Choć Rosjanie z góry wiedzą, kto wygra wybory do Dumy, to po raz pierwszy od czasów Jelcyna Kreml musi naprawdę się starać o ich głosy. Premier odłożył na później niepopularne podwyżki opłat komunalnych i podatków. Moskwa – z medialnym rozgłosem – stanęła murem za dwoma skazanymi w Tadżykistanie rosyjskimi lotnikami. Deportowano z hukiem kilkuset Tadżyków z Rosji, lotnicy wrócili do kraju i jest co fetować.
W tym samym duchu prezydent ogłosił, że wystawi rakiety u granic i nie pozwoli Amerykanom na tarcze antyrakietowe. Tegorocznym hitem jest Ogólnorosyjski Front Narodowy: grupuje wszystkich, którzy popierają politykę Putina. Zorganizowano – na wzór amerykański – prawybory i ci, którzy je wygrali, otrzymali lepsze miejsca na listach, kosztem co bardziej skompromitowanych weteranów Dumy.
Głosowanie jest sexy
O nerwowych wysiłkach władzy świadczą już dwa tysiące skarg do Centralnej Komisji Wyborczej o naruszenie ordynacji. Skoro partia władzy rozpowszechniła bez przeszkód klip o parze nastolatków uprawiających seks w kabinie wyborczej (głosowanie jest sexy!), to dlaczego prokuratura zabroniła plakatów komunistów z automatem Kałasznikowa? Jest i skarga na samą komisję. Dlaczego jej plakat wzywający obywateli do udziału w wyborach nie różni się niczym od plakatu partii władzy?
Są też zarzuty o wiele poważniejsze, bo okazało się, że Jedna Rosja kupuje w Murmańsku głosy po 1500 rubli od głowy, a w Petersburgu w lokalach do głosowania przygotowano kiermasze odzieży, bielizny pościelowej i poczęstunek.