Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Na grzbiecie smoka

Rok Smoka w Chinach - jaki będzie?

Chińczycy bacznie obserwują kryzys, z którym boryka się Zachód, ale szczególnej schadenfreude nie widać. Chińczycy bacznie obserwują kryzys, z którym boryka się Zachód, ale szczególnej schadenfreude nie widać. Jasper James/Rex Features / EAST NEWS
Chiny są już w Roku Smoka. Będą się bogacić, ale też wyglądać pierwszych zwiastunów kryzysu.
Smok jest jednym z najważniejszych narodowych symboli,  Chińczycy mówią, że są potomkami lub spadkobiercami smoka.Adam Woolfitt/Corbis Smok jest jednym z najważniejszych narodowych symboli, Chińczycy mówią, że są potomkami lub spadkobiercami smoka.
Pekin, uroczyste obchody wejścia w Rok Smoka.AFP/EAST NEWS Pekin, uroczyste obchody wejścia w Rok Smoka.
W Pekinie w obrębie czwartej obwodnicy trudno znaleźć  mieszkanie za mniej niż 15 tys. zł za m kw. Przeciętny kelner musiałby pracować na ten metr półtora roku, nie wydając przy tym ani grosza.stevecadman/Flickr CC by SA W Pekinie w obrębie czwartej obwodnicy trudno znaleźć mieszkanie za mniej niż 15 tys. zł za m kw. Przeciętny kelner musiałby pracować na ten metr półtora roku, nie wydając przy tym ani grosza.

Na początek był huk petard i rozbłyski sztucznych ogni, setki milionów Chińczyków zasiadły też do tradycyjnych rodzinnych kolacji przypominających polskie wigilie i zza stołów obejrzały noworoczną galę Chińskiej Telewizji Centralnej. Jednak nie wszystko w tym roku poszło utartym szlakiem, co w błyskawicznie zmieniających się Chinach też paradoksalnie staje się swego rodzaju tradycją. Liczba poszkodowanych przez petardy i fajerwerki spadła w Pekinie niemal o połowę, zanotowano tylko 272 rannych i jedną ofiarę śmiertelną, rok temu – dwie. W pierwszym tygodniu obchodów zebrano z pekińskich ulic znacznie mniej pozostałości po petardach, tylko 5,5 tys. ton. Fajerwerków wystrzelono najmniej od czasu, kiedy 7 lat temu władze ponownie zezwoliły na ich używanie po wieloletnim zakazie. Także telewizyjnej gali pierwszy raz w jej 30-letniej historii nie przerywały reklamy. Na tym jednak nowości się skończyły i Chińczycy zgodnie narzekali, że gala znów była nudna i wtórna.

A przecież początek Roku Smoka powinien być wyjątkowy. Smok jest jednym z najważniejszych narodowych symboli, Chińczycy mówią, że są potomkami lub spadkobiercami smoka, na dodatek Żółty Cesarz, legendarny władca protoplasta, połączenie Prometeusza z Piastem Kołodziejem, zakończył ziemski żywot odlatując do nieba na grzbiecie smoka właśnie. Smok jest zresztą jedynym wśród 12 stworzeń patronujących kolejnym latom w tradycyjnym chińskim kalendarzu, które nie istnieje w świecie realnym, co silnie działa na wyobraźnię i każe spodziewać się w Roku Smoka jakichś szczególnych zdarzeń.

Smok, czyli pomyślność

Będziemy się bogacić, mówią Chińczycy, pytani o oczekiwania na smoczy rok. Marzenia są w większości całkiem skromne, jak w przypadku pani Guo, pięćdziesięciokilkuletniej gosposi z rolniczej prowincji Anhui, która od kilkunastu lat sprząta mieszkania stołecznej klasy średniej, a której najbliższa rodzina rozrzucona jest po całym kraju: – Syn prowadzi małą piekarnię na obrzeżach Hefei. Mam nadzieję, że znajdzie wspólnika do pomocy, bo piekarnia jest bardzo popularna i mógłby rozwinąć swój biznes, gdyby miał dodatkową parę rąk do pracy. Moja córka mieszka teraz w prowincji Hebei i jest w ciąży – mam nadzieję, że urodzi zdrowe dziecko. Cała rodzina wierzy, że – jak głosi stare chińskie powiedzenie – dziecko stanie się smokiem, czyli będzie miało świetlaną przyszłość. Równie skromnie o nadziejach w Roku Smoka mówi Yuanyuan, 30-letnia kosmopolitka, wykształcona na Zachodzie przedstawicielka wyższej klasy średniej: – Oby to był spokojny rok.

Najwyraźniej Chińczycy nie boją się już Niana, mitologicznego potwora, który z nadejściem każdego nowego roku księżycowego (nian to po chińsku rok) wyrządzał podobne szkody jak nasz, nomen omen, smok wawelski. Zwyczaj odpalania petard wiąże się właśnie z podaniami o tym monstrum, które huk eksplozji miał skutecznie odstraszać. W tradycyjnym społeczeństwie rolniczym, uzależnionym od kaprysów przyrody i historii, każdy nowy rok był w równym stopniu źródłem nadziei co i lęku o przyszłość. Ale dziś większość potomków smoka zdaje się patrzeć w przyszłość z optymizmem. Tak jak 25-letni Yang Zhichao, pracownik jednej z pekińskich firm PR, który ma nadzieję na szczególnego rodzaju profity: – Moja mama urodziła się w Roku Smoka, więc liczę, że ten rok będzie dla niej pomyślny i także ja na tym skorzystam.

Bo w Chinach, inaczej niż na Zachodzie, teorie związane z końcem świata nie robią żadnego wrażenia. Chińczycy bacznie obserwują kryzys, z którym boryka się Zachód, ale szczególnej schadenfreude nie widać. I to mimo że Chiny przez lata musiały wysłuchiwać przemądrzałych rad zachodnich ekonomistów, jak powinny reformować swoją gospodarkę.

Ale nikt nie ma tutaj satysfakcji, bo wszyscy wiedzą, że problemy gospodarcze państw zachodnich uderzają również w Chiny. Czy w związku z tym zewrą szeregi, żeby Zachodowi pomóc, to już inna sprawa. Może i jakoś tam pomogą, np. kupując europejskie obligacje, ale żadnych obowiązków wobec Zachodu nie mają. Uważają, że pomagać powinny wyłącznie oglądając się na własne interesy. I choć do Pekinu ciągną premierzy i prezydenci państw zachodnich z prośbami o wsparcie, nie powinni oczekiwać zbyt wiele.

Patrząc z chińskiej perspektywy, kryzys w strefie euro jest wynikiem przesadnie rozbudowanego socjalu. Tutejsi politycy nie powiedzą tego głośno – bo niezmiennie przekonują, że każdy kraj ma prawo prowadzić politykę odpowiadającą miejscowym warunkom i nikomu nic do tego – ale jeśli mieliby sprzedać Chińczykom pomysł użycia choć ułamka gigantycznych rezerw walutowych na ratowanie Europy, musieliby wykazać, że to korzystne lub wręcz konieczne dla niezakłóconego rozwoju Chin. W krajach strefy euro bezrobotni co miesiąc dostają świadczenia kilkakrotnie wyższe od tego, co w wielu chińskich wsiach uchodzi za bardzo przyzwoity dochód roczny, ma się rozumieć wyłącznie z pracy.

 

 

Biedni i bogaci

Rok Smoka to także wiele niepokojów. Najzamożniejsi mieszkańcy Państwa Środka staną się jeszcze bardziej zamożni, gospodarka zwolnić ma tylko nieznacznie, jednak pogłębić się może niechęć chińskich banków do udzielania kredytów małym i średnim firmom prywatnym. Trudności z kredytem doprowadziły do rozkwitu nieformalnych instytucji pożyczkowych, często uprawiających zwykłą lichwę. W cieszącym się sławą najbardziej przedsiębiorczego w Chinach miasta Wenzhou, w nadmorskiej prowincji Zhejiang, wielu biznesmenów uciekało lub popełniało samobójstwa, gdy nie byli w stanie zapłacić procentów od lichwiarskich kredytów. Ich niewypłacalność doprowadziła z kolei do upadku części podziemia kredytowego i wybuchu lokalnego minikryzysu w prowincji.

Zhejiang żyje też sprawą pochodzącej stąd 29-letniej Wu Ying, do niedawna szóstej na liście najbogatszych Chinek. Chiński sąd najwyższy zastanawia się, czy utrzymać dla niej karę śmierci za wyłudzanie pieniędzy od prywatnych inwestorów. Choć prawdę mówiąc, skala wyłudzeń – chodzi raptem o 57 mln dol. – jest śmiesznie niska w porównaniu z górą długów biznesu w Wenzhou.

Cóż z tego, że gospodarka pędzi, skoro dystrybucji owoców jej wzrostu daleko do sprawiedliwości. I tak deweloperzy pilnie śledzą lekkie spadki cen nieruchomości, drżąc, czy nie spowodują one pęknięcia bańki na rynku. Jeśli krachu nie będzie, to może jest przynajmniej szansa na stopniowy powrót cen metra kwadratowego z poziomów astronomicznych w okolice bliższe Ziemi. W Pekinie w obrębie czwartej obwodnicy, a miasto ma ich sześć, trudno znaleźć przyzwoite mieszkanie za równowartość 15 tys. zł za m kw. Oznacza to, że przeciętny stołeczny kelner musiałby pracować na zaledwie 1 m jakieś półtora roku, nie wydając przy tym ani grosza, a pielęgniarka – rok i kwartał.

Chiny zasnute pyłem

Za pęd gospodarki coraz wyższą cenę płaci środowisko naturalne. W Roku Smoka władze po raz pierwszy opublikowały dane o zanieczyszczeniu pekińskiego powietrza przez sztuczne ognie i petardy. W nocy z 22 na 23 stycznia stężenie najbardziej szkodliwego dla zdrowia pyłu PM 2,5 wzrosło w chińskiej stolicy 80-krotnie. PM 2,5 to ostatnio jeden z najczęściej powtarzanych w chińskich mediach skrótów. I jednocześnie symbol tego, że społeczeństwo jest w stanie wymusić na władzy ustępstwa w kwestiach dla siebie szczególnie istotnych.

Rozmnożyły się blogi publikujące wyniki amatorskich pomiarów stężenia zanieczyszczeń, a na ulicach, w metrze i autobusach coraz częściej widuje się ludzi w maseczkach chirurgicznych, a nawet w maskach przeciwgazowych. Władze miejskie skapitulowały w końcu pod naciskiem opinii publicznej i zaczęły regularnie informować o zanieczyszczeniach. Miejskie dane budzą wprawdzie wiele wątpliwości, ale przynajmniej wygląda na to, że w Roku Smoka pekińskie służby ochrony środowiska nie odważą się już twierdzić, że jakość powietrza jest w normie, kiedy zanieczyszczenia ograniczają widoczność tak bardzo, że konieczne staje się odwołanie części lotów ze stołecznych lotnisk.

Opór stawia Internet i ponadpółmiliardowa rzesza internautów. Władze robią wiele, by nie doprowadzili oni w Roku Smoka do głębszych zmian, stąd bezwzględny wymóg rejestrowania pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem kont pozwalających na prowadzenie i komentowanie tzw. mikroblogów, bardzo popularnego w Chinach narzędzia komunikacji społecznej, przypominającego zablokowanego tu Twittera. Kto tego nie zrobi do połowy marca, ma być zablokowany. Dlatego podczas niedawnej konferencji w Monachium chiński wiceminister spraw zagranicznych Zhang Zhijun mógł zrugać amerykańskiego senatora Johna McCaina za sugestie, jakoby do Chin nadciągała arabska wiosna. Jej bakcyla niosły między innymi internetowe serwisy społecznościowe.

Poza Internetem też dochodzi do licznych wybuchów społecznego niezadowolenia, co zresztą zdarza się regularnie, a rządząca partia komunistyczna przez lata nauczyła się radzić sobie z takimi lokalnymi, i jednostkowymi z reguły, kryzysami z zadziwiającą sprawnością. Do najgłośniejszego w ostatnich miesiącach protestu doszło we wsi Wukan, w południowej prowincji Guangdong, gdzie mieszkańcom udało się po starciach z policją i wysłaniu niezliczonych petycji obalić rządzącego wsią od czterech dekad sekretarza partyjnego. Wymusili też na władzach przeprowadzenie demokratycznych wyborów do komitetu wioskowego.

Tyle że przeniesienie tego modelu na wyższy szczebel jest, jak na razie, zupełnie nierealne i nawet zarządzone natychmiast wolne wybory – podobnie jak w wielu innych niedemokratycznych systemach politycznych świata – wcale nie dałyby gwarancji wyłonienia władzy demokratycznej i z pełną legitymacją.

 

 

Zmiana warty

Najważniejszym politycznym wydarzeniem w Roku Smoka będzie XVIII Zjazd Komunistycznej Partii Chin, na którym dojdzie do pokoleniowej zmiany na szczytach władzy. To oczywiście tylko zbieg okoliczności, ale jakże zgrabny – za czasów cesarskich smok był symbolem monarchy zasiadającego na Smoczym Tronie i w trakcie audiencji oraz oficjalnych uroczystości odzianego w smoczą szatę. Rok Smoka zakończą Chiny z nowym składem biura politycznego, którego kształt wielu (naiwnie) uważa za przesądzony. Zresztą ani skrzętnie skrywane mechanizmy wyłaniania chińskiej władzy, ani skład przyszłego biura politycznego nie budzą wśród przeciętnych Chińczyków większych emocji, bo na codzienne życie przeciętnych Chińczyków nie ma to większego wpływu.

To sprawy, którymi zajmują się przywódcy, a nie my, zwykli ludzie – mówi Zeng, szeregowy członek partii, który właśnie dostał kartę do głosowania. Posłuży mu ona do „wyboru” delegatów na zjazd. Ten z kolei „wybierze” nowy skład komitetu centralnego, który „wybierze” jądro władzy w chińskim systemie politycznym: biuro polityczne, jego komitet stały i sekretarza generalnego. Wiele zdaje się wskazywać na to, że przyszły sekretarz zostanie wiosną 2013 r. przewodniczącym ChRL. Szefem partii i państwa – jak się powszechnie uważa – będzie Xi Jinping, obecny wiceprzewodniczący ChRL.

Zodiakalny Smok zastaje Chiny w stanie permanentnych poszukiwań. Może i Zachód boryka się z bezprecedensowymi wyzwaniami, a dotychczasowy układ sił światowych ewidentnie odchodzi w przeszłość – na korzyść Azji, ale Chiny też szukają swojego miejsca. Chiński system społeczno-polityczny jest ideologiczną wydmuszką – ani to klasyczny komunizm, ani zwykły kapitalizm. Próbowano więc m.in. zwrotu ku żywemu w Chinach nacjonalizmowi, co jest o tyle ryzykowne, że może rozpalić tłumy do patriotycznych wystąpień i postawić partię komunistyczną przed dylematem, czy tłumić zapał patriotów, czy płynąć na patriotycznej fali i np. ukarać Tajwan, gdyby ten ogłosił niepodległość.

Są też zgoła inne pomysły. Partyjny sekretarz ponad 30-milionowego miasta Chongqing podjął próbę reanimowania tzw. czerwonej kultury, śpiewania rewolucyjnych piosenek, sięgania do haseł przewodniczącego Mao, wysyłania studentów do pracy na wsi. Inicjatywę przyjęto w najlepszym razie z ledwo skrywanym uśmiechem politowania. Poszukiwania na własną rękę trwają też w stolicy, która promuje tzw. ducha Pekinu. Mają się na niego składać patriotyzm, innowacyjność, tolerancja i cnoty społeczne, które promowane są na setkach plakatów oblepiających stolicę. – To urzędowa inicjatywa, zupełnie bez sensu. Nawet nie wiadomo, o co chodzi i co to ma znaczyć – mówi Li, 30-letni urzędnik niższego szczebla, który celnie oddaje odczucia zdezorientowanych mieszkańców metropolii.

Chińskie, już nie najtańsze

Wyczerpuje się dotychczasowy model rozwoju gospodarczego, bo kończą się proste rezerwy, na czele z najważniejszą: Chiny przestają być najtańsze. Wprawdzie utrata pozycji fabryki świata szybko im nie grozi, ale siła robocza jest dziś tańsza w Bangladeszu i Wietnamie. Niebawem ze światem trzeba będzie konkurować jakością i innowacyjnością, a przecież fabryki wytwarzające jak najtaniej dzielą od tych produkujących jak najnowocześniej lata świetlne. Dlatego Chińczycy mają coraz wyraźniej dość kojarzenia made in China z towarami niskiej jakości, przy czym boją się wpaść w stagnację po osiągnięciu średniego poziomu rozwoju gospodarczego.

Rok Smoka pewnie nie przyniesie przełomu na miarę 1976 r., który również był Rokiem Smoka, rokiem śmierci Mao, upadku bandy czworga, kresem rewolucji kulturalnej i początkiem nowej chińskiej epoki. Zawiodą się pewnie również ci, którzy liczą na powtórkę sprzed ponad 22 stuleci, gdy właśnie w Roku Smoka Qin Shi Huangdi zjednoczył Chiny i został ich pierwszym cesarzem. Z drugiej strony, niedawne zwycięstwo Ma Ying-jeou w wyborach na Tajwanie zwiastuje dalsze ocieplanie się stosunków między obiema częściami podzielonych Chin.

Na kapitalistycznym i demokratycznym Tajwanie też obchodzi się Rok Smoka, jednak nie ma co oczekiwać, że nawet nowe pokolenie sekretarzy w Pekinie właśnie w Roku Smoka rozpocznie marsz ku tajwańskim wzorom.

Polityka 08.2012 (2847) z dnia 22.02.2012; Świat; s. 51
Oryginalny tytuł tekstu: "Na grzbiecie smoka"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną