Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Dorosłość hipstera

WYWIAD: Czego chcą rosyjscy hipsterzy

Nasz protest nie ma organizacyjnej struktury. Nie jesteśmy jedną grupą, która mogłaby usiąść z władzami przy okrągłym stole - mówi Kaliszyn. Nasz protest nie ma organizacyjnej struktury. Nie jesteśmy jedną grupą, która mogłaby usiąść z władzami przy okrągłym stole - mówi Kaliszyn. Sergei Karpukhin/Reuters / Forum
Rozmowa z dziennikarzem Ilją Kaliszynem o nowym rosyjskim pokoleniu hipsterów, Putinie i niechęci do władzy.
Antyputinowski protest w Sankt Petersburgu.ZUMAPRESS.com/Forum Antyputinowski protest w Sankt Petersburgu.

Co jest modne w Moskwie?
Ilja Kliszyn: Ostatnio, gruzińska kuchnia. Wszyscy zajadają się chinkali, pierożkami z mięsem. Przede wszystkim jednak modnie jest chodzić na mitingi. Zainteresowanie polityką jest bardzo na czasie. Artykuły o kinie, teatrze, wystawach – często świetnie napisane i unikatowe – cieszą się teraz minimalnym powodzeniem wśród Internautów. A najmniejszy tekst o bieżących wydarzeniach politycznych ma dziesiątki tysięcy odsłon.

Jesteś autorem manifestu „Hipsterzy kontratakują”, który narobił sporo szumu w Internecie. Kim właściwie jest rosyjski hipster?
Słowo „hipster” traktuję jak symbol. Oznacza ono pokolenie, które tak, jak ja, nie pamięta Związku Radzieckiego. Mamy po 20-25 lat i jesteśmy dorosłymi już dziećmi nowej, kapitalistycznej Rosji. Nigdy nie powiemy o sobie „demokraci” , bo po co. Takie wartości jak wolny rynek, czy wolność słowa są dla nas naturalne, jak powietrze, którym oddychamy. W XIX w. były w Rosji dwa przeciwstawne ruchy: słowianofilów i zapadników. Ci ostatni uważali, że Rosja powinna dążyć do Europy. My nie różnimy się od młodych Europejczyków.

W swoich tekstach piszesz: „władza boi się młodych i odnoszących sukcesy. Czyli nas”. Naprawdę, Putin ma się czego obawiać?
Jest nas dużo, tylko dotychczas nie docenialiśmy swojej siły. Ludzie, wychodzący na mitingi „O uczciwe wybory”, to zabezpieczeni materialnie menadżerowie, biznesmeni, także studenci starszych lat, którzy już zaczęli pracować i mają przed sobą świetne perspektywy. Zarabiają od dwóch tysięcy dolarów miesięcznie i więcej. To niemałe pieniądze, nawet jak na Moskwę, gdzie średnia pensja w wynosi ok. 50 tys. rubli, czyli jakieś 1,5 tys. dolarów. O reszcie kraju nie wspominając. Tworzymy wspólnotę z wysokimi aspiracjami.

A jednak „buntu hipsterów” nie traktowano na poważnie.
W Rosji słowo „hipster” miało negatywne zabarwienie. W powszechnym mniemaniu oznaczało młodych, niekompetentnych, powierzchownych ludzi, którzy kupili smartfony, przesiadują w drogich kawiarniach i mają o sobie wysokie mniemanie. Tworząc nasz blog, wykorzystaliśmy słowo, które brzmiało prawie jak obelga i nadaliśmy mu nowe, pozytywne znaczenie. Podobnie swego czasu zrobili amerykańscy homoseksualiści, którzy zaadoptowali początkowo negatywne określenie „gej”. To dość zabawna paralela.

Kiedy w 2010 r. zakładaliśmy blog dla hispterów, na ulicach Moskwy straszyli kibice i nacjonaliści, którzy w grudniu urządzili masowe rozruchy pod Kremlem. Wszyscy mówili, że Rosję czeka mroczna przyszłość, że grozi nam nacjonalizm, ksenofobia, nawet faszyzm. Wśród młodych i wykształconych panowało przekonanie, że trzeba uciekać z kraju póki czas. Tymczasem po roku na ulice Moskwy wychodzi do 100 tys. sympatycznych ludzi, którzy pokojowo wyrażają swój sprzeciw. Poziom ich samokontroli i poszanowanie dla prawa jest niezwykły, nawet jak na europejskie standardy. W państwach zachodnich demonstracje często kończą się rozbijaniem witryn i paleniem samochodów. U nas nie ucierpiał ani jeden człowiek, żadna szyba nie została rozbita. Wiemy, że takie postępowanie dyskredytowałoby nasze cele.

 

 

Jak to się stało, że tak długo o waszym pokoleniu mówiło się, że jest absolutnie apolityczne?
Młodzi, odnoszący sukcesy ludzie dystansowali się wobec polityki, bo była ich zdaniem brudna i obrzydliwa. Skupili się na „małych sprawach”. Chcieli ładnie żyć. Zajęli się najbliższym otoczeniem, swoim domem, osiedlem, ulicą. Starali się stworzyć wokół siebie lepszy świat, z zachowaniem zasad współczesnej estetyki. Nieprzyjemna rosyjska rzeczywistość zaczyna się przecież od szarych ulic, brudu, brzydoty. Jednak nawet jeśli sprawisz, że twój barak stanie się nieco ładniejszy, obóz koncentracyjny nie przestanie być obozem. Dlatego chcieliśmy młodych Rosjan zainteresować polityką, społeczeństwem obywatelskim. Oni nie czytają poważnych gazet, takich jak „Kommersant”, czy „Vedomosti”, bo te są dla nich nudne. Media, po które sięga nasze pokolenie, są przede wszystkim estetyczne, przyciągają przemyślanym designem. Tyle, że tego rodzaju projekty były dotychczas absolutnie apolityczne. Nasz blog połączył atrakcyjną formę z tematami z poważnych gazet. Dziennikarze, którzy pracowali w wydaniach przeznaczonych dla rosyjskich yuppies, traktowali nasz projekt jak żart. Po roku okazało się, że czasopisma i portale, które pisały jedynie o modzie, lajfstajlu, wystawach, kinie i premierach teatralnych, teraz też zajęły się polityką. Inaczej straciłyby znaczną część odbiorców.

Dlaczego społeczne niezadowolenie wybuchło właśnie teraz?
Nikt tego do końca nie wie. Jasne, grudniowe wybory parlamentarne obfitowały w naruszenia, ale z drugiej Jedna Rosja nie zgarnęła nawet połowy głosów. Kiedy usłyszałem wstępne wyniki wyborcze, pomyślałem, że to chytre posunięcie ze strony władz i ludzie zaakceptują ten wynik. A jednak tysiące niezadowolonych wyszło na ulice. Trudno stwierdzić, jak się to wszystko zaczęło. Po prostu nagle pojawiło się uczucie, że na miting „O uczciwe wybory” idą wszyscy. W sieciach społecznościowych ludzie ogłaszali: „całe nasze biuro idzie”, „idziemy całą rodziną”. Zaczęła się „epidemia”. Kiedy widzisz, że na miting wybierają się wszyscy twoi znajomi, myślisz sobie: jak fajnie, ja też pójdę.

Pójdę bo…?
Taka jest moja obywatelska postawa. Dorośliśmy. Dziesięć lat temu Putin podobał się większości z nas, szczególnie w porównaniu z Jelcynem. W pierwszych latach swoich rządów zrobił wiele dobrego, naszym rodzicom zaczęto regularnie płacić pensje. Potem przyszła druga kadencja, na finiszu której, kończyliśmy uniwersytety. Poszliśmy do pierwszej pracy lub zakładaliśmy własne biznesy. To czas, kiedy człowiek zaczyna interesować się polityką. Płacisz podatki, więc myślisz o tym, co dzieje się z twoimi pieniędzmi, kto nimi zarządza. Zastanawiasz się dlaczego, płacą ci wypłatę w kopercie, a nie na konto. Widzisz wady swojego państwa. Tylko, że dotychczas wydawało się, że Putin cieszy się wysokim poparciem społecznym i nasz protest niczego nie zmieni. Niewielu chciało uczestniczyć w nielegalnych akcjach opozycji, zostać pobitym, czy aresztowanym. Informacje o korupcji, czy kolejnym urzędniku, który przejechał dziecko służbowym samochodem, można było wystawić u siebie na Facebooku i to wszystko. Nie wierzyliśmy, że winni poniosą karę. W grudniu nastąpił psychologiczny przełom. Zobaczyliśmy, że jest nas dużo i razem możemy doprowadzić do zmian w państwie. Ludzie zrozumieli, że sami sobie mogą wybrać prezydenta. Tyle lat władza zmieniała się bez ich udziału.

 

 

Jak trafiłeś do komitetu organizacyjnego „O uczciwe wybory"?
Przypadkiem. Na Facebooku zamieściłem informację o mitingu planowanym na 10 grudnia. To nieoczekiwanie przyciągnęło dziesiątki tysięcy użytkowników, którzy zdeklarowali się, że wezmą udział w akcji. Chciałem po prostu w wygodnej formie rozprzestrzenić informację, a okazało się, że dysponuję licznym aktywem. Zostałem jednym z głównych źródeł informacji o mitingach. Nasz protest nie ma organizacyjnej struktury. Nie jesteśmy jedną grupą, która mogłaby usiąść z władzami przy okrągłym stole.

Protestuje przede wszystkim w Moskwa i Sankt Petersburgu. Co z pozostałą Rosją? Czy tam hipsterzy kontratakują z równymi sukcesami?
Pochodzę z Tambowa, to średniej wielkości miasto, na południe od Moskwy. Liderem społecznych protestów jest tam mój kolega z klasy. Zapamiętałem go jako zwyczajnego chłopca. Oczywiście, manifestacje w Tombowie nie będą zbyt liczne. Mieszkańcy regionów są zbyt zajęci walką o byt. Żyje się im dużo trudniej niż mieszkańcom stolicy. Może to zabrzmi cynicznie, ale historia Rosji uczy, że to, co dzieje się na prowincji ma mniejsze znaczenie, niż wydarzenia w Moskwie i Petersburgu. Moskwa wysysa z Rosji wszystkie soki, tu przyjeżdża intelektualnie rozwinięta młodzież, bo tu jest najwięcej możliwości rozwoju. W naszej stolicy mieszka więcej ludzi niż w niejednym europejskim państwie. Nie podoba mi się taka nieproporcjonalna struktura, ale tak właśnie jest.

Ciężko było chłopakowi z prowincji stać się gwiazdą rosyjskich hispterów?
Napisz, że to pytanie wywołało u mnie uśmiech. Już w szkole średniej zdecydowałem, że chcę mieszkać w stolicy. Wiedziałem, że Moskwie zdobędę najlepsze w Rosji wykształcenie. Dostałem się do MGIMO, które przygotowuje kadrę dyplomatyczną. Na rosyjskiej prowincji zieje nudą, a Moskwa jest miastem, które może zaoferować ci wszystko, czego sobie życzysz. O każdej porze możesz tu dobrze zjeść, pójść do kina czy klubu. Chcesz o trzeciej w nocy zrobić zakupy, proszę bardzo! Moskwa sprzyja też karierze zawodowej. Pracowałem w mediach, agencji reklamowej, miałem też krótki epizod w centrum innowacyjnym Skołkowo. To państwowy projekt. Część moich znajomych miała pretensje, że poszedłem pracować na „krwawy reżim”, ale nie uważam tego czasu za stracony. Zrozumiałem, że niemożliwe jest reformowanie tego systemu od środka. A wielu młodych o liberalnych poglądach tak właśnie myśli: jeżeli w państwowych strukturach będzie nas coraz więcej, powstanie masa krytyczna, która wymusi na władzach potrzebne zmiany. Kiedy Miedwiediew ogłosił, że nie będzie ubiegał się o drugą kadencję, znów byłem dziennikarzem. Wszystkie siły oddałem naszemu projektowi. Na początku blog trzymał się jedynie na naszym entuzjazmie. Zajmowaliśmy się nim w wolnym czasie. Po roku kupił nas portal Openspace i otrzymaliśmy w zamian niezłą sumę. Ponadto pracujemy jako redaktorzy, dostajemy pensje. To był pierwszy przypadek w Rosji połknięcia blogu przez profesjonalne medium.

Ile wydajesz na buty?
Do 400 -500 euro za parę. Mógłbym sobie pewnie pozwolić na wydanie i tysiąca euro, ale byłby to zbytek.

Co cię drażni w Rosji?
Hurrapatriotyzm. Wszyscy, którzy kurczowo trzymają się idei rosyjskiego mesjanizmu, którzy uważają nasz naród za wybrany. Wiesz, te ich gadki o zgniłym moralnie Zachodzie i rosyjskiej duchowej głębi. Z drugiej strony, drażni mnie również pogląd, że jesteśmy najgorszym z państw, a nasi ludzie mają naturę niewolników. Zwolennicy obu teorii kładą akcent na słowie „naj”. Nieważne, czy nasz kraj jest najwspanialszy, czy najgorszy, byle był „naj” w czymkolwiek. Drażni mnie wciskanie Rosjanom, za pomocą telewizji, że jesteśmy wyjątkowi. Wyobrażenie o własnej niezwykłości niesłychanie komplikuje nam życie. Chciałbym, by Rosja była zwyczajnym państwem, takim jak Kanada. Tyle, że nie można mówić o tym głośno, bo zaraz posypią się gromy, w stylu „nie jesteś patriotą, nie szanujesz swojej ojczyzny”.

A kochasz swoją ojczyznę?
Już dawno mogłem wyjechać na Zachód. Swobodnie mówię po angielsku, dyplom mojej uczelni jest uznawany przez Unię Europejską. Jako specjalista od integracji europejskiej nie miałbym problemów ze znalezieniem pracy. Mieszkam w Rosji świadomie. Nie straciłem jeszcze nadziei.

Ilja Kliszyn
– 25-letni dziennikarz, założyciel kolektywnego blogu Epic Hero, autor manifestu „Hipsterzy kontratakują”. Członek komitetu organizacyjnego akcji „O uczciwe wybory”. Absolwent prestiżowego Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO).

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną