Kraj, który ciągle jeszcze kojarzy się z wyzyskiem pracowników i kopiowaniem zagranicznych rozwiązań, od wielu lat systematycznie buduje podstawy nowoczesnej gospodarki. Wystarczy spojrzeć na statystyki zgłoszeń patentowych. Jak odnotował brytyjski „The Economist”, już w zeszłym roku chińscy wynalazcy przegonili firmy zagraniczne pod względem przyznanych w Chinach patentów. Pod względem liczby zgłoszeń dominują już od trzech, czterech lat, a ponieważ przygotowanie aplikacji to wieloletni proces, można spodziewać się, że rzeczywiście w 2012 r. Chiny staną się fabryką innowacji, zalewającą świat nowymi technologiami z podobnym zapałem jak dekadę temu tanimi zabawkami.
Dziś zachodnie koncerny toczą kosztowne procesy z firmami chińskimi o ochronę własności intelektualnej. Tyle tylko, że coraz częściej to Chińczycy są stroną skarżącą. I wygrywającą. Strukturalnie chińska gospodarka ciągle jest zacofana, jeśli patrzeć na ogólne statystyki innowacyjności. Problem w tym, że rozwój w Chinach ma charakter wyspowy.
W wielu dziedzinach (niektórzy analitycy szacują, że w zakresie 60 proc. kluczowych dla współczesnej gospodarki technologii) Chińczycy osiągnęli poziom światowy. Elektronika, sprzęt infrastruktury telekomunikacyjnej i sieciowej, systemy kolejowe, samochody elektryczne, energetyka, przemysł lotniczy – to dziedziny, w których chińskie firmy mają zamiar odgrywać rolę liderów. Pomaga im w tym zarówno wielkość inwestycji, jak i apetyt wewnętrznego rynku.
Potęga naukowa
Tylko w ubiegłym roku Chiny wydały 440 mld dol. na inwestycje w energetykę i rozwój nowych technologii energetycznych.