Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kliczka Kliczków

Bracia Kliczkowie biją się też o Ukrainę

Witalij i Władimir Kliczkowie (obaj na zdjęciu) wsparli pomarańczową rewolucję, ale potem rozczarowali sie do jej głównych bohaterów: Julii Tymoszenko i Wiktora Juszczenki. Witalij i Władimir Kliczkowie (obaj na zdjęciu) wsparli pomarańczową rewolucję, ale potem rozczarowali sie do jej głównych bohaterów: Julii Tymoszenko i Wiktora Juszczenki. EPA / PAP
Nie ma Ukraińca bardziej na świecie znanego niż Kliczko. Witalij i Władimir. Od lat są obiektami narodowej dumy, znakami firmowymi niepodległej Ukrainy.
Bez wątpienia, Witalij Kliczko byłby najsilniejszym merem na świecie.Moritz Muller/EAST NEWS Bez wątpienia, Witalij Kliczko byłby najsilniejszym merem na świecie.

Kiedy Witalij Kliczko przerwał treningi przed zapowiedzianą na 10 września walką z Tomaszem Adamkiem i przyjechał do Kijowa w geście poparcia wobec aresztowanej byłej premier Julii Tymoszenko, spodziewano się, że prezydent Janukowycz odpowie na apel mistrza, a sąd przyjmie jego poręczenie.

Janukowycz jednak nie usłuchał. Ale poparcie dla Kliczki wzrosło. W opublikowanym kilka dni temu przez Centrum Razumkowa ratingu polityków jego partia UDAR (ICIOS) – Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform – może liczyć na blisko 6-proc. poparcie: gdyby wybory odbywały się dziś, znalazłaby się w ukraińskim parlamencie.

Witalij uważa, że autorytarne decyzje prezydenta oddalają Ukrainę od integracji z Europą, a ostry konflikt wewnętrzny może przeszkodzić również w organizacji Euro 2012. „Gdy w kraju trwa prawdziwy bój o wartości demokratyczne, nie mogę pozostać tylko obserwatorem” – napisał na swoim blogu na portalu słynnej opozycyjnej gazety internetowej „Ukraińska Prawda”. Już sam fakt obecności w gazecie zakładanej przez Georgija Gongadze ustawia Kliczkę na politycznej scenie. Chce reform, których na Ukrainie nie udało się tak na dobre zacząć. Mówi stop korupcji, alkoholizmowi, narkotykom. Jest bezkompromisowy: „Demokracja w naszym państwie nie utrzymała się nawet dwadzieścia lat i już jest tępiona” – pisze.

Poparli demokrację

Jeśli mówi o demokracji, ludzie mu wierzą, jeśli przekonuje, że miejsce Ukrainy jest w Unii, brzmi wiarygodnie. Jest obywatelem świata, ma domy w Hamburgu i Los Angeles. Zna demokratyczne standardy z autopsji. Sam lubi opowiadać, jak kiedyś w Niemczech zapłacił mandat za przekroczenie prędkości, choć policjantka go rozpoznała, a nawet poprosiła o autograf. To nie mogłoby się zdarzyć na Ukrainie.

Ale najchętniej wraca do Kijowa, tu także ma mieszkanie, w centrum, niedaleko Teatru Opery. Można go spotkać w ulubionej restauracji Rybnyj Targ. Jeśli akurat nie przygotowuje się do walki, bywa od rana w biurze KMG (Kliczko Management Group), w Fundacji Braci Kliczków lub w radzie miasta Kijowa. Jest radnym, głową frakcji liczącej dziś 12 deputowanych. – Widzi zjawiska, które każdy rozumny człowiek chce zmienić – mówi Wasyl Samochwałow, który z Witalijem pracuje. Już się nauczył, że polityka jest walką bez poszanowania reguł.

Wszedł do niej, gdy odwiesił rękawice i ogłosił sportową emeryturę. Był rok 2004. Ukraińcy wyszli na kijowski Majdan Niezależności, triumfowała pomarańczowa rewolucja. Witalij i jego brat Władimir poparli pomarańczowych i Wiktora Juszczenkę. – Poparli demokratyczne przemiany bardziej niż konkretne osoby – precyzuje dziś Walerij Karpuncow, radny z Bloku Kliczki, jego prawnik i zaufany doradca. Mówiąc wprost: Kliczko rozczarował się zachowaniem pomarańczowych liderów, zwłaszcza zaniechaniem reform gospodarczych i politycznych. Ale nie zmienił poglądów. Jak mówi Karpuncow, one zawsze były proukraińskie i demokratyczne, europejskie.

Pewność siebie i siłę obaj bracia wynieśli z rodzinnego domu. Ojciec, wysoki oficer związany jeszcze z radzieckim lotnictwem i armią, był dla nich zawsze wzorem. Pełnił służbę w wielu miejscach – Witalij urodził się w Kirgistanie, a jego brat w Kazachstanie – ale w końcu osiedli na Ukrainie, w okolicy Charkowa. Kiedy ojciec zmarł kilka tygodni temu, dla obu synów był to pierwszy prawdziwy nokaut w życiu. Widać było, że ich legendarna odporność na ciosy tym razem nie pomogła.

Polityka to nie ring

Pierwsze poważne polityczne doświadczenie Witii, jak zdrobniale mówią przyjaciele, to był start w wyborach na mera stolicy. Kliczko zajął drugie miejsce, z prawie 30-proc. poparciem. Mógł wygrać, gdyby trochę wcześniej rozpoczął kampanię. Dwa lata później w kampanii doradzał mu sam Rudolph Giuliani. I pewnie by wygrał, gdyby blok demokratyczny wystawił jednego kandydata. Ale był to już czas narastającego konfliktu między Juszczenką i Blokiem Julii Tymoszenko, głosy wyborców rozproszyły się. Zwyciężył populista Leonid Czerniowieckij, który obiecywał ludziom złote góry. Kliczko wprowadził jednak do rady miasta 15 osób, frakcja Blok Kliczki jest w opozycji. – Kijów potrzebuje silnego mera – mówi Walerij Karpuncow. I dodaje, że Witalija nie interesuje jedynie fotel. Bez wątpienia, Witalij Kliczko byłby najsilniejszym merem na świecie.

Tatiana Milichowa z frakcji BJuT w radzie Kijowa uważa, że Blok Kliczki zawłaszcza tematy stronnictwa Tymoszenko, atrakcyjne dla wyborców: choćby walka z korupcją czy rozdawnictwem ziemi deweloperom. – Brakuje mu doświadczenia i umiejętności szukania stronników wśród innych partii. W boksie na ringu musi liczyć tylko na siebie. W polityce jest inaczej, ważny jest kompromis, współdziałanie – punktuje słabe strony. Mówi się o nim, że w polityce jest taki jak na ringu, nie daje się sprowokować, unika bijatyki na oślep. Punktuje słynnym prostym. Może jeszcze nie tak celnie jak na ringu, ale kto wie.

Kliczko nie deklarował otwarcie, że chce walczyć w wyborach prezydenckich, jednak w parlamentarnych – jesienią 2012 r. – wystąpi z pewnością. Po to przed rokiem założył partię UDAR, ma zwolenników w całej Ukrainie, bo jest uosobieniem nieskorumpowanej siły politycznej. Jak mówi Aljona Getmańczuk z Instytutu Polityki Oświatowej, think tanku, który współpracuje z Kliczką, ludzie gotowi są na niego głosować, bo jest właściwie jedyną nową twarzą w ukraińskiej polityce. A że dla ukraińskiego wyborcy ważniejszy jest zawsze lider, to wiadomo, że pociągnie partię. – Umie oczarować – powiada.

Sportowa sława ułatwia kampanię, na każde spotkanie walą tłumy, ludzie przychodzą popatrzeć na celebrytę; Kliczko jest spełnieniem ukraińskiego marzenia o sukcesie. Ma osobiste kontakty, od znanych sportowców poprzez gwiazdy filmu i polityków, jest ozdobą imprez i salonów. Wreszcie jest delegatem Ukrainy do Kongresu Rady Europy. Kto może mu dorównać?

Ale też wielu nie widzi w nim polityka. Taras Berezowiec, politolog związany z BJuT, pytany o miejsce UDAR na scenie politycznej, odpowiada, że ugrupowanie przedstawia się jako liberalne i centrowe, ale na próżno szukać tam ideologii, cały cios opiera się na popularności Kliczki. Że on polityki jeszcze nie rozumie, bo gdzie i kiedy miałby się nauczyć? – Kliczko jako polityk jeszcze się nie pokazał – potwierdza Oleksij Harań z kijowskiej Mohylanki (uniwersytet narodowy). Ale umie słuchać doradców i tym różni się od ukraińskich polityków.

Wschodni zaciąg

Jedno wiadomo na pewno: pierwszego miliona Kliczkowie nie ukradli. Każdy Ukrainiec wie, że zarobili go twardą pięścią. To tajemnica ich autorytetu.

40-letni dziś Witalij zaczynał od kick boxingu, niektórzy uważają, że pierwsze ważne kroki w sporcie obaj stawiali w Polsce. O pięć lat młodszy Władimir zdobył złoty medal w wadze superciężkiej na igrzyskach w Atlancie w 1996 r. Był mistrzem Europy juniorów w 1993 r., a rok później, także jako junior, srebrnym medalistą mistrzostw świata, pięć razy zdobywał mistrzostwo Ukrainy. Zanim przeszedł na zawodowstwo, był jeszcze wicemistrzem Europy w 1996 r.

Witalij nie pojechał do Atlanty, był wtedy zdyskwalifikowany za rzekome stosowanie dopingu. Jak sam tłumaczy w wydanej w Niemczech autobiografii, to nie był doping, lecz efekt leczenia trudnej kontuzji sterydami. Ale to jedyny cień, jaki kładzie się na jego karierze.

Gdy Witalij wiązał swoją przyszłość z kick boxingiem, przyjeżdżał do Polski trenować, był nawet sparingpartnerem Przemysława Salety. Władimir boksował w barwach warszawskiej Gwardii. To była połowa lat 90., czasy, gdy pięściarska rywalizacja między klubami jeszcze coś znaczyła.

– Naturalnym kierunkiem poszukiwania zawodników był Wschód. Wiadomo – wielkie tradycje, świetna szkoła boksu i do tego bieda, która wyganiała młodych chłopaków na ring. Któryś z naszych ludzi na Ukrainie dał znać, że jest taki młody, wysoki chłopak, który w wadze ciężkiej robi dużo zamieszania. I tak Władimir został pięściarzem Gwardii – opowiada Paweł Skrzecz, wówczas trener w warszawskim klubie.

 

Pięściarze z zaciągu wschodniego przez ring wykuwali sobie drogę do lepszego życia, więc traktowali boks poważnie. – Ostatni gasili światło na sali, byli odporni na uderzenia wody sodowej. Nie zdarzyło się, żebym przyszedł na trening, a Władimira jeszcze nie było. Zawsze z książką albo gazetą, zaczytany, gdzieś w kącie sali – mówi Skrzecz.

Gdy bracia wreszcie postawili na boks, nie kryli, że cel mają jeden – zawodowe mistrzostwo świata. W 1996 r. związali się z niemiecką grupą Universum, dowodzoną przez Klausa Petera-Kohla. W środowisku krążą legendy o tym, jak Kliczkowie bez litości demolowali sparingpartnerów, wysyłali ich na oddziały chirurgii urazowej. Zdarzało się, że treningowi rywale po jednej sesji w ringu o kolejnej nie chcieli nawet słyszeć. Raz złamali zasadę, że w ringu nie stają naprzeciw siebie: walczyli zaciekle, nie zważając na więzy krwi. Potem obiecali matce, że to się nie powtórzy, i słowa dotrzymują, choć kuszono ich wielomilionową gażą.

Od lat w królewskiej wadze ciężkiej nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie im zagrozić. Mają podobny styl walki – wykorzystują długi zasięg ramion, nie wyprowadzają ciosów seriami, pojedynczymi uderzeniami odbierają rywalowi chęć do walki. Wszystko obliczone na cel, nie na widowisko. To między innymi z tego powodu nie są zbyt lubiani w Ameryce, gdzie w wadze ciężkiej ceni się szczególnie pięściarzy gotowych w ringu na każdą wojnę. – Mają opinię kunktatorów, ale skuteczności nikt im odmówić nie może. Władimir walczy jak maszyna, to już prędzej Witalij pójdzie na wymianę ciosów, da się sprowokować – uważa Skrzecz.

To dla Tomasza Adamka, z którym Kliczko zmierzy się 10 września we Wrocławiu, dobra wiadomość, gorsze są takie, że Witalij ma, w porównaniu z bratem, mocniejszy cios i twardszą szczękę. W zawodowej karierze przegrał tylko dwukrotnie – z Chrisem Byrdem i Lennoksem Lewisem (11 i 8 lat temu) – ale tylko dlatego, że w trakcie walk odniósł kontuzje. W obu walkach, do momentu ich przerwania przez lekarza, prowadził na punkty.

Kiedy po ponadtrzyletniej przerwie wracał na ring, wielu powątpiewało, czy starszy z braci nie zapomniał, na czym polega pięściarskie rzemiosło. Tym bardziej że Witalij od razu rzucił wyzwanie ówczesnemu mistrzowi świata federacji WBC Samuelowi Peterowi, który kilka lat wcześniej trzykrotnie rzucał na deski Władimira. Peter poddał się przed czasem.

Od tamtej pory pas WBC jest w ręku Witalija. Chętnych do jego odebrania było kilku, szans nie miał żaden. Od lat bracia nie mają godnych siebie przeciwników. W walce z Adamkiem to Witalij jest oczywistym faworytem.

Produkt Kliczko

Sugerowano, że Witalij w początkach kariery bokserskiej miał związki z tak zwanym kryminałem, który go popierał, ale nigdy nie przywołano dowodów na potwierdzenie. – Większość tych ludzi i tak dziś nie żyje, zginęła w porachunkach – wspomina Berezowiec. O legendarnym promotorze boksu Donie Kingu sami bracia Kliczko mówią, że był oszustem. Berndt Boente, obecny menedżer, jest także partnerem biznesowym braci, wspólnikiem w firmie KMG.

KMG zajmuje się marketingiem, czyli autopromocją klanu Kliczków, ale także wspieraniem firm wchodzących na rynki wschodnioeuropejskie. Przygotowuje strategie i europejskie kampanie produktów z udziałem gwiazd oraz kampanie medialne, organizuje imprezy sportowe i rozrywkowe, przyjęcia i obsługę vipów.

Ale przede wszystkim firma odpowiada za organizację walk o tytuły mistrza świata braci Kliczków, jest wyłącznym przedstawicielem marketingowym i właścicielem praw do mistrzów świata wagi ciężkiej W&W Kliczko, jedynego bokserskiego rodzeństwa, które zdobyło wszystko, co jest do zdobycia w zawodowym boksie. W tej dziedzinie zresztą KMG odnosi największe sukcesy, niedawno otrzymała prestiżową nagrodę „Sport Bild” za najlepszy marketing sportowy, czyli wypromowanie walki Władimira z Dawidem Haye w Hamburgu w lipcu tego roku.

To dzięki pracy KMG bracia Kliczko prezentują programy telewizyjne w światowych stacjach, uświetniają gale i premiery filmowe (Władimir zagrał zresztą w filmie „Ryzykowna gra” obok George’a Clooneya, Andy’ego Garcii, Brada Pitta i Julii Roberts). Są twarzami Mercedesa, reklamują witaminy i sieć Telecom. Goszczą w popularnych programach europejskich telewizji – zwłaszcza w Niemczech, gdzie są szczególnymi ulubieńcami widzów i kibiców – do talk-show zapraszali ich Jay Leno i Conan O’Brien. Są obsypywani nagrodami: dwukrotnie zdobyli nagrodę dla ludzi mediów Bambi (jej laureatami są m.in. Sophia Loren, Tom Cruise, Henry Maske).

Inna firma Kliczków, Tueroffener, czyli „otwieracz drzwi”, która ma swe biuro w Kijowie, zajmuje się doradzaniem Ukraińcom, jak robić interesy na Zachodzie.

Według „Financial Times”, Witalij zgromadził na koncie 15 mln euro, a jego młodszy o pięć lat brat Władimir jest od niego bogatszy o 5 mln. Podobno dlatego, że Witalij przerwał na kilka lat karierę sportową. Może też więcej wydawał, choćby na kampanie wyborcze, które na Ukrainie są bezlitośnie kosztowne. Ale też obaj potrafią być hojni: są ambasadorami UNESCO, a Fundacja Braci Kliczko wspiera na Ukrainie budowę boisk, sal gimnastycznych, pomaga dzieciom z niezamożnych domów odnaleźć swoje miejsce w życiu, także poprzez sport. Walerij Karpuncow mówi, że ludzie zwracają się do fundacji nawet o sfinansowanie zakupu leków. Proszą szkoły i domy dziecka. Bracia umieli zadbać o zamożnych partnerów, jak Coca-Cola i Nemiroff, ukraiński producent alkoholi o światowej sławie.

Światowe media delektują się, że to jedyni mistrzowie wagi ciężkiej z tytułami doktora. Inaczej na Ukrainie. Taras Berezowiec przekonuje, że tutaj nikt tytułów nie traktuje poważnie. Wszyscy wiedzą, że każdy dyplom jest do kupienia, więc pewnie nie pomoże Witii w realizacji politycznych celów. Obaj ukończyli Perejesław Chmielnicki Państwowy Uniwersytet Pedagogiczny, a potem studia podyplomowe na Uniwersytecie Kijowskim. Kult wiedzy i wykształcenia był typowy dla rodzin wojskowych, bracia nasiąkli nim w domu.

Są podobni, ale też różni: Władimir stroni od polityki, ale można go spotkać na najsłynniejszych polach golfowych, gra na saksofonie, lubi otaczać się pięknymi kobietami, głośno było o kilku jego związkach. Witalij woli gitarę, jego żona Natalia Jegorowa jest byłą sportsmenką i modelką. Gra w szachy: zwykł powtarzać, że są jak boks, trzeba przewidzieć ruchy przeciwnika. Razem tworzą drużynę na ringu, wciąż niepokonaną. Ale mogą okazać się zbyt łagodni, spokojni i delikatni jak na brutalną ukraińską politykę.

Polityka 36.2011 (2823) z dnia 31.08.2011; Coś z życia; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Kliczka Kliczków"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną