolejnymi medalami, fetowany i niemal wyświęcany duchowny zejdzie z piedestału. Dziś jest ich już trzynastu. Zeznawali nie tylko przed polską komisją, ale też w polskiej i francuskiej prokuraturze.
Milczenie przerwali 14 lat wcześniej. Ale najpierw tylko we własnym gronie, na zjeździe absolwentów Niższego Seminarium Duchownego w Paryżu. Polski Kościół w latach 80. werbował uczniów tej szkoły choćby przez ogłoszenia w polskiej prasie, zapraszano już 11-latków. Pieczę nad nimi sprawował prałat Eugeniusz Plater-Syberg, późniejszy bohater Solidarności, przyjaciel Jana Pawła II odznaczony medalem Pro Polonia et Ecclesia.
Szkoła miała specyficzny, przypominający klasztor sposób funkcjonowania. Ważniejsi – przy jednym stole, mniej ważni, czyli dzieci, zwłaszcza najmłodsze – przy innym, na którym często brakowało jedzenia. Zakaz wyjść, poza wyjątkami, zakaz odwiedzin. Z rodziną – tylko wakacje i niektóre święta. Ale spiritus movens placówki Eugeniusz Plater nie tyle uczył, ile krzywdził. Gwałty, jakie zadawał dzieciom, były najcięższego kalibru. Wśród ofiar były już dziewięciolatki.
Wieść o publikacji w „Polityce” dotarła za pośrednictwem jego rodziny do Eugeniusza Platera, księdza seniora żyjącego w podparyskim miasteczku. Artykuł głęboko poruszył krewnych oskarżanego księdza. Wśród bliskich, jak się okazało, też była osoba molestowana przez niego w dzieciństwie, ale w tamtym przypadku ostra reakcja rodziców szybciej postawiła tamę pedofilskim zachowaniom.