Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czekając na deszcz

Głód w Rogu Afryki

Już jesienią zeszłego roku wiedzieliśmy, że tego lata w Rogu Afryki wybuchnie wielki kryzys humanitarny – mówią europejscy urzędnicy. Teraz Komisja Europejska, państwa członkowskie, USA i ich obywatele, bombardowani zdjęciami przerażająco wychudzonych dzieci, wysupłują setki milionów euro. I bardzo dobrze, choć dramat nie sprowadza się wyłącznie do braku pieniędzy.

Długoterminowe prognozy się sprawdziły. Wiosną deszcze nie spadły i od Kenii, przez Etiopię i Somalię po Dżibuti zaczęły ginąć stada bydła i kóz, jedyny majątek i źródło żywności milionów mieszkańców tamtejszej wsi, utrzymującej się niemal wyłącznie z pasterstwa. Sytuacja jest zła w całym regionie, choć Kenijczycy i Etiopczycy nie są jeszcze w najgorszej sytuacji. Owszem zamieszkują regiony zaniedbane przez Nairobi i Addis Abebę, susza wybiła ich stada, tradycyjne źródła wody wyschły (do niektórych i bez suszy trzeba wędrować kilka kilometrów w jedną stronę), ale akurat w Kenii i Etiopii międzynarodowa pomoc do potrzebujących prędzej czy później powinna trafić. Rozdystrybuują ją lokalni urzędnicy, dziesiątki organizacji pozarządowych i kościołów, których wysłannicy docierają do najbardziej oddalonych osad. Miejscowi też świetnie wiedzą, do której szkoły czy kaplicy muszą iść, by dostać mąkę, oliwę i lekarstwa dla dzieci.

Tragicznie jest za to w podzielonej dwoma dekadami wojny domowej 10-milionowej Somalii, gdzie rząd nie kontroluje nawet całej stolicy. Upadłe państwo to zdecydowanie najgorsze miejsce do życia, czego dowodem uchodźcy nieprzerwanie uciekający z kraju, mimo że kontrolujący somalijskie południe, powiązani z Al-Kaidą rebelianci z Al-Szabab zamknęli granicę z Kenią. Jednak jak to w Afryce granice nie są zbyt szczelne i co noc do kenijskich obozów dla uchodźców docierają tysiące nowych przybyszów. Do granicy dojeżdżają autobusami, wozami zaprzężonymi w osły, łapią okazję, by później całymi rodzinami wędrować kilkadziesiąt kilometrów przez busz. Dopiero ci którzy przetrwali morderczą wędrówkę mogą liczyć na pomoc. Jest jednocześnie paradoksem, że Somalijczycy dostają w obozach warunki lepsze nie tylko od tych, które mieli u siebie, ale także od tych, jakie ma okoliczna kenijska ludność, co budzi oczywistą zawiść kenijskich sąsiadów.

Tymczasem w samej Somalii działają tylko niektóre organizacje, między innymi Czerwony Krzyż. Póki co innych Al-Szabab nie chce widzieć, a odruchy serca ewentualnych wolontariuszy skutecznie chłodzą statystki: spośród pracowników organizacji humanitarnych, którzy zginęli w zeszłym roku, dwie trzecie straciło życie właśnie w Somalii. Rzecz jednak w tym, że pogłębiającego się kryzysu nie rozwiążą pieniądze, współczucie i najsprawniejsze organizacje pomocowe. Somalia – z obecnym dramatem głodu, a także piratami i terrorystami z Al-Szababu, to pilne zadanie czekające na europejskich, amerykańskich i afrykańskich polityków. Nie rozwiąże go także deszcz, który przecież w końcu spadnie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną