Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Hanni i jej fani

Sylwetka Hannelore Kraft – nowa Merkel?

Hannelore Kraft od 30 lat kibicuje Borussii Mönchengladbach i w klubowym szaliku szaleje na trybunach. Hannelore Kraft od 30 lat kibicuje Borussii Mönchengladbach i w klubowym szaliku szaleje na trybunach. Paul Sklorz/Reuters / Forum
Angeli Merkel wyrosła konkurentka. Hannelore Kraft rządzi już najludniejszym landem Niemiec, a za rok może poprowadzić SPD w wyborach do Bundestagu. Na partyjnych kolegów padł strach.
Wyborcy zapamiętali, że Kraft dotrzymała obietnicy wyborczej i zlikwidowała opłaty za studia.SPD-Schleswig-Holstein/Flickr CC by 2.0 Wyborcy zapamiętali, że Kraft dotrzymała obietnicy wyborczej i zlikwidowała opłaty za studia.

Kanclerz Niemiec nie jest królową trybun. Angela Merkel odwiedziła swoją reprezentację w Gdańsku tuż przed Euro 2012, ale na mecze chodzi raczej z obowiązku. Co innego Hannelore Kraft. 51-letnia premier Nadrenii Północnej-Westfalii od 30 lat kibicuje Borussii Mönchengladbach i w zielono-czarnym szaliku klubowym szaleje na trybunach, dopingując swoją drużynę. Gdy kibice VfL Bochum wywrzeszczeli jej, że to nieładnie kibicować Borussii, gdy jest się premierem całego landu, Kraft odkrzyknęła najczystszą, zagłębiowską gwarą, że na meczach jest kibicem jak oni. W ubiegłą środę parlament Nadrenii Północnej-Westfalii ponownie powierzył jej stanowisko premiera i misję tworzenia rządu. Na razie w Düsseldorfie, ale niebawem być może w Berlinie.

Równo miesiąc temu Kraft zafundowała niemieckiej SPD największe święto od 2005 r. Socjaldemokraci od siedmiu lat są w defensywie – najpierw jako niemy partner w wielkiej koalicji pod wodzą Merkel, a od trzech lat jako przegrywająca w kolejnych landach opozycja. Kanclerz z CDU wydaje się za mocna, by można ją było obalić, a liderzy SPD są za słabi, by móc rzucić jej wyzwanie. Panuje opinia, że lewica, kierowana przez pogrobowców Gerharda Schrödera, oderwała się od robotniczej bazy, straciła społeczną wrażliwość. Aż tu nagle Kraft wygrywa wybory w najludniejszym landzie Niemiec, na dodatek w wielkim stylu: zagarnia dla SPD prawie 39 proc. głosów, nokautując Norberta Röttgena, kandydata CDU i pupila Merkel.

Wyczekiwany sukces dał socjaldemokratom nadzieję na wygranie wyborów w całym kraju. Kraft znalazła się na szczycie partii, tuż obok triumwiratu, z którego ma zostać wyłoniony kandydat SPD na kanclerza. Jej konkurenci to politycy z pierwszej ligi: Peer Steinbrück był ministrem finansów, Frank-Walter Steinmeier stał na czele niemieckiej dyplomacji, Sigmar Gabriel prowadził resort środowiska, a dziś kieruje partią. Wszyscy mają doświadczenie, ale też jeden feler: nie wygrali żadnych wyborów. Kraft już pokazała, że potrafi wygrywać, w sondażach popularności ustępuje już tylko Merkel. „To prawie idealna kandydatka na kanclerza: budzi więcej sympatii niż Steinbrück, jest spokojniejsza niż Gabriel i ma więcej temperamentu niż Steinmeier” – zawyrokował „Die Zeit”.

Kraft znaczy siła

Sama Kraft studzi nastroje. Już w wieczór zwycięstwa wykluczyła ubieganie się o urząd kanclerski – nie po to wygrała w Düsseldorfie, by teraz pakować się do Berlina. I dodaje, że jest przecież Malocherkind. Mieszkańcy Nadrenii w lot chwytają, o co chodzi: popularna Hanni podkreśla, że pochodzi z robotniczej rodziny i ma ambicje przykrojone do niewielkich życiowych szans. W tym środowisku mężczyźni szli tyrać do pobliskich kopalń albo hut, a kobiety stawały przy kuchni i wychowywały synów na kolejnych Malocher (robociarzy). Kopalń wprawdzie już nie ma, a hutnicy są na bezrobociu, ale mało który polityk w Niemczech może jeszcze poszczycić się robotniczym rodowodem. Ojciec Hannelore był tramwajarzem, matka – gospodynią domową. Trudno o większy kontrast z Merkel, która wychowywała się w domu inteligenckim. Pastor Horst Kasner i matka Herlind, nauczycielka, oczekiwali od dzieci, że będą w szkole lepsze od innych. Rozumiało się samo przez się, że dzieci zdobędą wyższe wykształcenie.

 

 

Dla małej Hannelore Külzhammer, choć dorastała po zachodniej stronie granicy, nie było to wcale takie oczywiste. Urodziła się w Zagłębiu Ruhry, miała jednak szczęście: dorastała w latach 70., gdy w RFN zaczęły wiać nowe wiatry. Przeprowadzona przez SPD reforma systemu oświaty otwarła ambitnej młodzieży z niższych warstw społecznych drogę do gimnazjów i uniwersytetów.

Hannelore jako jedyna w rodzinie zrobiła maturę, a potem – wzorem rówieśników ze środowisk robotniczych – zdobyła konkretny fach. Zdecydowała się na Ausbildung w Deutsche Banku. Ta nieznana w Polsce forma praktycznego kształcenia, podczas którego zarabia się już pierwsze pieniądze, cieszy się w Niemczech dużą popularnością, a kiedy przyszły zawód zapewnia niezłe zarobki, kandydaci oblegają komisje rekrutacyjne równie tłumnie jak modne kierunki studiów. Panna Külzhammer mogła więc mieć poczucie życiowego sukcesu już wówczas, gdy przeszła przez sito selekcji dla chętnych do praktycznej nauki bankowości. Po dwóch latach terminowania mogła również rozpocząć pracę jako urzędniczka w banku.

Mierzyła jednak wyżej. Zabrakło jej odwagi do studiowania prawa, ale przed trzydziestką skończyła ekonomię na uniwersytecie w Duisburgu. Naukę w Niemczech uzupełniła rocznymi studiami w londyńskim King’s College, a także praktykami we Francji i Szwajcarii. To był nowy świat. „Nie mogłabym marzyć o uniwersytecie, gdyby nie reforma oświaty i system stypendialny dla niezamożnych rodzin, które uważam za najważniejszą zdobycz SPD” – podkreślała wielokrotnie w wywiadach. To osobiste doświadczenie utwierdziło ją w przekonaniu, że socjaldemokracja powinna pozostać wierna swoim korzeniom: znać potrzeby prostego człowieka i wyrównywać życiowe szanse.

Królowa długów

Do SPD wstąpiła w 1994 r., pracując w landowym Centrum Innowacji i Techniki, sześć lat później weszła do Landtagu. Jej kariera polityczna zaczęła się na dobre w 2002 r., gdy Steinbrück, wówczas premier Nadrenii, powołał ją na ministra nauki. Trzy lata później SPD straciła wprawdzie władzę w swoim macierzystym landzie, ale Kraft odniosła osobiste zwycięstwo: została liderką opozycji w Landtagu. W 2010 r. socjaldemokraci znowu przegrali w Nadrenii, ale CDU nie była w stanie zdobyć większości w parlamencie, więc Kraft stworzyła rząd mniejszościowy. Wszyscy wróżyli jej szybką porażkę, ale gabinet przetrwał prawie dwa lata. Upadł w marcu tego roku, w związku z niemożnością uchwalenia kolejnego budżetu. CDU wezwała do obalenia „królowej długów”.

Rzeczywiście, Nadrenia jest jednym z najbardziej zadłużonych landów Niemiec: w ubiegłym roku jej dług przekroczył 130 mld euro, czyli równowartość ostatniego pakietu ratunkowego dla Grecji. Gdy Merkel ordynowała Europie politykę zaciskania pasa, Kraft wzbraniała się przed oszczędnościami. „Prowadzę prewencyjną politykę społeczną” mówiła i tłumaczyła, że lepiej wydać dziś więcej na wychowanie i kształcenie dzieci, niż jutro na „koszty naprawcze”: finansowanie ich bezrobocia, pomoc dla wykolejonych czy więziennictwo. A poza tym właśnie w kryzysie trzeba interesować się losem najsłabszych. Kraft trzeba oddać, że wszyscy wcześniejsi premierzy Nadrenii, także chadecy, mnożyli długi, a za jej rządów deficyt budżetowy landu spadł z 5 do 3 proc.

 

 

Na bitwę w Düsseldorfie Merkel posłała swojego najbardziej utalentowanego ministra, szefa resortu środowiska Norberta Röttgena. Miał zanieść Nadreńczykom ewangelię oszczędzania, a w razie zwycięstwa odziedziczyć po Merkel przywództwo chadecji. Desant z Berlina zrobił jednak fatalne wrażenie, zwłaszcza że gładki minister od razu zapowiedział, że w przypadku porażki wróci do stolicy. Po wyborach rzeczywiście wrócił, ale po dymisję z rządu – wedle złośliwców Merkel umyślnie wpakowała go na minę, by pozbyć się rywala w CDU. Nieopatrznie pomogła jednak Kraft, która nie tylko wygrała wybory, ale symbolizuje dziś niechęć części Niemców do merkelowskiej polityki oszczędzania. „To siarczysty policzek dla Merkel” – zawyrokowała Claudia Roth, wiceszefowa Partii Zielonych, koalicjanta SPD w Nadrenii.

Zamiast „królowej długów” wyborcy zobaczyli w Kraft „naszą Hanni”. Zapamiętali, że dotrzymała obietnicy wyborczej i zlikwidowała opłaty za studia. Cieszą się, że przybywa szkół i przedszkoli. Zauważyli też, że Kraft mówi innym głosem niż jej partia, którą od czasu reform Schrödera kojarzyli z unicestwianiem państwa socjalnego. Uwiodła wreszcie bezpośrednim stylem kampanii: interesowała się życiem zwykłych ludzi, nie szczędząc czasu na poznanie ich problemów. Nie były to jednak pospieszne „gospodarskie wizyty” – Kraft odbywała jednodniowe praktyki w domach opieki, instytucjach socjalnych, nowoczesnych laboratoriach. Trudno wyobrazić sobie w tej roli któregokolwiek z trzech liderów SPD, nie mówiąc już o Merkel, która boi się nawet większych wieców.

Pani kanclerz?

Czy mogłaby zostać kanclerzem? Obserwatorzy niemieckiej polityki są przekonani, że Hanni nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Merkel jest świetnym graczem gabinetowym, ale Kraft umie porywać tłumy, a Niemcy, jakkolwiek cenią fachowość, lubią też polityków popularnych, co pokazał przykład Schrödera. Premier Nadrenii świetnie czuje nastroje i wie, że do startu w wyborach federalnych potrzeba znacznie szerszej bazy, a gdyby dziś przeniosła się do Berlina, straciłaby wszystko, co zdobyła w Düsseldorfie. Zna też swoje słabe strony i zdaje sobie sprawę, że kanclerz rozniosłaby ją w debacie na tematy europejskie. Ale bazę wyborczą można poszerzyć, a nowe kompetencje zdobyć po drodze. Największym błędem, jaki może popełnić polityk, to wystartować za wcześnie.

Jeśli Merkel osłabnie, a popularność Kraft wzrośnie jeszcze bardziej, premier Nadrenii będzie zmuszona rozważyć swoją kandydaturę już w przyszłym roku. Ale nawet jeśli do tego nie dojdzie, będzie miała kluczowy głos przy wyborze nominata SPD – bez poparcia Hanni żaden z trzech kandydatów nie wygra. Sama Kraft nie ma na razie politycznych długów, a za własne zwycięstwo dziękowała wyborcom, współpracownikom i rodzinie. „Dziękuję mężowi, że pomagał rozlepiać plakaty, mamie za to, że moje rzeczy zawsze na czas były uprasowane!” – mówiła podczas imprezy w dyskotece, by chwilę później pocałować się z mężem, a nawet zaśpiewać z didżejem ze sceny. I to się podoba.

Kraftowie są małżeństwem od 20 lat, ale znają się od dziecka, bo chodzili do tej samej podstawówki. Ich drogi jednak się rozeszły. 52-letni Udo przerwał studia i pracuje jako elektryk. Odnowili znajomość po latach, podczas karnawału w rodzinnym Mühlheim, i już po paru miesiącach wzięli ślub cywilny – Hannelore była w ciąży. „Na początku uznaliśmy, że zostaniemy razem na czas wychowania syna Jana, a potem zdecydujemy, co dalej. W końcu oboje jesteśmy realistami. Teraz, po kolejnych negocjacjach, postanowiliśmy bezterminowo przedłużyć umowꔿartowała z dziennikarzem „Bilda”. Jeszcze w tym roku Kraftowie chcą wziąć ślub kościelny. Panna młoda pragnie wystąpić w bieli, jak to kiedyś sobie wymarzyła. Marzenia polityczne zachowuje na razie dla siebie.

Polityka 25.2012 (2863) z dnia 20.06.2012; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Hanni i jej fani"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną