Gazmend Kaplani opowiada o wielkim strachu, potężnej obawie Greków przed pokryzysową przyszłością, przed skutkami dziejącej się właśnie zmiany. Żeby być bardziej sugestywnym, wymyśla różne metafory: greckie społeczeństwo – mówi na przykład – jest jak sypiąca się kamienica, której dach i fundamenty pękają jednocześnie.
– To kryzys spowodował, że Grecja znalazła się w fazie politycznej, społecznej i gospodarczej transformacji. Zmiana jest nieunikniona – mówi Kaplani, który choć jest Albańczykiem, świetnie rozumie Grecję. Mieszka w Atenach od ponad 20 lat i zanim zrobił doktorat z filozofii, doświadczył typowej imigranckiej biedy. Pisze po grecku – o współczesnych Grekach i greckich emigrantach. Jego książki ukazały się w wielu krajach, więc zagraniczni dziennikarze, którzy opisują kryzys, często proszą go o komentarz. Umawia się z nimi w tej samej kawiarni na placu Syntagma (Konstytucji), w samym sercu miasta, tuż pod parlamentem – chyba że akurat trwa tam strajk albo demonstracja.
– Czy Grecy są gotowi na zmianę? To się okaże. Od ponad trzech lat przeglądają się w lustrze, w którym widzą swoje największe bolączki, dotąd ignorowane. Obraz nie jest przyjemny, ale muszą go znieść – z odwagą, bez przymykania oczu. Bo jeśli nie wytrzymają widoku i stłuką lustro...
Kryzysowe narracje
Kryzysowych narracji jest wiele, co normalne w 10-milionowym społeczeństwie. Taksówkarz węszy amerykańsko-europejski spisek. Sprzedawca losów na loterię wypiera rzeczywistość i ma nadzieję, że za chwilę sytuacja wróci do normy.