Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Matki na skraju załamania nerwowego

Francuzki nie chcą mieć dzieci

Mój syn ja. Oparty na autentycznej historii obraz Martiala Fougerona o trudnych relacjach dorastającego syna z zaborczą matką. Mój syn ja. Oparty na autentycznej historii obraz Martiala Fougerona o trudnych relacjach dorastającego syna z zaborczą matką. BEW
Francja to rodzicielski raj; europejski rekord (za Irlandią) przyrostu naturalnego. Ale macierzyństwo nie wygląda tak radośnie jak w kolorowej prasie.
Mała ksiezniczka. Autobiograficzny dramat Evy Ionesco, w którym matka zmusza nastoletnią córkę do udziału w filmach erotycznych.Les Productions Bagheera/materiały prasowe Mała ksiezniczka. Autobiograficzny dramat Evy Ionesco, w którym matka zmusza nastoletnią córkę do udziału w filmach erotycznych.
Copacabana. Jeszcze jeden portret toksycznej rodzicielki w reżyserii Marca Fitoussiego.BEW Copacabana. Jeszcze jeden portret toksycznej rodzicielki w reżyserii Marca Fitoussiego.

Na ekranach w Paryżu króluje obecnie autobiograficzny dramat Evy Ionesco „Mała księżniczka”. Matka nastoletniej bohaterki, ekscentryczna fotografka, dokonuje w filmie moralnego gwałtu na swej dorastającej córce, sprzedając jej akty i zmuszając ją do uczestnictwa w filmach erotycznych. Toksyczna rodzicielka pojawia się również w niedawnej „Copacabanie” w reżyserii Marca Fitoussiego i we wcześniejszym, opartym na autentycznej historii, obrazie Martiala Fougerona „Mój syn i ja”. Zagubiona, depresyjna, ale i dominująca matka jest również bohaterką współczesnej francuskiej literatury, poczynając od książki „Powracający głód” Jeana-Marie Gustave’a Le Clezia, poprzez autobiograficzne dzieła Michela Houellebecqua, którego skomplikowane stosunki z matką doprowadziły nie tylko do mizoginii, ale i depresji.

Francuskie media coraz częściej donoszą również o zabójstwach i porzuconych małych dzieciach, rozpisując się na temat zamarzniętych noworodków czy matek maltretujących bezbronne potomstwo. Te akty współczesnego barbarzyństwa są o tyle trudne do zrozumienia, że Francuzki dysponują całym wachlarzem legalnej antykoncepcji i mogą bez problemów przerywać niechciane ciąże (średnio ponad 200 tys. zabiegów rocznie w 66-mln państwie). Dzieci, które przychodzą na świat, są więc z reguły chciane i oczekiwane. Oczywiście margines zachowań patologicznych istnieje w każdym społeczeństwie, francuscy psycholodzy i socjolodzy biją jednak na alarm z powodu coraz częstszego zjawiska macierzyńskiego wypalenia.

Makaron z masłem

Nie chodzi o znany i niejako oswojony baby blues, czyli depresję poporodową wywołaną nagłym spadkiem hormonów. Wypalenie jest zjawiskiem społecznym, wynikającym z określonego kontekstu społecznego i kulturowego. Pozornie Francja, sytuująca się pod względem wskaźnika urodzin (2,01 dziecka na kobietę, Polska – 1,4) na drugim miejscu w Europie, jawi się jako rodzicielski raj. Rozwinięta polityka prorodzinna państwa z rozbudowanym systemem zasiłków i opieki, szkolnictwem od trzeciego roku życia i praktycznie czteromiesięcznym urlopem macierzyńskim oraz dwutygodniowym ojcowskim sprawia, że rzadko poprzestaje się tu na jednym dziecku, a rodzina, jeśli chodzi o życiowe priorytety, sytuuje się w sondażach na pierwszym miejscu.

To ideał, rzeczywistość wygląda dużo mniej różowo – zapewnia psycholog Eva Belliard. – Coraz częściej przychodzą do mnie matki, które nie potrafią poradzić sobie z obezwładniającym uczuciem frustracji i niespełnienia. Posiadają prawie wszystko, o czym marzyły, ale codziennie toną we łzach albo wrzeszczą z niemocy, wiedząc, że ich dzień zacznie się, przy odrobinie szczęścia, dopiero koło dziewiątej wieczorem, kiedy cała rodzina zostanie zapakowana do łóżek – dodaje.

Być może to kwestia pokoleniowa – młode kobiety, urodzone w latach 80., nie są przyzwyczajone do znoszenia życiowych przeciwności – wychowane na reklamach i zdjęciach w kolorowych magazynach, zawsze chciały mieć wszystko i to w najlepszym gatunku: najpierw ubrania, modne gadżety i podróże, następnie ciekawą i dobrze płatną pracę, wreszcie udany związek i szczęśliwą, najlepiej liczną, rodzinę. Dzisiaj, kiedy marzenia nie wytrzymały próby rzeczywistości, dawne superwoman łykają prozac.

Sophie Marinopoulos, kierująca w Nantes oddziałem zdrowia psychicznego i ośrodkiem dla rodziców Pâtes au beurre (Makaron z masłem – ulubione danie galijskich dzieci), ostrzega przed bagatelizowaniem skali i wagi zjawiska.

– Mężowie i „życzliwe” teściowe często ograniczają się do stwierdzenia, że to histeria – przekonuje Sophie – ale krańcowe zmęczenie matek prowadzi do typowego wypalenia. Najczęściej ten stan występuje u osób, które mocno zaangażowały się w to, co robią. Te matki pragną być doskonałe pod każdym względem, narzucają sobie coraz to nowe obowiązki, żeby jak najbardziej zbliżyć się do wizerunku superrodzicielki – kwitnącej i szczęśliwej, bez problemu godzącej życie zawodowe i rodzinne. Chcą być nie tylko matką, ale również żoną, kochanką i przyjaciółką jednocześnie, i to wszystko w ciągu 24 godzin! – opowiada Sophie.

Drewniana łyżka

Stépanie Allenou, autorka bestselleru „Wycieńczona matka”, doświadczyła na własnej skórze kolejnych symptomów macierzyńskiego wypalenia: wiecznego zmęczenia, bezsenności, rozdrażnienia, nadaktywności, rozkojarzenia i ciągłego stresu przechodzącego w agresję. Początkowo walczyła z tym stanem i zmuszała się do wykonywania swoich obowiązków, przeraziła się jednak, kiedy dotarło do niej, że maltretuje własne dzieci. „Spokój, bo przyniosę drewnianą łyżkę! – ta groźba działa zadziwiająco. Czasami kładę ją na stole bez słowa i to wystarcza. W mojej relacji z dziećmi pojawia się przemoc” – pisze w swojej książce spowiedzi. „Coraz częściej podnoszę na nie rękę. Najczęściej sprawiam im lanie, czasami wymierzam policzek”.

Odosobniony przypadek? O skali opisanego przez autorkę zjawiska świadczą tysiące wypowiedzi młodych matek, publikowane na łamach internetowych forów. „Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakieś wyjście i nie będę musiała ich wszystkich opuścić” – pisze na jednym z nich ALB, mama trojga maluchów. „Po urodzeniu dziecka uświadomiłam sobie, że popadłam w stan niewolnictwa” – wtóruje jej Emmanuelle. I dodaje, że najgorszy jest brak snu i czasu na to, żeby zjeść posiłek albo żeby chociaż spokojnie iść do toalety. „Zmęczenie ciąży jak 50-kilogramowy worek” – kończy Emmanuelle. A 43-letnia Karine, pracująca w sieci rozprowadzającej kwiatowe dekoracje, wyznaje, że pewnego ranka obudziła się i poczuła, że musi spakować walizkę. „Myślałam, że jeśli tego nie zrobię, przestanę istnieć. Miałam alternatywę: ja albo oni. Moja córka miała wtedy dwanaście lat, syn – sześć. Mąż dostał prawo opieki nad dziećmi, to była cena za moją wolność”.

Złe matki? Nie, po prostu młode kobiety, które odważają się przełamać tabu macierzyństwa pojętego jako życiowa misja. – Współczesna mitologia społeczna opiera się na micie macierzyństwa będącego źródłem spełnienia i wewnętrznej równowagi – mówi Sophie Marinopoulos. Kobiety, których związek z potomstwem nie wprawia w stan ekstazy, czują się głęboko zranione. Chcą za wszelką cenę utrzymać się w narzuconej przez społeczne ramy roli, a kiedy im się to nie udaje, wpadają w depresję albo stają się agresywne, zwracając się przeciwko najbliższym. Na tym etapie ryzyko samobójstwa jest bardzo wysokie – ostrzega Marinopoulos.

 

 

Druga płeć

François Lelord, współautor książki Zmęczenie emocjonalne i fizyczne matek. Macierzyńskie wypalenie”, napisanej wspólnie z Violaine Guéritault, podkreśla ogromną wagę więzi społecznych i konieczność wyjścia z izolacji. W tradycyjnych społeczeństwach młoda matka była otoczona krewnymi, w dzisiejszych, zatomizowanych związkach młode kobiety na skraju wyczerpania nerwowego są zdane same na siebie, rzadko mogąc liczyć na pomoc i zrozumienie. Kto wie, może tajemnica polskich matek polega na istnieniu instytucji babci, których pomoc choć na chwilę pozwala oderwać się od smoczków i pieluch.

Kobieta nie jest robotem wykonującym bezbłędnie określone funkcje życiowe i społeczne – mówią zgodnym chórem francuscy psycholodzy. Wtóruje im współczesna filozofia, coraz częściej krytykująca naturalistyczny nurt psychoanalizy spod znaku Karen Horney, która rozpatrywała macierzyństwo w kategoriach biologicznego instynktu przypisanego kobiecie.

Specjaliści od społeczeństwa są zgodni co do jednego: współczesne Francuzki zapomniały o dziedzictwie Simone de Beauvoir i jej książki manifestu „Druga płeć”, w której życiowa towarzyszka Sartre’a występowała w obronie prawa kobiet do stanowienia o własnej fizjologii. Wpadły w pułapkę „totalnego” macierzyństwa, wynoszącego na ołtarze prokreację. W kąt poszły także hasła feministek z lat 70. – aktualny nadsekwański ideał rodziny odwołuje się bezpośrednio do modelu stworzonego przez konserwatywną klasę mieszczańską.

Elisabeth Badinter, filozofka, feministka i autorka książki „Konflikt, kobieta i matka”, twierdzi nawet, że wszechobecny triumf macierzyństwa stanowi bezpośrednie zagrożenie dla zdobyczy obyczajowych i prawnych ostatnich 50 lat. Macierzyństwo u Badinter nie jest życiową misją, jest wyborem, ale nie jedynym – współczesna kobieta, ulegająca dyktatowi powinności biologicznej, staje się ofiarą społeczeństwa wciąż rządzonego przez mężczyzn.

Instynkt macierzyński wcale nie jest wrodzony – twierdzi Badinter. – Jeśli byłaby to prawda, kobiety nieposiadające dzieci (czyli 10 proc. Francuzek) nie byłyby normalnymi przedstawicielkami gatunku. Wniosek z tego, że jest to jeszcze jedna konstrukcja kulturowa – podsumowuje filozofka.

– Nie należy zapominać, że w XVII i XVIII w. arystokratki powierzały swoje dzieci niańkom, a o uczuciach macierzyńskich zaczęto mówić dopiero sto lat później, pod wpływem nauk Jeana-Jacquesa Rousseau – wtóruje jej słynna specjalistka od historii kobiet, autorka książki „Kobiety we Francji” Yannick Ripa.

Komplement opisowy

Fenomen macierzyńskiego wypalenia jawi się więc w tym kontekście nie jako mentalna anomalia, lecz syndrom stresu, z którym walczy się metodami psychologii zachowań, często zresztą bardzo zdroworozsądkowymi. Rodzinny coaching cieszy się we Francji coraz większym powodzeniem, podobnie jak poradniki w stylu „Uwaga, mama nie wytrzyma” Valérie Domain czy też groteska „Podłe matki” Nadii Daam, Emmy Defaud i Johanny Sabroux.

Program „Spokojniejsze, łatwiejsze, szczęśliwsze rodzicielstwo”, bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych i Anglii, dotarł również do Francji. Opiera się on na bardzo prostych zasadach, które należy stosować w relacjach z dziećmi. Trzeba więc posługiwać się „komplementem opisowym”, czyli podkreślać pozytywne aspekty działań młodego człowieka, opisując je z precyzją, motywować, zachowywać się z empatią, ale nie z łzawym współczuciem, określać granice, których potomstwo nie ma prawa przekraczać, i starać się nigdy nie tracić z nim kontaktu. To wszystko, plus trzy dwugodzinne sesje z prezentacją technik, za które coach inkasuje po 100 euro od osoby lub 180 euro od pary, powinno przynieść pożądany efekt.

Anne Peyreminat oferuje na eleganckim przedmieściu Paryża cykle spotkań dla zdesperowanych rodziców. Jej główna rada dla wycieńczonych pań brzmi: pomyślcie o sobie, zanim zaczniecie rady dawać innym, stańcie się bardziej egoistyczne! Dzięki naszej pomocy życie rodzinne może stać się spokojniejsze i dużo bardziej przyjemne. – Ale cudów nie obiecuję.

Polityka 33.2011 (2820) z dnia 09.08.2011; Świat; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Matki na skraju załamania nerwowego"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną