Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Upadek sekretarza Bo

Wybory po chińsku

Pod ciężarem skandalu korupcyjnego załamała się kariera Bo Xilaja, najbardziej charyzmatycznego z chińskich sekretarzy, który jesienią miał zostać jednym z władców komunistycznych Chin.

61-letni Bo Xilai, syn dawnego kompana Mao przestał właśnie sekretarzować w Chongqingu, ponad 30-milionowej, największej metropolii świata. Był szczególnie jasną gwiazdą partii. Zbudował potęgę gospodarczą portowego miasta Dalian, został ministrem handlu, wreszcie trafił do Chongqingu, który dla ChRL jest tym, czym kiedyś dla USA było Chicago: wielkim przemysłowym miastem mającym przenieść bogactwo wybrzeża do interioru. Chongqing stał także mafią i właśnie z tamtejszymi Alami Capone walczył Bo. Do pomocy miał Wang Lijuna, szefa lokalnej policji.

Stworzyli skuteczny duet, spektakularnie rozprawili się z traidami, zapełniali areszty przestępcami i ich opiekunami, skorumpowanymi urzędnikami i politykami. Policjanta okrzyknięto supergliną, zachodnia prasa pisała o fotogenicznym sekretarza jako chińskim JFK. Szło świetnie dopóki w lutym tego roku superglina nie zbiegł na dobę do amerykańskiego konsulatu. Gdy stamtąd wyszedł, został natychmiast aresztowany i odeskortowany do Pekinu przez samego wiceministra bezpieczeństwa. Podobno Wang uciekał przed zemstą Bo, policjant chciał sypać dawnego, podobno sprzedajnego szefa, który miał zgromadzić pokaźne sumy na zagranicznych kontach. Przypomniano też inne grzeszki sekretarza. Co prawda w Chongqingu Bo reanimował maoistowską propagandę i promował komunistyczną etykę, ale jednocześnie jego wybitnie rozrywkowego syna widywano w Pekinie za kierownicą czerwonego Ferrari, na dodatek Bo junior studiuje w Harwardzie i Oksfordzie, jakoby utrzymując się ze stypendiów.

Dla politycznych Chin wyraźnym znakiem początku końca Bo była jego nieobecność na zeszłotygodniowej sesji parlamentu, był przecież jednym członkiem 24-osobowego politbiura, który się nie pokazał. Kilka dni później ogłoszono nazwisko następcy dla Bo (to Zhang Dejiang, członek biura politycznego, czyli wysoka figura w partii). A premier Wen Jiabao wykorzystał okazję, by pogrozić palcem wszystkim lokalnym sekretarzom, by nie nadwyrężali zbytnio wizerunku partii. Los Bo pokazuje, że rację mają ci, którzy namawiają do ostrożności i nie uznawać, że skład przyszłego kierownictwa ChRL jest przesądzony. Wielka sukcesja tylko pozornie wygląda na łagodną i zgodną. Sekretarze toczą zażartą walkę o władzę, a Bo Xilai, do niedawna pewniak i żelazny faworyt, odpada jako pierwszy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną