Podana przed kilkoma dniami opinia lekarzy, że zamachowiec nie jest szalony, stoi w sprzeczności z opublikowaną wcześniej ekspertyzą innych psychiatrów. Specjaliści, którzy badali Breivika jako pierwsi, rozpoznali u niego symptomy schizofrenii paranoidalnej. Uznali, że jego czyn był skutkiem życia w świecie urojeń i własnych chorych idei. Sam Breivik opowiadał, że popełnione przez niego zabójstwa – w większości członków młodzieżówki Partii Pracy - miały przyczynić się do zahamowania zagrażającej według niego Europie wielokulturowości. Diagnoza, że zamachowiec jest szalony, oburzyła norweskie społeczeństwo, głównie dlatego, że gdyby sąd ją uznał, Breivik nie poszedłby do więzienia, a zostałby skierowany na leczenie.
Najnowsza ocena, według której masowy zabójca jest poczytalny, kłóci się z kolei z potocznym myśleniem o psychicznym zdrowiu i normie. Sęk w tym, że psychiatryczne i psychologiczne rozumienie tych pojęć odbiega od potocznego. Termin „poczytalny” może być szczególnie mylący - oznacza on bowiem tylko tyle, co „zdolny do rozpoznania znaczenia swoich czynów”. Za poczytalnego będzie więc uznany ktoś cierpiący na schizofrenię (czyli, w potocznym myśleniu - chory), jeśli w sposób świadomy i celowy zaplanował kradzież, a następnie jej dokonał. Za poczytalnych uznaje się też psychopatów i sadystów, bo, choć postępują w sposób skrajnie odległy od normy, zwykle doskonale zdają sobie sprawę z tego, co czynią.
Inna rzecz, że nawet ktoś, kto zabił wiele osób, może być zdrowy także w rozumieniu bliskim potocznemu. Nie dyskutując o moralnych i etycznych ocenach podobnych czynów, wiele z nich można uznać za względnie logiczne i uzasadnione, gdy odwołać się na przykład do perspektywy ewolucyjnej. Jak zwraca uwagę David Buss, amerykański profesor psychologii z Austin w Teksasie, skoro każdemu z nas chodzi przede wszystkim o przedłużenie trwania własnych genów, to nie ma skuteczniejszej metody eliminacji tych, którzy temu planowi reprodukcyjnemu mogą zagrozić – rywali w walce o najlepsze partnerki albo o status, który przekłada się na szanse powołania do życia i utrzymania potomstwa. Bywa i tak, że nawet do masowego zabójstwa w pewnych okolicznościach mogą doprowadzić kogoś pewne psychiczne problemy, podobne jednak do tych, z którymi zmaga się duża część społeczeństwa (możliwe, że tak było w przypadku Timothy`ego McVeigha, który w 1995 r. zabił 168 osób w zamachu w Oklahoma City; w czasie procesu nie okazał skruchy, a przez psychiatrów został uznany za zdrowego).
W sprawie Breivika jest jeszcze pytanie, jak to możliwe, że dwa zespoły lekarzy wydają dwie zupełnie przeciwstawne opinie o zdrowiu tej samej osoby. Nas, Polaków, ta rozbieżność akurat nie powinna szczególnie dziwić. Sprzeczności w diagnozach polskich biegłych też zdarzają się całkiem często. Wyjaśnia się to sposobem ich naboru – wystarczy, by lekarz psychiatra zgłosił chęć pracy jako biegły i biegłym zostaje, bez żadnych egzaminów i dodatkowych certyfikatów. Co gorsza, opinie mocno różniących się pod względem kompetencji lekarzy i psychologów sędziowie nierzadko bezkrytycznie przepisują do uzasadnień swoich wyroków („Polityka” pisała o tym m. in. w numerze 2/2010).
Pozostaje mieć nadzieję, że w sprawie Breivika na drugą ocenę biegłych nie wpłynęły zanadto społeczne nastroje. Sąd w Oslo ma zresztą możliwość zamówienia kolejnych badań. Korespondenci z Norwegii w depeszach podkreślają zaś, że w tamtym kraju sędziowie traktują opinie biegłych wyłącznie jako konsultacje i ostatecznie samodzielnie podejmują decyzję, czy oskarżonych traktować jak osoby zdrowe, czy zaburzone.