Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Nagły atak wycieczki szkolnej

Fot. Stanisław Ciok Fot. Stanisław Ciok
Otaczają nas: zajęli już hotele, muzea, bary i sklepy, opanowują parkingi, toalety i przydrożne lasy. Najwięcej wycieczek szkolnych przemierza Europę w maju i w czerwcu. Teoretycznie każda musi mieć cel wychowawczy. Zwykle podstawowym staje się utrzymanie dyscypliny.

Wbiegają do fastfoodu. Łapią reklamowe kapelusze z papieru. Czyli podstawówka. Pełny autokar wozi 42 dzieci. Ale model de luxe – 74 do 80. Coraz częściej jeździ się na wycieczki szkolne modelem de luxe. Zmęczona obojętność w oczach sprzedawczyń hamburgerów. Z zaplecza nadbiega menedżer lokalu. Podlizuje się zbiorowemu klientowi: dokąd jedziecie? Wycieczka o destynacji ruchomej – jadą tropami pierwszych Piastów. Każde dziecko ma komórkę. Nauczyciel przechowuje wszystkie w torbie. Rozdaje na postojach. Dzwonią do rodziców. Mówią, że siedzą w fastfoodzie i mają fajne kapelusze. Tak, są zdrowi. Ketchupu jest, ile chcesz. A napojem dopełniać można do oporu. Parking przed lokalem nagle pustoszeje. Zostaje sama wycieczka. Pod ubikacją przepychanka o kolejność dostępu. Ktoś zamawia burgera z plastikowym misiem w bonusie. Bonusy szybko się kończą. Ktoś pochlipuje. Komórki na każdym stole grają inną muzykę. Stoły zdalnie wymieniają się hitami mp3. Pierwsi Piastowie są tam, gdzie zawsze – w zapomnieniu.

Nauczyciel wynosi mineralną pilotowi wycieczki. Pilot siedzi sam przed fastfoodem. Obok plastikowego clowna naturalnych rozmiarów. Na clownie łuszczy się farba. Obaj nie wyglądają dobrze. – Czy mógłbym prosić o lepsze zdyscyplinowanie? – pilot pyta zamiast podziękować.

Najedzą się – pociesza nauczyciel – to może posną.

Wycieczka jako wspólny projekt.

Wycieczki szkolne się profesjonalizują. Od kilku lat wchodzą do wachlarza ofert biur podróży. Oprócz wachlarza i oferty karierę w branży robi słowo „destynacja”. Oznacza cel lub miejsce przeznaczenia wycieczki. Wachlarz szeroki, oferta bogata, destynacja musi być atrakcyjna. Klient robi się wymagający. To już nie zwyczajny wycieczkowicz jak dawniej, ale turysta edukacyjny.

Jeśli chodzi o wycieczki szkolne, klient zapukał do nas sam dwa lata temu – mówi Małgorzata Myśliwiec-Frączek, menedżerka do spraw marketingu i public relations katowickiego biura Travel Exchange&Education (TEE). – Wcześniej nie myśleliśmy o takiej działalności. Ale mieliśmy odpowiednie doświadczenie, żeby ją podjąć.

TEE działa od 10 lat. Powstawało jako studencka firemka. Zaczynało od organizacji warsztatów językowych połączonych ze zwiedzaniem Londynu. Warsztaty odbywały się w autokarze po drodze. Pomysł chwycił. Dziś TEE sprzedaje wycieczkowo Polskę i Europę. Wykupiło w Internecie prawa do słów „wycieczki” i „szkolne”. W przeglądarce wyskakuje jako jedno z pierwszych. Szkoły już rezerwują terminy na 2010 r.

Wielu ludziom wciąż się wydaje, że wycieczka szkolna musi być zorganizowana jak najtańszym kosztem, a to już nieprawda – potwierdza Dominik Korzeń, specjalista do spraw sprzedaży Biura Usług Turystycznych Robinson z Krakowa. – Coraz bardziej liczy się wygoda. Rodzice życzą sobie, aby dzieci mieszkały w dobrych hotelach, a nie jak dawniej w schroniskach młodzieżowych.

Często wycieczki organizują sami uczniowie. Zaczyna się od wymiany e-maili z biurem podróży. Negocjuje się zmianę programu i destynację. Zaklepuje terminy. Wpłaca zaliczkę. Bywa, że dopiero na końcu pojawia się nauczyciel. Jedzie jako opiekun, za jego wyjazd płacą rodzice uczniów.

Dość często wycieczka traktowana jest jako ucieczka z lekcji – mówi Paweł Piszczek, przewodnik wycieczek z Ziębic. Dużo w podejściu młodzieży zależy od tego, co wynoszą z domu, łatwo da się to zauważyć i wychwycić.

Wycieczka jako nauka organizacji i współdziałania.

Rano siedzą w lobby hotelu niedaleko Baker Street. Właściciel Koreańczyk puszcza oko do dziewczyn. Chłopcy polegują na kanapach. Podmęczeni wieczorną whisky. Wpada Jimmy, młody przewodnik, uśmiechnięty native speaker. Dziewczyny udają, że nie widzą Koreańczyka. A na widok Jimmiego wyraźnie ożywają. Wczoraj Jimmy oprowadzał po pubowych przyległościach Oxford Street. Ale tylko do godz. 20. Nie umawiali się na nadgodziny. Młodzi Polacy posiedzieli jeszcze trzy godzinki. Angielski na poziomie, ciuchami nie odstają od miejscowych. Czyli prywatne liceum. Druga klasa. Na wycieczkę umawiali się od roku. W szkole matury, rejwach, to usunęli się do Londynu. Jimmy pyta, czy chcą dziś do Tate Galery. Czy może na pchli targ do Camden Town. Dziewczyny snobują się na Tate. Nauczyciel, anglista, w szkole postać charyzmatyczna, też chce Tate. Biura podróży dzielą wycieczkowiczów szkolnych według ich potrzeb. Najbardziej wymagające są renomowane szkoły średnie. Wiadomo, że będą dużo pytać. Mało będą pić alkoholu. Ich rodzice zechcą dokładnie sprawdzić stan techniczny autokaru. Ostatnio organizatorzy wycieczek już sami dzwonią po policję. „Dobrze jest wyjść z taką inicjatywą. Wtedy nikt nam nie zarzuci, że coś nie zostało dopilnowane” – dzielą się doświadczeniami na łamach „Wycieczek Szkolnych” – dodatku do miesięcznika „Dyrektor Szkoły” z 2008 r.

Mniej wymagający klienci to gimnazja i podstawówki. Podstawa to autokar – ma być nowy i ładny. Nieładny autokar równa się utracie klienta. Ważne są też atrakcje. – Przewodnicy mają możliwość dowiedzieć się w biurze podróży, z jaką grupą będą pracować, więc mogą dopasować program i atrakcje do poziomu – mówi Tomasz Śnieżek, przewodnik z Dzierżoniowa. – Aby przyciągnąć uwagę młodzieży, częściej wmontowuje się w wycieczkę atrakcje typu wspinaczka skałkowa lub skutery wodne.

A potem i tak zdarza się, że na pokładzie pojazdu de luxe pilot wycieczki spotyka młodzież apatyczną. Wypatrującą fastfoodów po drodze. Zalewającą moczem lasy przydrożne i parkingi. Niedbającą o pierwszych Piastów. O szlak orlich gniazd. O tysiąclecie państwowości polskiej. O ślady Mickiewicza i Piłsudskiego ani o inne produkty turystyki edukacyjnej. Młodzież, którą dreszcz podniecenia łapie jedynie na dźwięk kieszonkowej gry elektronicznej.

Każda wycieczka szkolna jest zgłaszana do kuratorium oświaty i musi zawierać elementy dydaktyczne: integrować klasę i realizować program nauczania – mówi pracownik jednego z biur podróży. – Ale czasem z góry wiadomo, że przy poziomie niektórych grup to czysta teoria. W branży mówi się na to: dorabianie ideologii do dzień dobry.

Wycieczka jako czas samowychowywania do postaw obywatelskich.

„Pilot musi być otwarty na ludzi i ich potrzeby, a nade wszystko powinien być lubiany, ponieważ osoby trudne do zaakceptowania mogą zepsuć każdą imprezę” – pouczają autorzy książki „Zawód z pasją”. Książka prezentuje 100 najbardziej interesujących zawodów na świecie. W Internecie trwa dyskusja adeptów zawodu. Piszą, że trudno się dostać na kierunek turystyka i rekreacja. Jest 16 chętnych na miejsce. Trzeba być bardzo sprawnym fizycznie. Inteligentnym, bo turysta zapyta o wszystko. Opanować biegle język i kulturę danego kraju. Ktoś poleca fakultet pedagogika czasu wolnego. Ktoś przysyła egzaminy państwowe na pilota wycieczek z ostatnich lat. Przykłady pytań: samoobsługowy bufet, z którego turysta może korzystać bez ograniczeń to: a) angielskie śniadanie, b) kontynentalne, c) francuski serwis, d) stół szwedzki? Albo – asertywność to: a) otwarte wyrażanie myśli, b) okazywanie rezerwy, dystansu, c) rozumienie stanów psychicznych drugiej osoby, d) okazywanie antypatii?

To wszystko okazuje się naiwne w zestawieniu z praktyką – mówi doświadczony przewodnik wycieczek szkolnych z Warszawy. – Ale jeszcze większymi idealistami niż piloci okazują się nauczyciele. Tylko nauczyciele z wielkim autorytetem i wiedzą są w stanie zapanować nad rozbrykaną młodzieżą.

Współczuję nauczycielom, bo dzieci, mając jedną czy dwie godziny historii w tygodniu w szkole podstawowej, nie wiedzą praktycznie nic – mówi Izabela Mąkowska, przewodniczka wycieczek z Wrocławia. – Trzeba je jakoś przygotować, zaciekawić. Nie można jednak przesadzić, bo dzieci ani młodzież nie są w stanie wytrzymać czterech godzin chodzenia po mieście i słuchania dat i nazwisk.

Wycieczki szkolne się teoretyzują. „Wszystko, co chcemy osiągnąć, powinno dać się zmierzyć, ocenić, policzyć – krótko mówiąc sprawdzić, czyśmy się tylko przejechali i miło spędzili czas, czy istotnie osiągnęliśmy założone cele – wyjaśnia w dodatku „Wycieczki Szkolne” Przemysław Fenrych, nauczyciel, trener, dziennikarz. – Zatem nie powiemy »pójdziemy na Wawel«, ale raczej: przy konfesji św. Stanisława zastanowimy się nad relacją między władzą a moralnością; spojrzenie na nagrobki królowej Jadwigi, Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka da nam okazję do rozmowy o motywach i zasadach jednoczenia się bardzo różnych państw i społeczeństw. Takie podejście pozwoli nam na końcu stwierdzić z satysfakcją: osiągnęliśmy cele, widzimy je jak na dłoni”.

A prawda wygląda tak, że w 40-osobowym autokarze wystarczy pięć osób, które będą piły piwo i przeszkadzały, żeby zdezorganizować całą wycieczkę – mówi nauczyciel z warszawskiego technikum. – Co może zrobić nauczyciel? Zwrócić uwagę i prosić o spokój. I właściwie nic więcej jeśli podpadnie uczniowi, ten poskarży się rodzicom albo dyrekcji szkoły. I naprawdę nieważne, czy zarzuty będą prawdziwe, czy nie.

Wycieczka jako szansa edukacji międzykulturowej.

W warszawskim biurze podróży popłoch. Autokar załatwiają gorszy. Ale ma sprawiać dobre wrażenie. Takie standardy teraz, chociaż szkoda autokaru. Wydzwania się pilota. Stary wykładowca. Nudny raczej, choć duży zasób wiedzy. Pojedzie sobie do Pragi. I tak nie będą słuchać. W ogóle, co ich napadło na Pragę? Nie mogą sami pod namioty? Pod miasto gdzieś?

Szkoły zawodowe i profilowane coraz rzadziej jeżdżą na wycieczki, bo często pojawiają się problemy, a poza tym jest małe zainteresowanie – przyznaje Rafał Cieślik, przewodnik z Lublina. Co do przyszłości wycieczek szkolnych w ogóle nie jest optymistą. – Natężenie wycieczek trochę się zmniejsza, bo jest coraz większa obawa nauczycieli o odpowiedzialność za ekscesy alkoholowe i różnego rodzaju zajścia na tle seksualnym, które także zdarzają się na wyjazdach.

Dominik Korzeń z krakowskiego Robinsona obawia się o nadchodzący niż demograficzny. Nie będzie młodzieży – nie będzie wycieczek szkolnych. Dlatego trzeba rozwijać też oferty tradycyjnej turystyki. Nieedukacyjnej. Ale Małgorzata Myśliwiec-Frączak z katowickiego TEE uważa, że – przeciwnie – wycieczki szkolne to rynek rozwijający się. Będzie coraz większe zapotrzebowanie. Wszyscy podkreślają, że biura podróży nie ponoszą odpowiedzialności za zachowanie wycieczkowiczów szkolnych. Odpowiada nauczyciel i opiekunowie.

Rozłożyli się w słońcu na brzegu Wełtawy. Nauczyciel zdenerwowany. Ma do nich przemowę. Pali papierosa. Uczniowie w dresach. Też palą papierosy. Pozdejmowali koszulki. Pokazali tatuaże. Czyli zawodówka. Mowa nauczyciela składa się z pytań. Odpowiedzi nie ma. Kto zbił szybę w hostelu? Kto zwymiotował pod prysznicem? Kto łapał recepcjonistkę za biust? Poskarżyła się szefowi. Zebrani rechocą. Dalej: kto wyrzucił z męskiej sali noclegowej tych dwóch niemieckich gejów? Który zakuty łeb zalał piwem tapczan i ścianę? Kto będzie za to płacił? Cisza. Jak się winny nie znajdzie, wszyscy zapłacicie. – Sam se zapłać – słychać z tyłu. Rechocą. – I przestańcie mówić pepiki! Ile razy mam powtarzać? – mówi nauczyciel. Rechocą.

Druga fala zorganizowanych wyjazdów czeka nas jesienią. Kiedy to uczniowie będą zapoznawać się z nowymi szkołami i kolegami. Za pomocą wycieczek szkolnych właśnie.

Śródtytuły pochodzą z tekstu „Wycieczka szkolna – przedsięwzięcie interaktywne” Przemysława Fenrycha, zamieszczonego w „Wycieczkach Szkolnych”, dodatku tematycznym do miesięcznika „Dyrektor Szkoły” (nr 8/08).

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną