Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Na poboczu

Maciej Zientarski - rok po wypadku

Fot. Stefan Maszewski/REPORTER Fot. Stefan Maszewski/REPORTER
Rok temu dwaj dziennikarze motoryzacyjni – Zientarski i Zabiega – rozbili się Ferrari. W tej samej chwili życie kilkunastu bliskich im osób także wypadło z toru.

Dziennikarzy motoryzacyjnych jest w Polsce niewielu – wszyscy się znają. Wspólne bankiety, wyjazdy sponsorowane, targi, salony, auta do testów. Męskie środowisko. Jeśli na mieście wypływa nagle takie cacko jak Ferrari – wie się, który z chłopaków nim jeździ.

Rok temu w wartym kilkaset tysięcy złotych czerwonym Ferrari 360 Modena pokazuje się Maciek Zientarski, zwany Zientarem. Auto pożycza od znajomego. I dzieje się coś dziwnego: Maciek Pruszyński, zwany Siwym, z którym od lat prowadzą programy w telewizji, zamiast podziwiać Ferrari, wpada w panikę. – Mówiłem: Maciek, nie wsiadaj do niego, proszę cię – opowiada Siwy. – Ja w ogóle nie chciałem słyszeć o wsiadaniu do tego samochodu. Coś mnie tknęło.

Przed wypadkiem

Beata, żona Maćka, pamięta jego pokój z młodości: biurko zarzucone częściami silnikowymi, bo on właśnie składa motocykl Simson. Pod balkonem w bloku blaszana budka, którą on nazywa garażem. W garażu chłopaki z osiedla przyglądają się, jak majsterkuje. Przychodzi Beata. Mieszkają z Beatą niedaleko siebie, na Ursynowie. Przychodzi do garażu ojciec Maćka, Włodzimierz; lubią go, jest znany. W telewizyjnym programie „Jarmark” opowiada o samochodach. Jest pionierem dziennikarstwa samochodowego w Polsce. Poza tym ma fajnego Forda. Włodzimierz Zientarski opowiada do dziś, jak w latach 80. zamieniają na giełdzie samochodowej stare Volvo na Forda Customa. W rozliczeniu dostają jeszcze kajak.

Maciek jeździ tym wielkim Customem do liceum i szpanuje między małymi Fiatami nauczycieli. Matury nie zdaje, nie idzie na studia, tylko auta i motory go kręcą. W 1994 r. ojciec łapie grypę i Maciek musi jechać za niego na rajd Camel Trophy. Robi świetne zdjęcia i przebojem wchodzi do dziennikarskiej branży auto-moto. Ojciec uważa, że Maciek jest w czepku urodzony.

Przez 12 ostatnich lat Beata, Maciek i ich synowie (15 i 10 lat) mieszkają w bliźniaku pod Warszawą: jedna część ich, druga teściów. Wspólne wejście, wspólna sień, trawnik i psy. Wspólna ściana. Starsi państwo Zientarscy to uroczy ludzie, ale rozwodzą się – ojciec się wyprowadza. Maciek jest gwiazdą. Prowadzi programy z ojcem i Siwym. Z Siwym zakładają firmę producencką.

Maciek to świetny przyjaciel, jest optymistycznie nastawiony do życia – opowiada Siwy. – Spędzaliśmy ze sobą więcej czasu niż z kobietami. Żartowaliśmy, że chyba adoptujemy dziecko.

Beata, w drugim planie, zajmuje się domem i dziećmi. – Jestem architektką krajobrazu, pracuję na umowy-zlecenia – mówi. – Dlatego staraliśmy się podtrzymywać karierę Maćka. On więcej zarabiał.

Wypadek

27 lutego 2008 r. Maciek Zientarski, 39 lat, entuzjasta motoryzacji, jedzie z Beatą czerwonym Ferrari do znajomych Zabiegów na karty. Po drodze wstępują do Empiku kupić nową talię, bo Zabiegom zginęła jedna karta.

Jarek Zabiega (30 lat, od 10 lat dziennikarz działu auto-moto „Super Expressu”, ojciec dwuletniej córki, posiadacz licencji wyścigowej, uczestnik rajdów), koniecznie chce zrobić z Zientarem rundkę kultowym autem, zanim siądą do kart. Beata wysiada – niech się chłopcy przejadą – i idzie do domu Agaty, partnerki Jarka.

Model Modena może osiągać prędkość 300 km/h, przyspiesza od 0 do 100 km/h w niecałe pięć sekund. Wypadają z drogi na asfaltowej muldzie. Jarek ginie na miejscu. Maciek w bardzo ciężkim stanie trafia do szpitala. Samochód płonie.

Po wypadku

1

Wydarzenia nagle przyspieszają. Maciek w śpiączce. Do Włodzimierza dzwoni znajomy dziennikarz, prosi o kilka słów do artykułu. Daj spokój, nic nie powiem, jestem zdenerwowany, mówi ojciec Maćka. Pod szpitalem koczują fotografowie. Chcą zdjęcie Zientara, jak leży bez czucia na OIOM. Mówią, że podobno z tego się nie wychodzi.

Jednak Zientar z poharataną wątrobą trafia na specjalistę od przeszczepów. To przypadek, bo jest w czepku urodzony – mówi ojciec. Ale dziennikarze uważają, że po znajomości – stary Zientar załatwia. Chce podziękować za opiekę nad synem – gazety piszą, że przekupuje lekarzy.

Beata jest w szpitalu pierwsza. Dzwoni do kolegów lekarzy. Rano wychodzą gazety ze zdjęciem spalonego Ferrari. Piszą, że Maciek zabił człowieka. Jechał 300 km/h. Silnik superszybkiego auta aż ryczał. Mulda, na której skoczyli, nazywa się już górką Zientarskiego. Daj spokój, nic nie powiem, jestem zdenerwowany – znajomy cytuje ojca Maćka w artykule. Zientarscy postanawiają wcale już nie rozmawiać z mediami.

2

Matka Maćka, jego siostra i Beata nagle stają się sobie bardzo bliskie. Nawet jeśli wcześniej Beata przedzieliła siatką część ogrodu, żeby psy teściowej nie biegały po jej części. Mimo że zlikwidowała wspólną sień i przejście między domami. W obliczu śpiączki Maćka trzymają się razem.

Beata dziwi się tylko, że teść może w tej sytuacji pracować. Ale Włodzimierz mówi, że potrzebne będą pieniądze. Wciąga córkę na miejsce Maćka do audycji radiowej. Na antenie mówi, że Maciek wróci za dwa, trzy miesiące. Bo w czepku urodzony. I, rzeczywiście, Maciek budzi się po miesiącu. Ale nie ma z nim kontaktu.

W kwietniu 2008 r. lekarze przenoszą go do specjalistycznego szpitala w Bydgoszczy. Radio w Bydgoszczy robi o tym audycję: tylu ludzi czeka na miejsce w szpitalu, a przyjmują po znajomości sławnych synów sławnych ojców.

Miesiąc po wypadku na aukcyjnym serwisie internetowym ktoś wystawia na sprzedaż nadpalony fragment czerwonego zderzaka Ferrari 360 Modena. Tytuł aukcji: „dla fanów marki Ferrari”. Nie znajduje chętnych.

3

W bliźniaku Zientarskich wyraźnie psuje się atmosfera. Według Beaty zaczyna się, gdy teściowie nagle mają jej za złe, że prosiła kolegów lekarzy o opiekę nad mężem. Przecież oni, teściowie, mają swoich lekarzy dla syna, lepszych. I teściowie, chociaż nie żyją razem, nagle jednoczą się w tej sprawie.

4

W maju 2008 r. Włodzimierz Zientarski przerywa milczenie na temat syna. Na jego blogu pojawia się tekst „Za ścianą”. „Przepraszam wszystkich, którzy chcieli usłyszeć szybciej i więcej. Ale nawet dziś nie jestem pewien, że powinienem głośno mówić o tym, co ze swej natury wymaga ciszy, taktu, łagodności, zrozumienia, czyli najnormalniejszego człowieczeństwa”. Pisze wzruszająco: o oczekiwaniu na otwarcie oczu. O pierwszym ruchu ręką. Huśtawce od dna do euforii. Tyle razy analizował dla telewidzów wypadki drogowe, a nie wiedział, że „życie po wypadku toczy się za ścianą naszego codziennego życia”.

Pod tekstem 89 komentarzy. Głównie współczucie. Opowieści ludzi, którzy przeżyli podobny dramat – czekali na powrót bliskich zza ściany. Ale są i takie: „mam nadzieję, że Maćka to będzie gryzło do końca życia i nie pozwoli mu zasnąć”, „syn pański postąpił jak gówniarz, stał się mordercą”.

Przeciw Zientarowi toczy się śledztwo w sprawie karnej. Grozi mu osiem lat więzienia.

5

Cztery miesiące po wypadku Beata przywozi Maćka do domu. Pamięta taką scenę: idą z Maćkiem korytarzem szpitalnym, obok nich kolega na wózku. Kolega mówi: Ty masz przynajmniej sprawne nogi. Maciek: Ale nie mam głowy. Kolega: Ja bym chyba wolał nie mieć głowy.

Maciek ma niesprawną rękę. Jest wycofany. Nieobecny. Nie pamięta, co się stało.

Po wypadku jakby się cofnął o kilkanaście lat w życiu, bardzo często pytał o mamę i tatę – mówi dr Piotr Konopka, zwany Konopem. W 1994 r. poznają się na Camel Trophy. Potem spotykają się często kameralnie: kilka osób, kawiarnia, kino. Zientar nie pije – często rozwozi towarzystwo z imprez po domach.

Ale teraz nie pamięta, że ma drugiego syna. Rano pyta żonę, dlaczego nie chodzi do szkoły. Beata mówi: Skończyłeś szkołę jakieś 20 lat temu. Zastanawia się: A jaką? Beata: Nawet już pracowałeś. Maciek: Gdzie? Beata: Może byłeś nauczycielem? On po chwili: Eee, chyba nie. I na takich niekończących się rozmowach mijają im dni. Maciek nawet używa swoich ulubionych powiedzonek: no chyba, to się okaże. Ale nie potrafi dopasować ich do okoliczności.

Ojciec Maćka pamięta, że Beata wiesza na drzwiach swojej części domu kartkę: „Proszę nie wchodzić, Maciek wymaga spokoju”. Przychodzi mama Maćka. Akurat Maciek śpi. Przychodzi znowu. Ale on się kąpie. Czego byś chciała? – pyta teściową szeptem Beata. Widzi, że matka cierpi, że ma potrzebę jak najczęściej widzieć syna. Ojciec tak samo. Kłócą się. Ojciec pyta, dlaczego Beata tak bardzo ich nie lubi. Ale Beata stoi na straży spokoju męża. Lekarz radził dużo z nim rozmawiać, zapewniać mu bodźce. Żeby broń Boże nie leżał gapiąc się w sufit. Neuropsycholog mówi: Róbcie wszystko, co wcześniej robiliście, nawet się kłóćcie.

Beata wozi Maćka na rehabilitację. Ćwiczenia pamięci. Ćwiczenia ruchowe. Jeżdżą również oglądać mieszkania. On potrafi wybrać między kilkoma możliwościami. Ale potem nie pamięta, że wybrał. Beata chce, żeby się wyprowadzili od jego rodziców. – Teraz wiem, że oni mnie nigdy nie lubili – mówi. – Powiedzieli mi to po 12 latach mieszkania obok siebie.

– Dopóki wszystko jest dobrze ludziom się wydaje, że ewentualne nieszczęście może tylko zjednoczyć rodzinę – mówi anonimowo jeden z przyjaciół domu Zientarskich. – A potem nagle się okazuje, że wspólny ból może także uruchamiać stare żale, dzielić rodzinę. Według mnie oni właśnie wpadli w taką psychologiczną pułapkę.

6

Do sprawy wypadku co i rusz wracają dziennikarze. Maciek z Beatą spotykają na ulicy znajomego w starym, czerwonym Cadillacu kabrio. Następnego dnia „Super Express” zamieszcza zdjęcie Maćka – strzałką zaznaczono, że przygląda się autu. „Zientarski! Nawet o tym nie myśl!” – głosi tytuł.

Jarka koledzy z „SE” mają emocjonalny stosunek do sprawy – mówi Agata Pieniążek, partnerka Jarka Zabiegi. – Maciek wciąż przecież czeka na zarzuty, a ich to denerwuje.

Za Zientarskimi chodzą paparazzi. Ojciec Maćka mówi, że ich rozumie: dbają o słupki sprzedaży, jak cała branża. Zahacza kiedyś jednego i pyta: Skąd jesteś? Tamten mówi, że z Gdańska. Ojciec: Wiesz, że takimi numerami często sprawiasz ludziom ból? A jakby od tego ktoś umarł? Fotograf: Wszystko mi jedno, muszę czesać kasę, nie?

7

Prowadząca śledztwo w sprawie wypadku prokuratura ma dwóch świadków, którzy twierdzą, że to Maciek Zientarski prowadził Ferrari w lutym 2008 r. Ale ojciec nie wierzy, że syn prowadził. Biegli wyliczają, że auto uderza w filar z prędkością od 70 do 100 km/h. Maciek nie pamięta. W domu Maciek ogląda zdjęcia z własnego wypadku jak z cudzego. Przesłuchiwanie go nie ma sensu. We wrześniu 2008 r. prokuratura zawiesza śledztwo na czas nieokreślony. W październiku sąd decyduje o częściowym ubezwłasnowolnieniu Maćka. Wniosek składa matka Maćka. Włodzimierz chce być kuratorem syna. Ale sąd żonę ustanawia jego doradcą tymczasowym.

Doradca tymczasowy jest powoływany do reprezentowania i zarządzania mieniem osoby częściowo ubezwłasnowolnionej – wyjaśnia mec. Małgorzata Wójcik-Osica, pełnomocnik sądowy Beaty. – Zawsze widzę możliwości polubownego załatwienia sprawy, ale tym razem wydaje mi się, że psychologicznie możliwości porozumienia już nie ma.

8

W listopadzie 2008 r. Beata z dziećmi wyprowadza się z bliźniaka teściów. Są dwie wersje tego wydarzenia.

Wersja Włodzimierza: dzwoni po niego była żona. Przyjeżdża i zastaje scenę jak z Felliniego – Beata i jej mama pakują rzeczy, Maciek stoi zdezorientowany na środku pokoju, a pod ścianą nauczyciel muzyki akurat daje młodszemu wnukowi lekcję gry na pianinie. Włodzimierz chce uspokoić sytuację. Jest emocjonalny, bo trudno nie być w takiej chwili.

Wersja Beaty: dzieci po kątach, Maciek spięty, mama z ciocią pakują Beaty rzeczy, a teściowie stoją nad wszystkimi i krzyczą, że wyprowadzka nie ma sensu.

Ostatecznie Maciek zostaje przy mamie. Nie pojawia się w umówionym miejscu, skąd żona ma go zabrać do nowego mieszkania. Maciek dzwoni powiedzieć, że się nie przeprowadza. Beata pyta: Co mam dzieciom powiedzieć? Maciek: Że mnie nie ma.

9

Beata nie widzi męża od ponad trzech miesięcy. Ale widzi w telewizji teścia, który według niej łamie rodzinną umowę o niewypowiadaniu się dla mediów. Teścia jest nagle pełno wszędzie. Teść sugeruje w mediach, że związek Maćka i Beaty się skończył.

Żal mi żony Maćka, bo przeżyła straszną traumę – mówi Włodzimierz Zientarski. – Ale do siebie też mam żal, bo wielokrotnie z nią rozmawiałem, ale nie potrafiłem jej otworzyć. (Włodzimierz Zientarski wycofuje podczas autoryzacji wszystkie swoje wypowiedzi z tego tekstu – to jedyna, na jaką się zgadza).

Ojciec mówi, że Maciek w każdej chwili może do Beaty zadzwonić. Ale mówi też, że syn nie chce dzwonić. Natomiast Beata dzwoni na Niebieską Linię. Zgłasza na policji, że z winy teściów nie spełnia sądowej roli opiekuna męża. Bo nie ma do niego dostępu. I nic się nie dzieje. Beata dzwoni po ośrodkach, do których woziła Maćka na rehabilitację, i słyszy, że też dawno go tam nie widzieli. Ale rodzice Maćka się na to oburzają i polecają porozmawiać z terapeutką syna.

Maciej jest przy końcu drogi do świata, który przywykliśmy nazywać rzeczywistym – mówi Olga Szymańska, neuropsycholog. – Te ostatnie etapy są najtrudniejsze do pokonania i mam nadzieję, że mu się uda.

Więc Beata też idzie do mediów. Wie, że wyjdzie z tego rodzinna wojna. Mówi: – Ja się muszę trzymać swojej intuicji. Ja jestem teraz taką kwoką – mam swoje pisklęta i chorego męża. Ja walczę o to, żeby Maciek był ojcem dla swoich dzieci, porządnym człowiekiem. Żeby wyzdrowiał, jak tylko się da. Teraz mój mąż jest jak dziecko.

10

Do Maćka przychodzą czasem koledzy. Wpada dr Konopko i pyta: Kto ja jestem? Podpowiada: Jestem Krzysiek? Wojtek? A może Konop? Maciek poznaje, ale nic się więcej nie dzieje. Inny kolega ma motor do naprawy i pyta: Może byś się tym zajął. Maćkowi się oczy zapalają – może by potrafił. Lekarze mówią, że zasób informacji nie zredukował się. Ale Maciek żegna się o godzinie 18 i idzie spać.

Siwy widzi się z przyjacielem, kiedy likwidują swoją firmę. Zientar poznaje kolegę, nawet się uśmiecha. I nic – mówi coś niewyraźnie.

On żyje w kosmosie – mówi Siwy i głos mu się łamie.

Jest mi Maćka strasznie żal – mówi Agata Pieniążek. – Nie uważam, że wylosował lepsze rozwiązanie niż Jarek. Jest marionetką w rękach innych ludzi.

Ojciec wciąga Maćka na powrót do swoich programów telewizyjnych. Terapeutycznie – bo zauważa, że coś się w nim budzi, kiedy trzyma kamerę, rozmawia z ludźmi o autach. W jednym z ostatnich programów idą obok siebie poboczem – ojciec i syn. Ojciec o coś pyta. Syn odpowiada jednym ze swoich firmowych powiedzeń: No chyba, oczywiście, to się okaże.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Na poboczu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną