Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Hermetyczny krąg

Artykuł pochodzi z najnowszego 24/25 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 13 czerwca. Artykuł pochodzi z najnowszego 24/25 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 13 czerwca. Polityka
Jeszcze kilka lat temu prawie nikt by się o tym nie dowiedział. Media nie miały zwyczaju donosić o tym, że gdzieś – zwykle w luksusowym hotelu, w pięknej, ale odosobnionej miejscowości – spotykają się – odseparowani od świata - światowi potentaci: koronowane głowy, prezydenci i premierzy, dowódcy wojskowi wysokiej rangi, szefowie największych światowych korporacji.

Co do tych ostatnich, pisał znany polityk niemiecki Egon Bahr, niegdyś prawa ręka Willy Brandta: „Gdyby miliardy i biliony dolarów dało się przeliczyć na tony, zawaliłyby się sklepienia w gmachu, w którym spotykają się panowie Rockefeller, Agnelli, Ford, Rothschild, Heinz i pomniejsi miliarderzy z prezydentami, ministrami, i innymi koryfeuszami, mającymi coś do powiedzenia dzięki swemu mózgowi lub swojej pozycji”

O tych corocznych spotkaniach świat dowiedział się stosunkowo niedawno, dzięki internetowi. Przedtem światowe agencje i największe wydawnictwa prasowe nie donosiły o konferencjach grupy Bilderberg – mimo że ich szefowie często bywali na nie zapraszani. Wszystkich uczestników obowiązywał jednak wymóg milczenia o tym, co było treścią spotkania i co tam mówiono.

Prawie jak w Eleusis

Konferencje Bilderbergu można by niemal porównać do tajemniczych, starożytnych Misteriów Eleuzyjskich. W Eleusis bywali wszyscy liczący się Grecy – ale co się tam działo, świat nie wie i nie dowie się już nigdy. Nikt z uczestników nie puścił pary z ust.

Nieco podobnie ma się sprawa z konferencjami grupy Bilderberg, które odbywają się od 1954 roku. Nazwa grupy pochodzi od hotelu w Holandii, w którym odbyło się pierwsze spotkanie. Zapraszał na nie holenderski książę Bernhard, małżonek królowej, osobiście powiązany z wielkim biznesem naftowym. Do niedawna wiadomo było tylko, że w konferencjach tradycyjnie bierze udział ok. 115 uczestników z Europy Zachodniej, USA i Kanady – a wśród nich koronowane głowy, prezydenci i premierzy, szefowie wielkich instytucji międzynarodowych, prezesi wielkich banków i korporacji, oraz wpływowi politycy, wydawcy, intelektualiści, starannie dobierani i zapraszani przez komitet organizacyjny („steering committee”).

Całe grono spotyka się co roku gdzie indziej, z dala od wielkich metropolii, mozliwie w odosobnieniu – ale bynajmniej nie w prymitywnych warunkach, gdzieś na łonie przyrody. Miejscem jest zawsze wielki, luksusowy hotel, który na czas konferencji – zwykle dwa i pół dnia - zostaje odizolowany od świata. Elita przybywa często własnymi samolotami lub śmigłowcami, z własną ochroną. Całe zastępy miejscowej policji, agentów służb specjalnych oraz ochroniarzy, wyposażonych w śmigłowce i (jeśli ośrodek jest nad morzem) w łodzie patrolowe, czuwają nad tym, by do strefy zamkniętej nie przedarł się żaden paparazzi, dziennikarz śledczy – ani przypadkowy turysta.

Krótkie komunikaty (wraz z listą uczestników) ukazują się zawsze dopiero po konferencji. Organizatorzy zapewniają, ze uczestnicy biora udział w spotkaniach całkowicie prywatnie. Że rozmowy odbywają się off record, by zapewnić pełną otwartość dyskusji. Że nie zapadają żadne decyzje, niczego nie poddaje się pod głosowanie, nie uchwala się żadnych rezolucji.

Sam fakt tajnych spotkań czołowych polityków z elitą światowego biznesu nasuwał zawsze podejrzenia o wpływ wielkich korporacji na politykę – ze szkodą dla demokracji. Jak pisał Armin Medosh w „Telepolis” w tekście „Czy bać się globalnych elit”: „Dla krytyków z lewicy i ze skrajnej prawicy Bilderberg stanowi coś w rodzaju tajnego rządu światowego, który dba o to, by czyniła postępy globalizacja w warunkach dominacji kapitalistycznego Zachodu. Kosowo? Bombardowania przez lotnictwo NATO zostały postanowione już w 1998 r., na konferencji Bilderbergu w Szkocji. Europejska Unia Walutowa? Zdalnie przygotowana intryga Bilderbergu. Wybory prezydenckie w USA? Bilderberg prześwietla wcześniej potencjalnych kandydatów i decyduje, który z nich może zwyciężyć. Czeczenia? Grupa Bilderberg postanowiła, że NATO pozostawi Putinowi wolną rękę w pacyfikacji, by potem zachodnia prasa mogła odegrać spektakl udawanego oburzenia.”

Więcej pytań niż odpowiedzi

Jakkolwiek nieprawdopodobnie mogą brzmieć takie podejrzenia, faktem jest, że np. udział wysokich przedstawicieli władz UE zawsze budził podejrzenia i niepokój. Niektórzy europarlamentarzysci, jak irlandzka „Zielona” Patricia McKenna, regularnie zapytywana oficjalnie o cel uczestnictwa członków Komisji Europejskiej w spotkaniach Grupy Bilderberg – i o wpływ tej Grupy na politykę UE.

W Niemczech kwestionowano udział ministra obrony Rudolfa Scharpinga i Wolfganga Ischingera z MSZ jako „osób prywatnych” w konferencji Bilderbergu w Portugalii latem 1999 roku – akurat w trakcie intensywnych bombardowań Serbii przez wojska NATO. Pytano: „Czy naprawdę ci panowie prowadzili tam tylko prywatne rozmówki o sytuacji na świecie – razem z decydującymi o przebiegu konfliktu Richardem Holbrooke z USA i Carlem Bildtem ze Szwecji, pod życzliwym okiem weterana Bilderbergu – Henry Kissingera?”

Zwracano też uwagę na regularność, z jaka na konferencjach Bilderbergu brali udział kolejni sekretarze generalni NATO: Joseph Luns, lord Carrington, Manfred Wörner, Willy Claes, Javier Solana i lord Robertson. Szczególnie ulubioną pożywką dla teorii spiskowych był jednak udział w tych konferencjach polityków, których dopiero później wybierano na wysokie urzędy. Billa Clintona przyjaciel wprowadził na obrady Bilderbergu w 1991 roku, rok później został on prezydentem USA. Tony Blair wziął udział w konferencji Bilderbergu w 1993 r., rok później został liderem New Labour . Jedni mówią, że to Klub Bilderberg „mianuje” prezydentów i premierów. Inni znów, że członkowie Klubu mają po prostu wyborne kontakty i bezbłędny węch, pozwalający im wyłonić najlepszych kandydatów.

Dla równowagi wypada jednak wspomnieć, że nie wszyscy uważali Bilderberg za tajną, światową dyktaturę. Niektórzy byli wręcz skłonni widzieć w tajemniczych spotkaniach klubu dyskusje zadufanych w sobie, sklerotycznych ramoli. Słynny w latach 60. filozof i teoretyk komunikacji Marschall Mc Luhan został zaproszony na obrady Bilderbergu w 1969 roku i tak opisał swoje wrażenia: „Omal nie udławiłem się banalnością i niezbornością dyskusji”. Uczestników charakteryzowała jego zdaniem „mentalność rodem z XIX wieku, chociaż usiłowali pozować na ludzi końca wieku XX”.

 

 

Bestseller, którego nie wydano

Na przestrzeni lat nie brakło prób przeniknięcia hermetycznego kręgu wokół Bilderbergu. W 1974 roku publicysta Gordon Tether pisał w „Financial Times”: „Jeśli nawet Grupa Bilderberg nie jest sprzysiężeniem swego rodzaju, to w każdym razie zachowuje się w sposób, idealnie pasujący do obrazu takiego sprzysiężenia”. Tak się złożyło, że Gordon Tether wkrótce potem pożegnał się z posadą w „Financial Times” – którego redaktorzy naczelni i wydawcy nieraz gościli na spotkaniach Bilderbergu.

Sensacyjnie zapowiadała się książka renomowanej amerykańskiej autorki Renaty Adler „Private Capacity”. Z zapowiedzi wydawnictwa Perseus Books wynikało, że autorka dotarła do nieznanych źródeł i szykuje się prawdziwy bestseller: „» Private Capacity« to błyskotliwa analiza teorii spiskowych wokół ultratajnej Grupy Bilderberg”. Nigdy nie było do końca wiadomo, czym jest ta grupa i jej uczestnicy. Książka Renaty Adler odkrywa prawdziwe dzieje tej organizacji, jej skład członkowski io jej niejasne funkcje. Na podstawie zdumiewającego zbioru materiałów z archiwów Bilderbergu i tajnych dokumentów Renata Adler szkicuje historię tej organizacji i zasięg jej potęgi. Książka analizuje także przyczyny, dla których tak łakniemy teorii spiskowych”.

I co? I nic. Wydanie tak fascynującej książki, zapowiadane już na 2001 rok, zostało odwołane. Wydawnictwo poinformowało, że w porozumieniu z autorką doszło do wniosku, iż temat może i jest ciekawy, ale nie aż na całą książkę. Umowy z panią Adler zresztą nie rozwiązano. I tylko zbyt dociekliwi wiążą odwołanie druku tej pozycji z faktem, że prezes Perseus Books został w 2001 i 2002 roku zaproszony na konferencję klubu Bilderberg…

Mnożą się teorie spiskowe

Jednak tajność, na której od przeszło pół wieku tak zależy międzynarodowej elicie, ma też swoje ujemne strony. Budzi nieufność, podejrzenia. Prowokuje do teorii spiskowych. Takich, jak na przykład w wywiadzie z anonimowym szwajcarskim bankierem, opublikowanym ostatnio przez rosyjski tygodnik „Nowyj Dień”.

„Pracowałem w szajcarskich bankach przez wiele lat” powiada ów bankier.W tym czasie uczestniczyłem w przekazaniu dużej kwoty w gotówce człowiekowi, który zabił prezydenta pewnego państwa. Byłem na spotkaniu kierowniczego gremium w jednym z trzech największych szwajcarskich banków, na którym podjęto odnośne ustalenia. Przyprawiło mnie to o straszny ból głowy i obciążyło moje sumienie. Nie był to jedyny taki przypadek – ale ten był najgorszy. Tam chodziło o zlecenie wypłaty od pewnego zagranicznego wywiadu. Chodziło o prezydenta pewnego państwa w Trzecim Świecie. Nie mogę powiedzieć więcej, bo gdybym podał nazwisko tego prezydenta i nazwę banku, ryzykowałbym życiem. Dostawaliśmy zresztą więcej takich zleceń od wywiadów niektórych krajów. Były to ręcznie napisane polecenia wypłaty gotówki z tajnych kont na finansowanie rewolucji lub usuwanie z drogi konkretnych ludzi. Mogę potwierdzić, co napisał John Perkins w swojej książce „Confessions of an Economic Hit Man”. Musieliśmy płacić na zlecenie obcych mocarstw za zabijanie ludzi, którzy nie chcieli wykonywać rozkazów Bilderbergu, MFW czy Banku Światowego.

Mówię dziś o tym dlatego, że Bilderberg spotyka się w Szwajcarii. Dlatego, że sytuacja na świecie pogarsza się coraz bardziej. I dlatego, ze największe szwajcarskie banki biorą udział w poczynaniach, sprzecznych z zasadami etyki. Chodzi o wielkie pieniądze, sumy z mnóstwem zer –nie księgowane, nie opodatkowane, spoza legalnego obiegu. To, co się dzieje, jest całkowicie sprzeczne z tradycyjnymi szwajcarskimi wartościami, jak uczciwość, praworządność, neutralność. Widzi pan, dyrektorami szwajcarskich banków są dziś przeważnie cudzoziemcy, Amerykanie lub Anglicy, którzy nie respektują naszych wartości – tylko posługują się szwajcarskimi bankami dla nielegalnych celów. Używają olbrzymich pieniędzy, stworzonych z niczego, by zniszczyć nasze społeczeństwo i inne społeczności świata – po prostu przez pazerność. Sa spragnieni władzy i niszczą całe kraje, jak Grecja, Hiszpania, Portugalia i Irlandia, wpędzając je w długi i bankructwo. Z Chińczyków znów zrobili sobie niewolników – robotników przymusowych. Na koniec przyjdzie kolej także na Szwajcarię, która jest im solą w oku z uwagi na nasza demokrację bezpośrednią. Taki Josef Ackermann to obywatel szwajcarski, ale jest dyrektorem wielkiego niemieckiego banku i obojętny jest mu los zwyklych ludzi. Jest w komitecie organizacyjnym Bilderbergu i nie obchodzi go Szwajcaria ani żaden inny kraj.

Sądzi pan, że celem Bilderbergu jest stworzenie czegoś w rodzaju światowej dyktatury, kontrolowanej przez wielkie międzynarodowe korporacje, gdzie nie będzie już niepodległych państw?

Tak jest. A Unia Europejska już teraz tkwi w żelaznym uchwycie Bilderbergu.”

Takie teorie spiskowe, trzeba przyznać, robią wrażenie. Mimo że – jak się zastanowić – cały wywiad można uznać za element czarnego piaru – bicie czarnej piany, bez śladu konkretu. Konkretów brak, z dobrym uzasadnieniem: gdyby anonimowy bankier o wrażliwym sumieniu je podał, zostałby oczywiście zaraz zlikwidowany.

Skoro więc atmosfera tajemniczości sprzyja czarnej legendzie Bilderbergu, jego uczestników nie powinno martwić, że w ostatnich latach – pod wpływem internetu – zasłona tajności staje się coraz mniej szczelna. W greckiej prasie naigrawano się w 2009 roku z nieszczęsnych funkcjonariuszy, chroniących uczestników konferencji w podateńskim Vouliagmeni przed intruzami z zewnątrz – oczywiście całkowicie incognito „jakkolwiek dość trudno udawać zwykłego turystę, gdy dwójkami przemierza się w upale plażę w kamizelkach kuloodpornych”.

W zeszłym roku zaś, jak pisał dziennikarz „Guardiana” Charlie Skelton, „zdarzyła się rzecz zdumiewająca. Najbardziej sekretna grupa strategiczna na świecie, Bilderberg, wystawiła swój nos z mroków i stworzyła własną stronę internetową: bilderbergmeetings.org. Jak na organizację, która lubi trzymać prase za kordonem o kilometr poza miejscem swoich spotkań, a także nękać dziennikarzy i kazać ich przeszukiwać, jest to zaskakujący zwrot.

Dotychczas to forum polityczne Davida Rockefellera działało niewidocznie i po cichu. Przyjmowało polityków (Davida Camerona w 2008 r., George’a Osborne’a w latach 2006-2009) by ustalać w sekrecie strategię razem z szefami wielkich korporacji, europejskimi głowami koronowanymi i prezesami banków. W tym roku udzial w spotkaniu brał szef Google’a Eric Schmidt, prezes Banku Światowego Robert Zoellick, Bill Gates, oraz zwykła reprezentacja przedstawicieli UE i grubych ryb z Goldman Sachs. Jeśli nie wiedzieliście, że to spotkanie się odbywa, to nic dziwnego. Oni tego właśnie sobie życzyli”.

Tego roku o planowanym spotkaniu w St. Moritz było wiadomo już na długo przed imprezą. I nie zabrakło niepożądanych objawów zainteresowania. Były nawet pytania, czemu szwajcarska policja ma na koszt podatników chronić „prywatne” spotkanie i postulaty, by miejscowe władze zakazały imprezy. I narodowa szwajcarska partia SVP, i Młodzi Socjaliści zorganizowali w pobliżu demonstracje na znak protestu. A miejscowy deputowany SVP Dominique Bättig proponował, by na granicy zaaresztować niektórych uczestników, którym można zarzucić złamanie prawa międzynarodowego. Deputowany wyjaśnił, że ma na myśli takich panów, jak G.W. Bush, Henry Kissinger, Richard Cheney czy Richard Perle. Teraz można się już tylko spodziewać zeznań jakiejś oburzonej pokojówki, podszczypywanej w hotelu w St. Moritz

Być może dla uczestników konferencji wszystko to będą oznaki pozytywnych przemian. Wraz z tajnością wykruszy się bowiem zapewne czarna legenda, jaka otacza Grupę Bilderberg.

Józef Retinger, ojciec-założyciel

Polscy zwolennicy teorii spiskowych dziwią się nieraz, że Bilderberg jakoś lekceważy Polaków. Na listach uczestników z minionych lat pojawiały się jedynie nazwiska Andrzeja Olechowskiego i Hanny Suchockiej. Nie ma nikogo z Polski na liście członków najważniejszej grupy – „steering committee”.

Był jednak ktoś, kogo można uznać za autora projektu stworzenia Grupy Bilderberg, jako transatlantyckiego forum wielkich tego świata– i był to polski emigrant, Józef Retinger, zwany „szarą eminencją”. To on przekonał do tej idei księcia Bernharda – swego dobrego znajomego. Retinger był też sekretarzem i „spiritus movens” Grupy Bilderberg od początku do swej śmierci w 1960 r.

Retinger ustalił wszystko w najdrobniejszych szczegółach. To on pisał już w roku 1956: „Chcielismy zapewnić możliwość szczerej dyskusji bez ryzyka przeinaczenia przez wysłanników mediów i bez niekończących się przemówień dla zdobycia poklasku. Było więc jasne, że takie rozmowy muszą mieć charakter prywatny, nieoficjalny i poufny. Dlatego postanowiliśmy nie dopuszczać mediów na nasze spotkania , ograniczyć informacje deo krótkiego komunikatu po spotkaniu, nie wchodzić w szczegóły i nie wymieniać nazwisk poszczególnych mówców. Doświadczenie pokazało, że było to słuszne, gdyż nasze dyskusje odbywają się w duchu całkowitej otwartości i uczestnicy nigdy się nie obawiają, że coś, co powiedzą, może zostać użyte przeciwko nim.

Każdy, kto uczestniczy w naszych spotkaniach, czyni to jako osoba prywatna – niezależnie od tego, czy jest on szefem rządu, przewodniczącym partii czy stowarzyszenia – nie jest więc odpowiedzialny przed swoimi wyborcami za coś, co na spotkaniu powie.

Aby uniknąć oskarżeń o utworzenie nieoficjalnej „politycznej mafii” postanowiliśmy od początku nie uważać się za gremium, które prowadzi działalność polityczną. Nie zamierzamy podejmować bezpośrednich działań. Zwracamy uwagę istniejących organizacji na punkty, które uważamy za istotne. To, jak postąpią w tych kwestiach owe organizacje, to już ich sprawa”.

Retinger to postać, którego życiorys wystarczyłby na kilka barwnych biografii – a nawet po ich spisaniu pozostawałoby jeszcze uczucie męczącej zagadki. Wiadomo, że był powiernikiem i głównym doradcą politycznym Sikorskiego, któremu towarzyszył wszędzie, z jednym tylko wyjątkiem: lotu na Gibraltar. Był też cichociemnym – a jednak AK w kraju kilkakrotnie usiłowała go zgładzić. Na jego pogrzebie wspominano, że miał tak wysokie koneksje, iż w Stanach Zjednoczonych, gdy zadzwonił do Bialego Domu, łączono go natychmiast z prezydentem; również w Europie miał dostęp do najwyżej postawionych środowisk. Nie do końca tylko wiadomo – skąd wzięły się te koneksje. Jak pisał jego biograf, według krążących pogłosek miał być – do wyboru – agentem Watykanu, szpiegiem Jezuitów, wysoko postawionym masonem, rycerzem maltańskim, agentem syjonistów, agentem MI5, agentem MI6, agentem rosyjskim, a nawet – w książce Terleckiego – „kuzynkiem diabła”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną