Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wiktoria Mińska

Tenisistka Wiktoria Azarenka dzieli Białoruś

Wiktoria ze zdobytym w Australian Open pucharem. Wiktoria ze zdobytym w Australian Open pucharem. AP / EAST NEWS
Wiktoria Azarenka, która właśnie została najlepszą tenisistką świata, mocno podzieliła Białoruś. Wielu ma pretensje, że daje się propagandowo wykorzystywać Łukaszence. Choć nie musi.
w objęciach Aleksandra Łukaszenki (razem z Karoliną Woźniacką - na fot. po prawej).Vasily Fedosenko/Reuters/Forum w objęciach Aleksandra Łukaszenki (razem z Karoliną Woźniacką - na fot. po prawej).

Występuje pod białoruską flagą. Flaga jest łukaszenkowska, zielono-czerwona, a nie w barwach wolnej Białorusi biało-czerwono-biała. Ale czy można za to potępiać Wiktorię? – To nasza dziewczyna, reprezentuje nasz kraj. Dzięki niej nie jesteśmy nieznaną nikomu postsowiecką republiką, świat znów usłyszał, że Białoruś istnieje – mówi Jarosław Romańczuk, kandydat do prezydentury w wyborach 2010 r., sam zapalony tenisista.

Azarenka (po białorusku Azaranka, po rosyjsku Azarienka) pasuje do propagandowych wzorców, bo wyszła z ludu i została bohaterką: po zwycięstwie w Melbourne nad Marią Szarapową (której rodzice wyjechali z Homla na Białorusi po wybuchu w Czarnobylu), prowadzi w światowym rankingu WTA. Na swój tytuł tyrała ciężko przez lata, pewnie wciąż ma w uszach słowa matki, że jeśli nie chce jak ona zostać sprzątaczką, musi harować.

Urodziła się w Mińsku jeszcze na sowieckiej Białorusi, zaczęła grać w tenisa, czy może odbijać tenisową piłkę, już w wolnym kraju. Wtedy w Mińsku (a tym bardziej na prowincji) nie było jeszcze tylu krytych kortów co dziś ani takich warunków do treningu. – Tenis nie był sportem popularnym, choć tutejsza szkoła tenisa była najsilniejsza w ZSRR. Wielu trenerów i fizjologów wyemigrowało stąd do Stanów – przypomina Jarosław Kołodyński, polski biznesmen mieszkający od lat na Białorusi, którego córka też grała.

Zaczęło się zmieniać dopiero za prezydentury Aleksandra Łukaszenki. Prezydent sam chwytał za rakietę, a to oznaczało zielone światło. Grywali z nim ważni ludzie, bo wypadało pokazać się, zadać szyku na korcie. Wypadało też finansować sport, Łukaszenka lubi sponsorów. – W autorytarnym państwie, jeśli jesteś w biznesie, z definicji coś musisz finansować – wyjaśnia Romańczuk. Białoruski tenis zaczął sponsorować Władimir Pieftiew, szef Biełtecheksportu, firmy zaangażowanej w branży zbrojeniowej, naftowej, finansowej i powiązanej z władzą. Wspierał Wiktorię, bo była utalentowanym i nadzwyczajnie pracowitym dzieckiem. – Dobrze, że się udało – mówi Romańczuk, bo bez pieniędzy i bez polityki pewnie nie byłoby sukcesów.

Dziś Pieftiew jest prawą ręką Łukaszenki, jeździ na nartach z prezydentem i jest szefem związku tenisa, a prezydent przewodniczy białoruskiej federacji olimpijskiej.

Ostatecznie prezydent ponad tenisa przedkładać zaczął narty, no i hokej: sam gra namiętnie, więc lodowiska są nieodłącznym elementem białoruskiego krajobrazu; w centrum Mińska, na placu przed Pałacem Republiki, też jest lodowisko, odkąd okazało się, że opozycja chce tutaj organizować protesty. Sport stał się częścią białoruskiej ideologii i propagandy. Skoro Łukaszenka gra w hokeja, to nawet babcie powinny grać także. Państwowa propaganda mówi o powszechnym dostępie do kortów i boisk, ale w praktyce kto chce zrobić w sporcie karierę – wyjeżdża z Białorusi.

Białoruscy hokeiści grają w Kanadzie w zawodowej lidze, a w narodowej drużynie przeważają obcokrajowcy, bo tutejsze przepisy tego nie zabraniają. Podobnie Azarenka: kiedy miała 14 lat, wyjechała z Białorusi do Polski, Hiszpanii, wreszcie do Arizony. Mieszka w Monte Carlo, podatkowym raju, jak zresztą wiele jej koleżanek i kolegów z kortów. Ale tak naprawdę żyje w Ameryce, tam ma najlepsze warunki do treningów i sprzyjający uprawianiu tenisa klimat. Nawet białoruski prezydent nie ma jej tego za złe, rozumie, że wprawdzie Zachód nie jest ideałem do naśladowania, ale trzeba tam grać, tam są turnieje, tam się zbiera punkty. I zarabia pieniądze. Jednak o milionach dolarów Azarenki białoruskie media nie piszą prawie wcale, żeby nie drażnić ludzi w kraju. Ale i tak ktoś w Internecie już policzył: żeby zarobić tyle, ile Azarenka ugrała podczas jednego turnieju w Australii, przeciętny Białorusin musiałby pracować 549 lat.

 

 

Tenis wciąż przegrywa na Białorusi z hokejem i biathlonem. Jak mówi Andriej Osmałowski, dziennikarz sportowy, nie ma w Mińsku wielkich turniejów, które przyciągałyby słynne nazwiska, pozwalały Azarence pokazać się na żywo, grać przed białoruską publicznością, dać się polubić. Poprzednio prasa obszernie pisała o niej, gdy miała 15 lat i wygrała w Australii turniej juniorów: na Białorusi ukazał się wywiad z Wiktorią. Potem na długo dano jej spokój, choć dużo grała, nawet 30 turniejów w roku. Może to zresztą wina jej samej, bo wyraźnie nie lubi dziennikarzy, nawet gdy bywa w Mińsku, nie zwołuje konferencji prasowej, nie udziela wywiadów. – Taki ma charakter, jest zamknięta w sobie, inaczej niż choćby słynny z forhendu Maks Mirny, który lubi rozmawiać – mówi Osmałowski.

Jedynie w 2010 r. Azarenka wyjątkowo zwołała skromną konferencję prasową, gdy wspólnie z przyjaciółką i deblową partnerką Karoliną Woźniacką wsparły finansowo centrum onkologii dziecięcej. Trwała kampania przed wyborami prezydenckimi. Dziewczyny grały pokazówkę w mińskim Pałacu Tenisa, a na trybunach zasiadł sam prezydent. W końcu Azarenka poprosiła go na kort, do wspólnej zabawy. Trybuny biły brawo, prezydent sprawnie odbijał piłkę tenisową i sprawiał wrażenie równiachy.

Wbrew oczekiwaniom ten mecz nie przysporzył wielbicieli talentowi Azarenki. Część kibiców do dziś nie może jej wybaczyć, że wzięła udział w kampanii wyborczej, pozwoliła się opakować łukaszenkowskiej propagandzie.

Opinia publiczna podzieliła się: jedni uważają, że poparła dyktaturę, i są przeciw tenisistce. Inni – że to nie ma znaczenia, że to tylko sport. Teraz, gdy zwyciężyła w Australian Open, dyskusja na nowo rozgorzała. „Po co o niej mówimy?” – pytają na forach przeciwnicy. „Ona nie jest z naszej bajki, dobre stosunki łączą ją z władzą, ściska rękę prezydentowi. Jaka z niej białoruska sportsmenka, skoro nie mieszka w kraju?”.

Wypomina się jej, że ma francuskiego trenera, zagranicznego masażystę, a pytana, jakiej słucha muzyki, wymienia amerykańskie zespoły. Order Ojczyzny III stopnia, jaki po wygranej w Melbourne przyznał jej Łukaszenka, jeszcze bardziej tę dyskusję rozgrzał. Zwłaszcza że oficjalna prasa to właśnie wybija na czołówki – medal od prezydenta i jego słowa: Wika, ty jesteś naszą dumą. Ojczyzna jest zachwycona twoim wybitnym osiągnięciem, które już wpisało się w historię białoruskiego i światowego sportu.

W Internecie zawrzało, że to niemoralne przyjmować medal, gdy w kraju ludzie siedzą w więzieniu za przekonania. Czy ona wie, ile kosztuje na Białorusi kilogram mięsa? Mogłaby zwracać uwagę świata na to, co na Białorusi się dzieje, a nie robi tego.

Łukaszenka bawi właśnie w Soczi na nartach: na YouTube natychmiast pojawił się film, na którym przywódca białoruski, rozentuzjazmowany wygraną Wiki, chwyta stojący w pobliżu termos i nalewa z niego do szklanki. Z komentarzem, że tak właśnie prezydent świętował zwycięstwo Białorusinki na korcie. Cytowane są jego słowa, że tacy ludzie jak Azarenka robią dla kraju więcej niż cały białoruski MSZ.

Zwolennicy tłumaczą, że to nic złego: ma tu przecież rodzinę i musi wracać na Białoruś; zresztą mówi się, że Wiktoria chce otworzyć w Mińsku szkołę tenisa, jak Mirny, który dostał teren w centrum miasta, więc nie może zadzierać z władzą. Lub że Łukaszenka wykorzystał ją w kampanii, bo Azarenka nie ma rozeznania w miejscowej sytuacji. Ale czy można mieć jej za złe, że się nie interesuje polityką?

Do dyskusji, rzecz jasna, włączyli się białoruscy politycy. Aleś Michalewicz, były kandydat na prezydenta, który po wyjściu z więzienia wyjechał z kraju i poprosił o azyl w Czechach, mówi: – Ja się cieszę ze zwycięstwa Wiktorii. Jest całkowicie wolnym człowiekiem, który może trenować i żyć, gdzie zechce, a nawet pokazywać nieprzyzwoite gesty, absolutnie nie obawiając się następstw. To wyraźna aluzja do filmu, jaki pojawił się w Internecie: Azarenka klnie na korcie niczym przysłowiowy szewc.

Paweł Siewieryniec, lider opozycyjnego Młodego Frontu i Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, powiedział, że zwycięstwo Wiktorii Azarenki zjednoczyło wszystkich – i więźniów w koloniach karnych, i milicjantów. – To zwycięstwo Białorusi – dodał. I obiecał, że kiedy sportsmenka przyjedzie do Mińska, wręczy jej bukiet kwiatów, biało-czerwono-biały.

Jako najbardziej znana Białorusinka świata Wiktoria, chcąc nie chcąc, staje się osobą polityczną.

Polityka 06.2012 (2845) z dnia 08.02.2012; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Wiktoria Mińska"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną