Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Matki z placu Majowego

ARGENTYNA: Matki zaginionych wystawiają rachunek dyktaturze

Nora Morales de Cortinas, jedna z liderek ruchu Matek z Placu Majowego, obok ściany z nazwiskami ludzi zaginionych w latach 1976–83 pod rządami wojskowych. Nora Morales de Cortinas, jedna z liderek ruchu Matek z Placu Majowego, obok ściany z nazwiskami ludzi zaginionych w latach 1976–83 pod rządami wojskowych. Marcos Brindicci/Reuters / Forum
Emerytki z własnym radiem, gazetą oraz radykalnymi poglądami politycznymi. Ich znakiem rozpoznawczym jest charakterystyczne nakrycie głowy. Brzmi znajomo? Pozory mylą. Jesteśmy w Buenos Aires.
Dziewczynka ze zdjęcia zrobionego w dniu jej komunii ponad 10 lat później zostanie porwana jako działaczka związków zawodowych. Jej miesięcznego wówczas syna porywacze oddali sąsiadom.Pierre-Yves Ginet/EK Pictures/Forum Dziewczynka ze zdjęcia zrobionego w dniu jej komunii ponad 10 lat później zostanie porwana jako działaczka związków zawodowych. Jej miesięcznego wówczas syna porywacze oddali sąsiadom.
Nora Morales de Cortinas przyłączyła się do ruchu Matek na samym początku i do dziś jest jego aktywistką. Jej syn Gustavo zniknął w 1977 r.Pierre-Yves Ginet/EK Pictures/Forum Nora Morales de Cortinas przyłączyła się do ruchu Matek na samym początku i do dziś jest jego aktywistką. Jej syn Gustavo zniknął w 1977 r.
85-letnia dziś Josefa Garcia de Noia (zwana Pepą), jedna z założycielek ruchu, pieczołowicie przechowuje zdjęcie swej porwanej w 1976 r. córki Marii.Pierre-Yves Ginet/EK Pictures/Forum 85-letnia dziś Josefa Garcia de Noia (zwana Pepą), jedna z założycielek ruchu, pieczołowicie przechowuje zdjęcie swej porwanej w 1976 r. córki Marii.
Pamiątkowe zdjęcie z placu Majowego, na którym w 1977 r. po raz pierwszy protestowały matki zaginionych, gdy dyktator odmówił im audiencji.Pierre-Yves Ginet/EK Pictures/Forum Pamiątkowe zdjęcie z placu Majowego, na którym w 1977 r. po raz pierwszy protestowały matki zaginionych, gdy dyktator odmówił im audiencji.
Tak plac Majowy wygląda obecnie.Adam Komarnicki/Polityka Tak plac Majowy wygląda obecnie.
Ruch Matek z Placu Majowego zdołał nie tylko przetrwać ponad 30 lat, lecz także stać się ważnym graczem na politycznej scenie Argentyny. Na fot.: tegoroczny marsz upamiętniający protest Matek.LEO LA VALLE/EFE/Forum Ruch Matek z Placu Majowego zdołał nie tylko przetrwać ponad 30 lat, lecz także stać się ważnym graczem na politycznej scenie Argentyny. Na fot.: tegoroczny marsz upamiętniający protest Matek.

Tekst ten został wyróżniony w organizowanym przez Amnesty International konkursie Pióro Nadziei 2012.

*

Jeśli demonstracja w Buenos Aires, to tylko na placu Majowym. Przenośnych barierek, które otaczają pałac prezydencki, zwany potocznie Różowym Domem, nie wynosi się nawet na noc. Ale dziś jest gorące czwartkowe popołudnie i nawet sprzedawcy pamiątek nie mają ochoty zaczepiać snujących się po placu turystów. Mimo to niedaleko stojącego pośrodku placu obelisku, symbolu wolności, zaczynają się powoli zbierać ludzie. Na pierwszy rzut oka to demonstranci, ale policjanci z zaparkowanej w pobliżu furgonetki nie wydają się nimi specjalnie zainteresowani. Nie bez powodu – trudno sobie wyobrazić, że grupa starszych kobiet w białych chustach na głowie zaatakuje Różowy Dom.

Zbliża się godz. 15.30 i grupka liczy ok. 40 osób. Atmosfera jest piknikowa – widać, że staruszki się znają. Mija jeszcze pięć minut i demonstrantki rozpoczynają marsz wokół obelisku. Kobiety w białych chustach idą w pierwszym rzędzie, za nimi reszta grupy. Wszyscy spokojnym krokiem robią kilka rund, ze zrozumieniem reagując na wycelowane w nich aparaty fotograficzne teraz już trochę bardziej ożywionych turystów. – Ze względu na upał postanowiłyśmy chodzić trochę krócej – wyjaśnia przez megafon korpulentna kobieta w zasłaniających pół twarzy okularach słonecznych. To Hebe de Bonafini, energiczna szefowa Matek z Placu Majowego. Ta wyrosła w trakcie dyktatury wojskowej lat 70. organizacja jest od niedawna ważnym graczem na scenie politycznej w Argentynie.

Nie ma ciała – nie ma zbrodni

Większość dziarskich staruszek przyszła na plac po raz pierwszy w kwietniu 1977 r. To był akt desperacji, gdy nie uzyskały audiencji u urzędującego wówczas w Różowym Domu Jorge’a Videli, u którego szukały informacji na temat swoich zaginionych dzieci oraz mężów. Lata 1976–83 to czarny okres w historii Argentyny. Na polecenie rządzącej krajem wojskowej junty tajna policja, a czasem po prostu zwykłe bojówki porywały przeciwników reżimu: z ulicy, domu, pracy. Trafiali bez wyroku do tajnych obozów i więzień, tam ich torturowano i większość zabijano. Do pozbycia się dowodów służyły tzw. loty śmierci – ciała, a często żywych ludzi, wyrzucano z samolotu do Atlantyku lub do rzeki La Plata. Przez policję porwani byli uznawani za zaginionych, a władze oficjalnie nic na temat tego procederu nie wiedziały.

Była to skuteczna metoda pozbywania się i zastraszania przeciwników politycznych. Umożliwiała przy okazji władzy wyparcie się odpowiedzialności za zbrodnie – wyjaśnia Fábián Mettler, historyk z Uniwersytetu w Buenos Aires. Nie ma ciała – nie ma zbrodni, nie ma zbrodni – nie ma winnych, nie ma winnych – nie ma procesu i dowodu na zaangażowanie władzy. Ludzie, mówiła władza, czasami po prostu znikają.

Organizacja Matki z Placu Majowego została założona wkrótce po pierwszym zgromadzeniu na placu. Chodziło o to, żeby i inni się dowiedzieli, że znikają ludzie. Początki były trudne, kilka kobiet porwano i nigdy nie wróciły do domów. Przełom nastąpił w 1978 r., gdy Argentyna stała się obiektem zainteresowania całego świata podczas organizowanych w tym kraju mistrzostw świata w piłce nożnej. Inauguracyjny mecz pomiędzy RFN a Polską odbył się w czwartek 1 czerwca. Uwaga wojskowych oraz międzynarodowych mediów skupiła się na stadionie klubu River Plate, w północnej części miasta; podczas ceremonii w niebo wzleciały białe gołębie.

W tym samym czasie, kilka kilometrów na południe, telewizja holenderska nagrywała przemarsz kilkunastu kobiet wokół obelisku na placu Majowym. Materiał wyemitowano potem na całym świecie.

Matki zaczęły być sławne. Wyjeżdżały za granicę, aby opowiedzieć o losie zaginionych. Reżim nie mógł już z nimi walczyć. Coraz więcej skrzywdzonych kobiet szukało z Matkami kontaktu. Dwa lata później było ich już 2 tys. Zaczęły nosić białe chusty. Zawijały na głowie tetrowe pieluchy, które symbolizowały ich zaginione dzieci.

Od 1979 r. na czele organizacji stoi Hebe de Bonafini. Zanim jej zaangażowani politycznie synowie, Jorge i Raul, zostali porwani, Hebe – jak sama przyznaje w licznych wywiadach – była kurą domową. Potem polityka zabrała jej dzieci i nadała sens dalszemu życiu. Dziś de Bonafini stoi na placu i żarliwie broni niesłusznie, jej zdaniem, wyrzuconego z pracy dyrektora szpitala. Zazwyczaj jednak komentuje wydarzenia polityczne oraz informuje o działalności Matek: zebraniach, wykładach, manifestacjach.

Dom dla obywatela

Matki na placu nie mówią już o zaginionych. Niczyj syn nie wrócił do domu. Hebe wyjaśnia: – Zaczęłyśmy się zastanawiać, co jest teraz dla nas najważniejsze: rozliczenie tych zbrodniarzy czy kontynuowanie dzieła naszych zaginionych dzieci? Było dla nas oczywiste, że to drugie, więc postanowiłyśmy pozostawić rozliczenie junty prawnikom.

W rezultacie starsze panie zaangażowały się w budowę domów dla najuboższych. Jest to część ich projektu o nazwie Wspólne Marzenia, którego adresatem są biedni mieszkańcy otaczających Buenos Aires slumsów, zwanych villas. Hebe tłumaczy: – Nasze dzieci były zaangażowane w poprawę sytuacji materialnej biedoty. Chodzi w sumie o prawa człowieka. Jednym z podstawowych jest prawo do posiadania własnego domu, bieżącej wody i edukacji.

Wspólne Marzenia to próba podjęcia walki z wykluczeniem społecznym. Mieszkańcy villas nie mają zazwyczaj porządnych kwalifikacji, rzadko pracują, a jeśli już, to na czarno. Włączanie ich do społeczeństwa odbywa się w dwojaki sposób: osoby pracujące na budowie domów są przyuczane do zawodów takich jak stolarz, hydraulik, elektryk, uczestniczą też w szkoleniach z prawa pracy oraz pogadankach o prawach obywatelskich. – Jednym z problemów Argentyny jest głęboko zakorzeniony klientelizm – ubolewa Gustavo Curcio, szef organizacji pozarządowej Voluntarios Sin Fronteras, która również pomaga mieszkańcom villas. Politycy, głównie w okresie wyborczym, obiecują biednym przywileje lub różne dobra materialne w zamian za głos w wyborach. Najgorsze, że ten chory system działa, nie poprawiając sytuacji biedoty.

Kryzys gospodarczy z 2001 r. doprowadził do znacznego zubożenia społeczeństwa i dopiero dobra koniunktura na produkty rolne w ostatnich kilku latach poprawiła sytuację Argentyny. Projekty Matek w villas ruszyły pełną parą w 2006 r., udało się im wybudować już prawie 5 tys. mieszkań, sześć szpitali, dwa centra zdrowia oraz przedszkole.

 

 

Matka rewolucji

Fundusze na działalność Wspólnych Marzeń pochodzą przede wszystkim ze środków publicznych, więc Matki potrzebują wsparcia politycznego. Zmarły niedawno były prezydent Nestor Kirchner był wielkim przyjacielem organizacji, a obecna prezydent, była pierwsza dama Cristina Kirchner, kontynuuje dzieło męża. W latach 70. oboje działali aktywnie w studenckich organizacjach politycznych. Wielu ich przyjaciół z tamtego okresu zostało porwanych i zabitych.

Kirchnerowie nie mają dobrej prasy za granicą, gdzie krytykowani są za walkę z mediami, ręczne sterowanie gospodarką, bliskie kontakty z Hugo Chavezem i że wzbogacili się na prezydenturze. Argentyńczycy są w ocenie rządów Kirchnerów dużo bardziej podzieleni, ale dość powszechnie doceniają ich zaangażowanie w rozliczenie czasów dyktatury. Poprzednie rządy tę kwestię albo ignorowały, albo stawały wręcz po stronie wojskowych – seria aktów prawnych w latach 1986–90 zapewniła im praktycznie bezkarność. Dopiero w 2005 r. Nestor Kirchner, zaskarżając wcześniejsze amnestie do Sądu Najwyższego jako niezgodne z konstytucją, doprowadził do wznowienia procesów ludzi związanych z dyktaturą. Główni protagoniści, w tym Jorge Videla, zostali skazani na więzienie w grudniu 2010 r., około dwóch miesięcy po nagłej śmierci Nestora z powodu niewydolności układu krążenia.

Kirchnerowie byli zawsze pełni podziwu dla Matek, co przełożyło się na wsparcie finansowe i merytoryczne dla organizacji. Dyrektorem finansowym Wspólnych Marzeń jest była minister finansów w rządzie Nestora, a na prowadzonym przez Matki uniwersytecie wykłada wiele prominentnych figur rządowych. Dlatego też najważniejszym celem organizacji w tym roku jest wsparcie reelekcji Cristiny w październikowych wyborach prezydenckich. Matki agitują na jej rzecz poprzez własne media: radio Głos Matek oraz miesięcznik „Wspólne Marzenia”, a także podczas czwartkowych marszów na placu Majowym. Hebe stoi również na czele nieformalnego komitetu poparcia obecnej prezydent; kobiety w nim działające określają siebie jako Las Cristinas.

Zaangażowanie wyborcze zdominowało obecną działalność organizacji do tego stopnia, że nawet marcowe obchody 35 rocznicy zamachu stanu przerodziły się w jawny wiec poparcia dla urzędującej głowy państwa. – Prezydent z partii opozycyjnej nie byłby aż tak zaangażowany w promowanie praw człowieka oraz pomoc ubogim, a już na pewno patrzyłby dużo mniej łaskawym okiem na Matki – uważa Gustavo Curcio. Ale Matki swoim zaangażowaniem politycznym ryzykują utratę dobrej reputacji wśród Argentyńczyków, którzy woleliby je widzieć z dala od bieżącej polityki. Hebe wydaje się tym jednak nie przejmować: – Zawsze się znajdzie ktoś, kto nas krytykuje.

Hebe ma obecnie 82 lata, wygląda na 60, a swoją energią mogłaby obdzielić kilka sporo młodszych osób. Na placu zachowuje się jak przywódca związkowy: chwytliwe hasła, prosty przekaz, świetny kontakt z tłumem. W rozmowie w cztery oczy przypomina jednak bardziej szefową ważnej instytucji: jest skupiona na klarownym wyjaśnieniu celów organizacji, ma przemyślane argumenty. Na ścianach jej gabinetu wiszą wspólne zdjęcia z Fidelem Castro, Hugo Chavezem i Evo Moralesem, którego uważa za swojego przyjaciela.

Podobnie jak jej towarzysze rewolucjoniści, Hebe jest przeciwniczką kapitalizmu, międzynarodowych korporacji oraz polityki rządu amerykańskiego. – Ameryka to tak naprawdę państwo terrorystyczne, które samo wszczęło wiele wojen. Obama miał być inny, ale w istocie to jest biały i taki sam jak wszyscy inni. Nie zamknął więzienia w Guantanamo, choć obiecywał.

Hebe sama siebie określa jako matkę rewolucjonistkę; w księgarni w siedzibie organizacji można znaleźć książki Lenina, Engelsa, Trockiego, a dzieła związane z marksizmem stanowią całkiem pokaźny osobny dział. Politolodzy z Buenos proszą jednak, by pamiętać, że lewicowość w Ameryce Łacińskiej ma inne znaczenie niż w krajach europejskich, doświadczonych rządami komunistów. Dla Matek lewicowość oznacza wrażliwość na wykluczenie społeczne oraz walkę o godność i prawa człowieka. Bohaterami tej walki są takie historyczne postaci rewolucjonistów latynoamerykańskie, jak podkomendant Marcos oraz oczywiście Ernesto Che Guevara, którego wizerunek Hebe nosi dumnie na swoim fartuchu w autorskim i wielokrotnie nagradzanym programie telewizyjnym o gotowaniu i polityce. Lewicowość Matek przejawia się również w ich stosunku do religii, a przede wszystkim instytucji Kościoła katolickiego. – Kościół to wciąż jest organizacja faszystowska. Księża są zacofani i nadmiernie konserwatywni – nie przebiera w słowach Hebe. Te poglądy to skutek zaangażowania Kościoła po stronie junty.

Emerytura nie dla Matek

Chociaż na czele organizacji stoi 82-latka, a o wszystkim decyduje 20-osobowe gremium składające się z samych emerytek, to ludzie młodzi prowadzą audycje, piszą artykuły oraz zarządzają projektami wymyślanymi przez staruszki. Matki sprawują nad wszystkim kontrolę, a Hebe można regularnie usłyszeć na antenie radia Głos Matek. Można też przeczytać jej wywiady ze znanymi Argentyńczykami w magazynie „Wspólne Marzenia”. W styczniowym numerze gościem specjalnym był Diego Maradona.

Hebe jest zadowolona, bo dzięki młodym w matczynych mediach Argentyna uważa je za nowoczesne i postępowe. To dla niej komplement. Jedna z najbardziej popularnych audycji w założonym w 2005 r. radiu promuje ruch feministyczny. Młode kobiety buntują się przeciw dominującej kulturze macho. Matki debatują na temat aborcji i legalnych od niedawna związków partnerskich. Ponadto mocno wspierają różnego typu mniejszości: seksualne, narodowościowe, rasowe. Kwintesencją tego nastawienia jest często powtarzane przez Hebe sformułowanie: inny to ja. Media Matek, jeśli chodzi o wyznawane poglądy, są dokładną odwrotnością tych skierowanych do ich moherowych rówieśniczek w Polsce.

Miasto Buenos Aires uznało obszar znajdujący się wokół obelisku na placu Majowym za miejsce historyczne i obecnie Matki maszerują po chodniku z wymalowanymi na nim białymi chustami. Sława Matek przekracza granice Argentyny – podczas swojej niedawnej pierwszej oficjalnej wizyty zagranicznej Dilma Rousseff, nowo wybrana prezydent sąsiedniej Brazylii, zaangażowana w młodości w lewicowe ruchy partyzanckie, poprosiła o włączenie spotkania z Matkami do programu wizyty.

Bardzo łatwo byłoby Matkom usadowić się wygodnie w roli symbolu walki i autorytetu moralnego – i cieszyć się spokojną starością. Łatwo by też było skupić się na odgrywaniu roli, w jakiej widzi je społeczeństwo: strażnika pilnującego rozliczenia zbrodni dyktatury wojskowej. Jest inaczej. – Zamieniłyśmy ból w walkę. Ból sprawia, że człowiek gorzknieje, dlatego ważna jest zamiana tego stanu w pozytywne działanie – wyjaśnia Hebe, która z rąk dyktatury straciła trójkę dzieci, męża oraz ojca.

Przesłanie trochę polityka, trochę rewolucjonistki, ale przede wszystkim matki.

Polityka 22.2011 (2809) z dnia 24.05.2011; Na własne oczy; s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Matki z placu Majowego"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną