W zgodnej opinii komentatorów Barack Obama niewiele wskórał podczas bardzo oczekiwanej wizyty w Chinach. Gospodarze nie ulegli także w kwestii dość podstawowej: pisowni nazwiska dostojnego gościa.
Waszyngton nalegał na Oubamę, jak w słowie Ouzhou, oznaczającym Europę; tą wersją na użytek chiński posługują się Amerykanie, bo fonetycznie bliższa jest angielszczyźnie, stosowana jest także w Hongkongu i na Tajwanie. Pekin widzi sprawy po swojemu – i obstaje przy Aobamie, jak w aolinpike, co oznacza olimpiadę.