Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Abstynencja jest sexy

Nowy pomysł na edukację seksualną

Edukacja seksualna znów będzie gorącym tematem w szkołach. Weszło właśnie rozporządzenie, które teoretycznie ma poprawić frekwencję na lekcjach wychowania w rodzinie: trzeba wyraźnie odmówić, jeśli nie chce się na nie uczęszczać. Tymczasem w części łódzkich szkół rusza pilotaż programu: wychowanie do abstynencji. Także seksualnej.

Narkotyki, alkohol, prezerwatywy – dasz się skusić?”, „Wolny seks, papierosy, narkotyki” – głosi napis na drogowskazie z informacją „Śmierć 1 km”. Uczniowie pracowicie wymalowują hasła na wymyślonych przez siebie plakatach. W czarnym labiryncie wypisują zagrożenia: dragi, hazard, antykoncepcja, rozpusta, kiła, samogwałt. W ośrodku wydziału edukacji Urzędu Miasta Łodzi trwa szkolenie młodzieżowych liderów, którzy po wakacjach mają w swoich szkołach zakładać kluby abstynenckie. Nauczycieli przeszkolono już wcześniej. Trenerzy przyjechali z USA, ze stanu Luizjana, gdzie w latach 90. powstał program.

Jego pomysłodawcą był Ronald Reagan. Chodziło o to, by w szkołach publicznych wprowadzić program profilaktyczny, bo ciąże nastolatek i choroby przenoszone drogą płciową stały się poważnym problemem. A najskuteczniejszą gwarancją ochrony jest abstynencja seksualna – mówi Gail Dignam, stanowa koordynatorka rządowego programu abstynencji dla stanu Luizjana. Według niej program ma bardzo wysoką skuteczność. Duży procent uczniów, którzy byli aktywni seksualnie, wybiera wstrzemięźliwość, a ci, którzy jeszcze nie rozpoczęli współżycia, trwają w postanowieniu. Liczba aborcji wśród młodocianych spadła o 2 tys. rocznie.

Ciągle tylko hify

W łódzkich szkołach program ma być wdrażany podczas 12 lekcji. Zamiast wychowania do życia w rodzinie? Obok wychowania do życia w rodzinie? Tego jeszcze nikt dokładnie nie wie. O szczegółach zdecydują dyrekcje szkół. Zajęcia prowadzić będą nauczyciele po tygodniowym kursie: matematycy, poloniści, angliści. Do programu zgłaszali się na ochotnika.

Program ma cztery filary: nauka komunikacji, asertywności, wyznaczania celów życiowych i fakty o zagrożeniach powodowanych przez ryzykowne zachowania – mówi Ewa West, przewodnicząca rady międzynarodowej fundacji Wiedzieć Jak, która wprowadza program w Polsce. – Jesteśmy realistami. Wiadomo, że 100 proc. nie wytrzyma w abstynencji, ale młodzi ludzie muszą mieć świadomość, jakie są skutki chorób przenoszonych drogą płciową. Nikogo do niczego nie zmuszamy, tylko podajemy informacje.

Informacje dotyczą AIDS, kiły, rzeżączki, chlamydii, wirusa HPV, który powoduje raka szyjki macicy i zabija setki tysięcy kobiet; tego, że prezerwatywa to rodzaj rosyjskiej ruletki, bo w 20 proc. przypadków nie chroni skutecznie przed AIDS. O szczepionce przeciw HPV się nie mówi, bo – jak deklaruje Ewa West – omawia się tylko środki całkowicie pewne, a prawdziwą pewność daje wyłącznie seksualna abstynencja aż do ślubu, a po ślubie małżeńska wierność.

Lena, drugoklasistka z liceum, poczuła się tymi informacjami nieco zbombardowana, bo pierwszego dnia było głównie o tym. – Ciągle tylko hify, choroby, trochę z tym przesadzają – mówi. – Poza tym ci Amerykanie są strasznie męczący. Zadają retoryczne pytania w stylu: czy boicie się chorób przenoszonych drogą płciową? I stoją nad człowiekiem, dopóki się nie odpowie: tak, boimy się.

Na kurs trafiła przypadkiem. Kolega podsunął jej informacje, że jest letnia szkoła liderów i to za darmo. Była mowa o abstynencji, ale myślała, że chodzi o alkohol i narkotyki. Plakat, owszem, wymyślała i rysowała, była na nim królewna zamknięta w wieży, czyli taka nietknięta aż do ślubu. – Mam wiele talentów i jak ktoś mi narzuci temat, mogę się nie zgadzać, ale zrobić potrafię – deklaruje.

Jasia, gimnazjalistka, też rysowała wbrew sobie, bo nie chciała, żeby potem do szkoły poszła zła opinia. Gdyby wiedziała, o co w tych kursach chodzi, w życiu by nie przyjechała, bo wstrzemięźliwość seksualna aż do ślubu interesuje ją mało. – Nie zamierzam szybko wychodzić za mąż, z doświadczenia rodzinnego wiem, co znaczy źle dobrane małżeństwo, więc zanim podejmę decyzję, muszę się przyjrzeć, upewnić – mówi.

Według jej oceny dwie trzecie uczestników kursu trafiło tu przypadkiem i mają bardzo mieszane uczucia. – Jest tu parę osób ze szkół katolickich, dla nich to chyba OK. Mnie się podoba idea klubów, bo uczą rozmowy, przyjaźni, integracji, ale żeby to były kluby o jakiejś innej tematyce.

Prawdziwa Miłość Zaczeka

Lena żadnego klubu nie zamierza zakładać, ale co do trendu na abstynencję, uważa, że może się przyjąć. – Jest teraz moda wśród gwiazd na jakieś pierścienie cnoty i inne bajery – mówi. – Komercja jak wszystko inne. Jedni zarabiają na antykoncepcji, a drudzy na cnotliwych gadżetach.

Moda na seksualną czystość aż do ślubu zaczęła się w Ameryce na fali ruchu konserwatywnego w latach 80. i 90. i była odpowiedzią konserwatystów na potężną presję popkultury lansującej seks jako rzecz wszechobecną i niemalże obowiązkową. Pierwszy powstał ruch Prawdziwa Miłość Zaczeka. Sięgnął po klasyczne marketingowe narzędzia: proste przesłanie, wsparcie gwiazd i dziesiątki typowych dla nastolatków gadżetów: czapeczki, koszulki. Tysiące uczniów podpisywało deklarację wytrwania w dziewictwie aż do ślubu i wspierało ideę moralnej czystości. „Za jej atrakcyjność odpowiada częściowo sposób podania: jest zgodny z najnowszymi modami i trendami, nowoczesny, optymistyczny, otwarcie komercyjny i moralnie autorytatywny. Dzięki organizacji Prawdziwa Miłość Zaczeka dziewica dziwaczka przechodzi metamorfozę w modną dziewicę” – pisze Elizabeth Abbot w „Historii celibatu”.

Dziewictwo stało się wręcz rodzajem subkultury. Promuje je także ruch Srebrnych Obrączek. Jego ikoną była Britney Spears, dopóki nie popadła w narkotyczno-erotyczne ekscesy. Dziś jej miejsce zajęła Miley Cyrus, gwiazda disneyowskiego serialu „Hannah Montana”, która w kontrakcie ma wpisany zakaz randkowania i całowania, a na palcu nosi pierścień czystości z diamentem w kształcie serca.

Program luizjański to rzecz z nieco innej bajki. Po pierwsze, jest to program edukacyjny, a nie trend popkulturowy, a po drugie, promocja dziewictwa nie jest w nim motywowana względami religijnymi, ale zdrowotnymi. Przynaj-mniej teoretycznie, bo w programie kursu szkolenia nauczycieli jednym z pierwszych punktów, zaraz po rozpakowaniu bagaży, była msza święta. – To był mój pomysł – przyznaje Ewa West. – Szukamy wsparcia we wszystkich grupach społecznych, a Kościół katolicki jest przecież taką grupą. Wolałaby, żeby było to nabożeństwo ekumeniczne, bo – jak mówi – ekumenizm to jej pasja, ale nie było takiej potrzeby. Uczestnicy okazali się zdeklarowanymi katolikami. Na mszę poszli wszyscy.

Według seksuologa prof. Zbigniewa Izdebskiego, program, który jako jedyną bezpieczną drogę promuje czystość, siłą rzeczy musi być postrzegany ideologicznie. – Ameryka to wielokulturowy, wieloetniczny kraj. Tam takie programy mogą być potrzebne. U nas wychowanie do abstynencji już jest. W szkołach są przecież dwie godziny religii tygodniowo. W kwestii abstynencji to chyba wystarczy. A gdy próbujemy mówić o neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej, podnosi się rumor – mówi. Co do skuteczności programu jest sceptyczny. Straszenie chorobami nie daje efektów, bo strach szybko mija. Ważniejsze jest przekazywanie rzetelnej wiedzy o seksualności. – Z danych WHO wynika, że im wyższy jest wśród młodzieży poziom wiedzy, tym późniejsza i bezpieczniejsza inicjacja.

Ogłoszone w 2007 r. badania przeprowadzone w USA przez firmę Mathematica Policy Research wykazały, że między młodzieżą, którą uświadamiano w szkołach według programów akcentujących wstrzemięźliwość, a uczniami, którzy nie uczestniczyli w tych programach, nie ma istotnych różnic pod względem wieku inicjacji seksualnej i liczby partnerów.

Cnota do matury

Trudno jednoznacznie ocenić program luizjański. Nikt przy zdrowych zmysłach nie jest zwolennikiem zbyt wczesnej inicjacji seksualnej młodzieży. Według Aleksandry Józefowskiej, prowadzącej grupę edukatorów seksualnych Ponton, wymuszane kontakty seksualne to poważny problem, z którym muszą się zmierzyć nastolatki. Dlatego każdy trening asertywności jest korzystny.

30 lat temu, gdy byłam w ich wieku, presja środowiska była ogromna. Teraz jest jeszcze większa – twierdzi Ilona, nauczycielka matematyki, absolwentka kursu. – Chodzi o to, by wrażliwym młodym ludziom stworzyć coś w rodzaju grupy wsparcia, żeby pod naciskiem nie zapierali się swoich przekonań; nadać komunikat: nie musisz tracić cnoty przed maturą.

Z drugiej strony czystość aż po ślub nie może być jedyną opcją, jaką proponuje się młodzieży. Może towarzyszyć edukacji seksualnej, nie powinna jej zastępować. A edukacja seksualna, nazwana w polskich szkołach przygotowaniem do życia w rodzinie, to jedna wielka katastrofa. Prawdopodobnie niewiele zmieni wprowadzane od 1 września rozporządzenie ministra edukacji: deklaracje mają teraz składać nie ci, którzy chcą chodzić na te lekcje, lecz ci, którzy odmawiają. Wcześniej było odwrotnie, ale ponieważ zajęcia organizowano albo o 7.00 rano, albo po lekcjach, rodzice nie posyłali na nie dzieci, by zaoszczędzić im trochę czasu.

Z raportu grupy Ponton, opracowanego na podstawie ankiet przysyłanych przez uczniów, wynika, że 40 proc. z nich w ogóle nie miało w szkole tego typu zajęć. Tych, którzy deklarują, że zajęcia odbywały się na wszystkich poziomach nauczania, jest nieco ponad 2 proc. W jednej czwartej przypadków lekcje prowadzili katecheci lub katechetki. To najliczniejsza grupa, która się tym zajmuje.

Uczniowie najczęściej skarżą się na niekompetencję prowadzących i na to, że zamiast obiektywnej wiedzy przekazują własne poglądy. Możliwość zadawania pytań i jakiejkolwiek dyskusji to rzadkość, o której wspomina 20 proc. ankietowanych. Opisy lekcji jeżą włos na głowie. To mieszanka ignorancji, pruderii i ideologicznego fanatyzmu. Do zapłodnienia dochodzi w jajniku, tampony przyrastają do pochwy, okresu można dostać w wieku 16 lat, a jak dziewczyna ma go wcześniej, to znaczy, że jest chora, seks przed ślubem jest nielegalny, zgwałcona dziewczyna sama jest sobie winna i należy na nią nałożyć ekskomunikę, antykoncepcja to wymysł szatana, rodzina z jednym rodzicem jest patologiczna i wyrastają w niej nienormalne dzieci – to tylko garść kuriozalnych przykładów nadesłanych przez uczniów. Tak wygląda polski kontekst luizjańskiego programu.

Ciąże, których nie ma

Łódzki magistrat udostępnił fundacji ośrodek w Grotnikach na zasadach komercyjnych, ale wsparł program finansowo z tzw. kapslowego, czyli ze środków na promocję zdrowego stylu życia. Jacek Człapiński, dyrektor Wydziału Edukacji, deklaruje, że zanim miasto wyłoży poważne pieniądze, będzie się przyglądać i badać efektywność programu. Problem w tym, że nie bardzo wiadomo, jak to zrobić. Zbierać deklaracje od młodzieży? Obserwować liczbę aborcji u nastolatek? Teoretycznie w Polsce ich nie ma, a raczej nie należy oczekiwać, że podziemie ginekologiczne zaangażuje się w ewaluację programu.

Może w ramach grantu zlecimy łódzkiemu Uniwersytetowi Medycznemu, by w ciągu kilku lat przyjrzał się liczbie chorób przenoszonych drogą płciową wśród młodzieży – zastanawia się Jacek Człapiński. Przyznaje, że sam wiąże z programem więcej obaw niż nadziei. Nadzieję lokuje głównie w klubach. – Tylko przekaz od rówieśników może skutecznie przekonać młodych, że dziewictwa nie trzeba się wstydzić – mówi.

Nie ma jeszcze pomysłu, jak będą się nazywały szkolne kluby. Na koniec kursu ma być w tej sprawie burza mózgów. W Ameryce są to po prostu kluby abstynenta, ale w Polsce to się kojarzy z ruchem AA. Więc raczej nie. Kluby dziewic? Prawiczków? Jeszcze gorzej.

Olga ma na ręku pomarańczową opaskę z napisem abstinence. To wyróżnienie, bo wczoraj wybrano ją na przewodniczącą. We wrześniu zamierza założyć klub w swoim gimnazjum. Nie obawia się, że ją wyśmieją. W podstawówce śmiali się, że nosi okulary, więc jest przyzwyczajona. Na początku nie będzie tłumaczyć, o co chodzi, rozpuści plotkę, tak żeby ludzi zainteresować. Z nazwą nie będzie problemu, klub abstynenta, po prostu. Przed kursem nie znała słowa abstynencja. Brzmi dobrze, bo tajemniczo.

Rys. Mirosław Gryń 

 

Polityka 36.2009 (2721) z dnia 05.09.2009; Kraj; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Abstynencja jest sexy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną