Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Chopin na dwa pianina

Na Majorce kłócą się o Chopina

Cela nr 4 w dawnym klasztorze kartuzów w Valdemossie. Czy na tym pianinie tworzył Chopin? Cela nr 4 w dawnym klasztorze kartuzów w Valdemossie. Czy na tym pianinie tworzył Chopin? Agnieszka Sowa / Materiały prywatne
Valdemossa to miasteczko na Majorce, w którym przebywali Fryderyk Chopin i George Sand. Ale gdzie konkretnie mieszkali – o to toczy się dziś walka w sądzie.

Spór o krótki pobyt na Majorce (zima 1838/39 r.) zaczął się niedługo po tym, jak para artystów opuściła wyspę. Od niemal 80 lat w dawnym klasztorze kartuzów w Valdemossie można zwiedzać dwie różne cele Chopina, i w każdej podziwiać pianino kompozytora, na którym powstały 24 preludia. Do obu muzeów jest jeden bilet. Dwie rodziny, które są właścicielami dwóch chopinowskich apartamentów, mimo pozorów zgody finansowej, w przyjaźni nie żyją i konkurują o prawo do chopinowskiej wyłączności. Historycy i biografowie Chopina nie wydali ostatecznego werdyktu. Spór o autentyczność cel i instrumentów rozstrzygnie sąd. Pierwsza rozprawa już się odbyła.

Prawda na jubileusz

Tu chodzi o prawdę historyczną – mówi Gabriel Quetglas, przedstawiciel spółki Quetglas Tous, do której należy cela nr 4 w dawnym klasztorze. To on pozwał do sądu właścicielkę celi nr 2 Rosę Capllonch Ferra, zarzucając jej nieuczciwą reklamę i wprowadzanie turystów w błąd. Quetglas zapewnia, że jego celem nie są korzyści finansowe. Proces kosztuje. A wygrana nie sprawi, że konkurencyjne muzeum przestanie istnieć. – Mają bardzo cenną kolekcję manuskryptów i rzeczy osobistych Chopina – przyznaje Gabriel Quetglas.

Chopinowi, muzeum i dochodzeniu prawdy historycznej właściciel celi nr 4 poświęca cały swój czas. Kocha książki, szperanie w bibliotece, nawet zapach kurzu na starych foliałach. Tak było zawsze. Całymi godzinami towarzyszył ojcu w bibliotece. A Chopin to najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa. W domu mówiło się o nim jak o bliskim krewnym. W suterenie domu na starówce w Palmie Quetglas ma biuro wypełnione po brzegi książkami, dokumentami, wycinkami z gazet. – To nasz materiał dowodowy na rozprawę – mówi Gabriel. – Chcieliśmy zdążyć na jubileuszowy Rok Chopinowski i udało się.

Rosa Capllonch Ferra mieszka w Palmie, a na lato przeprowadza się do Valdemossy. Nad muzeum ma mansardę, którą wyremontował jeszcze jej dziadek. – Dziadkowie kupili celę nr 2 w 1916 r. jako letnie mieszkanie i początkowo zajmowali trzy pomieszczenia na dole – opowiada Rosa. Ale gdy coraz więcej osób zaczęło zaglądać, pytać, czy to właśnie tu mieszkali Chopin i Sand, zaadaptowali dla siebie strych. Powoli dojrzewała idea stworzenia muzeum.

Chopin i Aurora Dupin, baronowa Dudevent, jak brzmiało prawdziwe nazwisko George Sand, przypłynęli do Palmy 8 listopada 1838 r. To był pomysł pisarki, która miała ochotę na romantyczną wyprawę z młodszym kochankiem. Pretekstem był stan zdrowia jej syna Maurycego. Lekarz zalecił chłopcu, cierpiącemu na reumatyzm, spędzenie zimy w cieplejszym klimacie. George Sand uznała, że dobrze zrobi to także Chopinowi, który przekaszlał całą poprzednią zimę w Paryżu.

Przypłynęli na Majorkę; okazało się, że w Palmie nie ma ani jednego hotelu. W piątkę para kochanków, dwójka dzieci i służąca wynajęli dwa pokoiki na Calle de Marina. Nieumeblowane i bez okien. Po tygodniu uciekli do podmiejskiej miejscowości Establiments, gdzie znaleźli dom letniskowy. Wygodna willa Son Vent zachwyciła artystów, dopóki nie zaczęły się ulewne deszcze. Nie było ogrzewania, okna przeciekały. Chopin zachorował, a jego kaszel sprawił, że okoliczni mieszkańcy zaczęli plotkować o gruźlicy, właścicielka pozbyła się więc kłopotliwych lokatorów.

Bezdomnym artystom pomógł konsul francuski, który doradził Valdemossę. W połowie grudnia przybyli do malutkiej miejscowości w dolinie otoczonej z trzech stron górami. W klasztorze, z którego trzy lata wcześniej zostali wysiedleni mnisi (a całość podzielono i sprzedano prywatnym właścicielom na licytacji), wynajęli trzyizbową celę.

Chopin i Sand spędzili na wyspie 98 dni. Podobno była to jedna z najsroższych zim na Balearach, wyjątkowo wietrzna i deszczowa. Mimo trudności, fatalnej pogody i choroby kompozytora, dla obojga artystów był to bardzo dobry czas. Chopin skomponował tu większość swoich preludiów, w tym słynne Preludium deszczowe, Poloneza a-dur i balladę f-dur, zainspirowaną „Świtezianką” Mickiewicza. Sand napisała w tym czasie „Spirydiona”.

Gra w numerki

Valdemossę, niespełna dwutysięczne miasteczko, odwiedza co roku milion gości. Przechodzą z jednego muzeum do drugiego, cele nr 2 i 4 dzieli raptem kilka metrów klasztornego korytarza. Burmistrz Francesco J. Mulet Jiménez uważa, że spór o autentyczność chopinowskich cel szkodzi miasteczku, które tylko z Chopina żyje. Więc może dobrze, że sprawa ma szanse znaleźć wreszcie rozwiązanie. Tylko że do tej pory nikomu nie udało się ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, w której celi mieszkała para artystów.

W 1935 r. próbę ustalenia historycznej prawdy podjął hiszpański minister kultury, powołując specjalną komisję. Historycy muzyki, biografowie Chopina i architekci przez dwa lata pracowali w archiwach madryckich i w Valdemossie. Potem odbyło się głosowanie. Sześć głosów oddano na celę nr 2 (własność Rosy Capllonch Ferra) i sześć – na celę nr 3, która obecnie też należy do Rosy i jej rodziny. O wyniku musiał zadecydować przewodniczący komisji i wskazał na celę nr 3, jedyną, która nie pretenduje do miana chopinowskiej. Nie jest też przez rodzinę Capllonch Ferra udostępniana turystom, a służy jako biblioteka i biuro w trakcie dorocznego festiwalu chopinowskiego.

– Bo to rzeczywiście była cela nr 3, wówczas własność proboszcza parafii San Nicolas w Palmie – mówi Quetglas. – I jest na to wiele dowodów, choćby umowa najmu, jaką podpisała George Sand z proboszczem. A także rękopis „Zimy na Majorce”, obecnie w muzeum w Paryżu, w którym również jest wzmianka o celi nr 3. Problem polega na tym, żeby ustalić, która cela była wówczas celą nr 3.

Gabriel Quetglas twierdzi, że numeracja została zmieniona na początku XX w. Cela opata nigdy nie miała numeru. Tak jest i teraz. Następna cela za nią to dwójka własność Rosy Capllonch Ferra, jedno z dwóch dzisiejszych muzeów. Jednak według Quetglasa, ta cela na początku była jedynką. Zatem cela nr 3 to dzisiejsza cela czwarta, należąca do Gabriela Quetglasa i jego rodziny. – Potrafimy to udowodnić – zapewnia.

 

Argument z widokiem

Do tej pory koronnym argumentem Quetglasa był rysunek Maurycego, syna George Sand. 15-letni chłopiec, który później został malarzem, jest autorem całej serii rysunków przedstawiających klasztor w Valdemossie i górskie pejzaże. Ważny jest jeden szkic, zatytułowany „La Cellule” (Cela), ukazujący krajobraz widziany z okna apartamentu. I według rzeczoznawców rysunek namalowany jest z perspektywy okna celi nr 4 lub z należącego do niej ogródka.

Ekspertyzę zamówił Gabriel Quetglas już kilka lat temu. Rosa Capllonch Ferra i jej brat podważają ten argument. – Chłopiec był jeszcze dzieckiem – mówi Rosa. – Rysował bardzo ładnie, ale nie zawsze wiernie oddawał szczegóły. Na innym jego rysunku, z perspektywy katedry, widnieje wieża, której w rzeczywistości tam nie mogło być widać.

Jeszcze bardziej skomplikowana jest sprawa pianina. Przed wyjazdem na wyspę Chopin zamówił w Paryżu instrument u znanego producenta pianin i fortepianów Camille’a Pleyela. Polski muzyk najchętniej grał i komponował właśnie na jego instrumentach. Jednak zamówione pianino najpierw zaginęło w podróży, potem tygodniami stało w porcie w Palmie, bo urzędnicy naliczyli gigantyczne cło. Według jednej wersji, instrument dotarł na trzy tygodnie przed wyjazdem kompozytora, według innej – w połowie pobytu.

Pianino Pleyel jest dziś w celi nr 4. Wyjeżdżając Chopin i Sand nie chcieli po raz drugi płacić wysokiego cła i zostawili je dyrektorowi banku, w którym Sand miała otwarte konto. Pianino, jeszcze nie do końca spłacone, było zapewne formą rozliczenia. W bankierskiej rodzinie przechodziło z pokolenia na pokolenie. Obecnymi jego właścicielami są spadkobiercy dyrektora banku, bracia Quetglas. Instrument jest największą dumą ich chopinowskiego muzeum.

Tuż obok, w celi nr 2, jest inne pianino, marki Oliver-Suau. Rosa Capllonch Ferra nie podważa autentyczności instrumentu Pleyela. Twierdzi tylko, że Chopin otrzymał paryskie pianino tak późno, że słynne preludia powstały na instrumencie, który jest własnością jej rodziny. Na „starym, biednym majorkańskim pianinie”, jak określała je w listach do przyjaciółki George Sand, żaląc się, że jej genialny ukochany nie ma na czym grać.

– Pleyel dotarł do Chopina w pierwszych dniach stycznia – mówi Gabriel Quetglas. – To na nim dokończył swoje dzieła, choć wcześniej na pewno grał na tutejszym instrumencie, jednak nie na tym, który stoi w celi nr 2.

Główny zarzut wobec Rosy Capllonch Ferra oparty jest na oktawach. – Pianino w celi nr 2 ma 6 i trzy czwarte oktawy. Takich instrumentów w 1838 r. nie było nigdzie na świecie, a co dopiero tutaj, na biednej wyspie – twierdzi Quetglas. – Paryski, nowiutki wówczas Pleyel, robiony na miarę dla mistrza i przez mistrza, ma tylko 6 i pół oktawy.

Co więcej, dziadek Rosy Capllonch, Bartomeu Ferra, w swojej książce, wydanej w 1930 r., pisze, że majorkańskie pianino zaginęło gdzieś na zawsze. – Rok później stawia instrument w celi nr 2 – mówi Quetglas. – W kolejnym wydaniu jego książki, z 1932 r., nie ma wzmianki o tym, że majorkańskie pianino Chopina przepadło na wieki.

Biegły sądowy stwierdził, że ze względu na szczegóły konstrukcji byłoby bardzo trudno udowodnić, że pianino majorkańskie pochodzi sprzed 1838 r.

Festiwalowa karuzela

Pierwszy na świecie Festiwal Chopinowski odbył się właśnie w Valdemossie w 1930 r. Pomysłodawcą i organizatorem był kompozytor z Majorki John Maria Thomas. Dziadkowie Rosy Capllonch, malarz Bartomeu Ferra i pianistka Aine Marie Boutroux, użyczyli znajomemu muzykowi swojego mieszkania. W celi nr 2 było festiwalowe biuro. Aine Marie Boutroux, Francuzka z pochodzenia, poznała Aurorę Lauth Sand, wnuczkę sławnej pisarki. To Aurora przekazała do Valdemossy wiele pamiątek po George Sand i polskim kompozytorze. Od niej również dostali album rysunków, akwareli i pasteli Maurycego, które tutaj powstały. Potem dziadek Rosy, Bartomeu, kupił od Artura Heflera największą prywatną kolekcję manuskryptów i prywatnych rzeczy Chopina.

Festiwale przerwała w 1936 r. wojna domowa i długie lata dyktatury Franco. W 1965 r. Aine Marie Boutroux zarejestrowała pierwsze stowarzyszenie kulturalne na Majorce i reaktywowała koncerty chopinowskie. Gdy miała 86 lat, była świadkiem, jak jej dzieci i wnuki postanowiły powrócić do idei festiwalu. Rodzina założyła w 1981 r. stowarzyszenie Festivals Chopin de Valdemossa, które co roku w sierpniu organizuje Festiwal Chopinowski. Przewodniczącą stowarzyszenia jest teraz Rosa Capllonch Ferra, a wcześniej były jej matka i babka.

Muzeum w celi nr 4 oficjalnie powstało rok później niż to w celi nr 2. W 1928 r. na Majorkę przyjechał Edouard Ganche, biograf Chopina. Skontaktował się z dziadkiem Gabriela Quetglasa, który w swoim mieszkaniu w Palmie miał pianino Pleyela. Ganche pojechał do Valdemossy i próbował ustalić, w której celi mieszkali Chopin i Sand. Później, już we Francji, natrafił na rysunki Maurycego. On pierwszy zwrócił uwagę, że na ich podstawie można spróbować ustalić, gdzie mieszkali artyści.

– Dziadek pojechał do Valdemossy i okazało się, że rysunek wskazuje na celę nr 4, która akurat była na sprzedaż – opowiada Quetglas. – Za radą Ganche’a kupił ją i od razu przywiózł tam pianino Chopina.

Wtedy zaczął się konflikt i rywalizacja między rodzinami Quetglas i Ferra. Dziś Gabriel Quetglas także organizuje Festiwal Chopinowski, pod nazwą Pianino.

Polityka 38.2010 (2774) z dnia 18.09.2010; Ludzie i obyczaje; s. 104
Oryginalny tytuł tekstu: "Chopin na dwa pianina"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną