Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Dar dr. Pi

Jak oszust Ślusarczyk nabierał Ukraińców

Ślusarczyk utrzymuje, że jest w stanie policzyć liczbę Pi do miliona miejsc po przecinku. Ślusarczyk utrzymuje, że jest w stanie policzyć liczbę Pi do miliona miejsc po przecinku. Mehran Moghtadaei / Wikipedia
Brał do ręki skalpel i operował ludziom mózgi, choć ukończył tylko technikum. Prokuratorzy twierdzą, że zabił sześciu pacjentów. On, że to spisek specsłużb, ale nie zdradza jakich.
Lwów, 2006 r. Andrij Ślusarczyk podejmuje próbę pobicia rekordu Guinnessa w zapamiętywaniu cyfr.Yevgeniy Krav/UPG/Reporter Lwów, 2006 r. Andrij Ślusarczyk podejmuje próbę pobicia rekordu Guinnessa w zapamiętywaniu cyfr.

Życiorys Andrija Ślusarczuka, który od roku siedzi w ukraińskim więzieniu, układa się jak bajka. Urodził się w Winnicy, na środkowej Ukrainie, gdzie wielu mieszkańców przyznaje się do polskich korzeni. Twierdzi, że jego rodzice byli znanymi lokalnymi lekarzami, ale gdy miał kilka lat, zginęli w wypadku samochodowym. Krewni ponoć się go wyrzekli i zamiast zająć się sierotą, oddali go do domu dziecka, z którego szybko uciekł.

Przez kilka lat mieszkał w taborze cygańskim, gdzie miał się nauczyć hipnozy. I tu robi się coraz bardziej bajkowo. Przygodę ze szkołą Ślusarczuk miał zakończyć, mając zaledwie 9 lat. Ale jako 12-latek trafił do Moskwy i zaczął studia w prestiżowej Akademii Medycznej im. Pirogowa. Podobno protekcji udzielił mu sam ówczesny wiceminister zdrowia ZSRR Jewgienij Czazow, zachwycony jego niezwykłymi zdolnościami. W wieku 18 lat Ślusarczuk miał już posiadać dyplom medyka i sławę genialnie zapowiadającego się neurochirurga.

Tak Ślusarczuk jeszcze niedawno mówił o sobie w wywiadach i pisał na stronie internetowej. O dziwo, wierzono w to. Ale jest jeszcze druga historia, mniej bajkowa, którą pamiętają niektórzy mieszkańcy Lwowa. Na początku lat 90. w mieście pojawił się wysoki hipnotyzer o śniadej karnacji. Na jego seanse przychodzili głównie ciekawscy, ale Ślusarczuk reklamował się, że leczy hipnozą oraz poprawia samopoczucie, bo zna klucz do ludzkiego mózgu.

Wszystko zależy od mózgu

Przedstawiał się jako neurochirurg i docent uniwersytetu w Petersburgu. Pierwsze zajęcia były bezpłatne, ale cykl kursów hipnozy kosztował 100 dol., jak na owe czasy fortunę. Chętnych jednak nie brakowało. – Spotkałam tam ludzi, których określiłabym jako kupę nieszczęścia – opowiada Olha Sniczarczuk, dziennikarka 5 Kanału ukraińskiej telewizji, która poszła na jeden z warsztatów. – Ślusarczuk chodził po sali, wykrzykując, że trzeba być szczęśliwym. Prosił o podanie imienia i zaczynał hipnozę. Ja zmyśliłam imię i nie udało mu się mnie zahipnotyzować. Był bardzo zły. Krzyczał, że pewnie kiedyś uczyłam się hipnozy. Gdy wszystko opisałam w lokalnej gazecie, na drugi dzień przybiegł z awanturą i prośbami o sprostowanie. Od początku uważałam, że jest szarlatanem.

Ale Ślusarczuk potrafił być przekonujący. Szybko znaleźli się biznesmeni gotowi być jego sponsorami. Oprócz hipnozy zaczął urządzać pokazy możliwości swego mózgu. Chwalił się, że jest w stanie podać liczbę pi do miliona miejsc po przecinku. Uczeni byli w szoku, ale rzeczywiście udawało mu się odtwarzać całe ciągi kolejnych cyfr. Liczył niczym kalkulator i to nie w tysiącach, ale w milionach. Był w stanie zapamiętywać nie tylko strony, ale całe rozdziały, wręcz książki tekstu i to zaledwie w sekundy. Jego popisowy numer polegał na ściskaniu gołymi rękami szklanki z włączoną grzałką w środku, w której wrzała woda. Zostało to nagrane i do dziś można oglądać filmik na YouTube. Ślusarczuk twierdzi, że siłą woli jest w stanie powstrzymać ból, a wytrzymałość człowieka zależy wyłącznie od treningu mózgu.

Jego niektórych rekordów nie uznawano, ale objeżdżał ze swoimi pokazami już nie tylko Lwów, ale całą Ukrainę. Dostał nawet etat na Politechnice Lwowskiej, gdzie wykładał budowę ludzkiego mózgu dla studentów elektroniki, informatyki i robotyki pracujących nad sztuczną inteligencją. – Moim zdaniem, on ma naprawdę genialną pamięć zdolną do przyswajania sobie nawet miliona cyfr – mówi Andrij Nowosad, który przez kilka lat był komputerowcem Ślusarczuka. Często jednak przy podawaniu kolejnych cyfr liczby pi dochodziło do pomyłek. Ślusarczuk rozkręcał się długo, ale gdy to zrobił, był całkowicie nieomylny.

Lepszy od Kasparowa

W końcu zaproponowano, by zdolności swego mózgu użył do walki z komputerem szachowym. Ślusar­czuk stanął w zawody z komputerem Rybka-4 porównywalnym z supermaszyną IBM Deep Blue, której nie był w stanie pokonać w latach 90. rosyjski arcymistrz szachowy Garri Kasparow. Ślusarczukowi to się udało, co stało się później początkiem jego problemów. Ale na razie jego kariera rozwijała się wyśmienicie.

Stał się gwiazdą na skalę państw dawnego ZSRR. Udzielał wywiadów, występował w telewizjach, a w prestiżowym radiu Era miał nawet swój program „Gry rozumu”. Przedstawiał się głównie jako lekarz. Obronił doktorat i habilitację. Był zapraszany do wykonywania zabiegów w głównych ukraińskich szpitalach. Robił ośmiogodzinne operacje na otwartym mózgu. Wielkie pieniądze zarabiał, lecząc vipów – oligarchów i polityków. Niektórzy nie dawali się leczyć nikomu innemu, tylko Ślusarczukowi.

Jego sława była na tyle wielka, że przed 2010 r. dotarł do ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki cierpiącego z powodu szpetnie pomarszczonej skóry, co było pamiątką po próbie otrucia go dioksynami. Otoczenie Juszczenki miało nadzieję, że genialny lekarz poradzi coś na chorobę prezydenta. Juszczenko stanowczo temu zaprzecza i zasłania się niepamięcią, ale pracownicy jego sekretariatu załatwili Ślusarczukowi etat doradcy w kancelarii rządu. Do pracy przyjmował go ówczesny wicepremier Ołeksandr Turczynow, dziś jeden z liderów opozycji, który zrobił mu egzamin na zapamiętywanie tekstu.

Ślusarczuk był szykowany na szefa Instytutu Mózgu, który miał powstać w jednym z państwowych szpitali. Dostał nawet wysoką nagrodę państwową za wybitne osiągnięcia naukowe. Tak świetnie rozwijającą się karierę Ślusarczuka złamali miłośnicy szachów z popularnego portalu Chessglum. Po zwycięstwie doktora Pi nad komputerem Rybka-4 zauważyli, że w dziesiątym ruchu komputer popełnił dziecinny błąd, a Ślusarczuk wszystkie ruchy wykonał tak, jakby grał za niego komputer. Na Ślusarczuka uwzięła się uczestniczka forum Chessglum Swietłana Jerszowa. Zaczęła weryfikować dyplomy genialnego lekarza i sprawdzać jego życiorys.

Śledztwo w Akademii

Okazało się, że w Akademii Medycznej im. Pirogowa nikt go nie pamięta i nie ma jego pracy dyplomowej. A na dyplomie, który opublikował w Internecie, widnieją jeszcze pieczątki z czasów radzieckich, choć został wystawiony już w 1993 r. Tak samo było w Winnicy. Nikt nie był w stanie przypomnieć sobie jego rodziców, rzekomo znanych lekarzy, ani ich wypadku w latach 80., po którym osierociliby dziecko. A w takiej miejscowości jak Winnica sprawa musiałaby być głośna przez lata. Za to odkryto, że Ślusarczuk skończył miejscowe technikum, choć zdawał egzaminy zaocznie, a nie w trybie dziennym.

Ślusarczuk nie poddawał się, choć coraz więcej poszlak wskazywało, że jest hoch­sztaplerem. Gdy udowodniono mu, że jego dyplom medyczny jest fałszywką, a następne tytuły zdobył bezprawnie na jego podstawie, zaczął się przedstawiać jako ofiara służb specjalnych, choć nie był w stanie uściślić, czy chodzi mu o służby ukraińskie czy rosyjskie. Twierdził, że od dzieciństwa ze względu na swoje szczególne zdolności był inwigilowany przez KGB, chcące przy jego pomocy odkryć tajemnicę ludzkiego mózgu i broni paraliżującej właściwości jednych, a innym dającej talenty intelektualne geniuszy. Mówił, że luki w jego życiorysie pojawiły się właśnie ze względu na pracę dla służb albo szczególne zainteresowanie ich jego osobą.

Przyciśnięty przez media, doktor Pi zaczął wymyślać coraz to nowe wersje swojego życiorysu. Rok temu w końcu go aresztowano i oskarżono o śmierć sześciu osób, które operował bez żadnych uprawnień. Pacjenci zmarli jeszcze w trakcie operacji albo tuż po niej. Proces rozpocznie się, gdy Ślusarczuk i jego adwokatka przeczytają całość akt śledztwa. Prokuratura zamierza zażądać dla Ślusarczuka 10 lat więzienia za oszustwo i kilkukrotne nieumyślne spowodowanie śmierci. Ślusarczuk twierdzi, że to wszystko gigantyczny spisek. Co ciekawe, wciąż ma obrońców i to wysoko postawionych. Choć nie stoi za nim Juszczenko, to czasem ludzie z jego otoczenia powiedzą coś dobrego o Ślusarczuku.

Doktor Pi ma też zagorzałych obrońców wśród swych pacjentów przekonanych, że zawdzięczają mu zdrowie i życie. Mykoła Rudkowski, niegdyś ważny polityk Partii Socjalistycznej oraz były minister, twierdzi, że Ślusarczuk wyleczył go ze śmiertelnej choroby, dlatego nawet jeśli sąd uzna go za winnego, zamierza trwać przy swoim „doktorze” do końca. Przy okazji śledztwa medycznego ukraińska prokuratura badała też wyczyny matematyczno-szachowe Ślusarczuka – twierdzi, że były całkowicie ustawione. Podczas występów medialnych używał mikrosłuchawki, przez którą dostawał instrukcje, jak grać z komputerem w szachy. W ten sam sposób wspólnicy dyktowali mu też ciągi liczby pi wiele miejsc po przecinku.

Ukraińscy eksperci zachodzą w głowę, jak Ślusarczukowi udawało się przez tyle lat wodzić za nos opinię publiczną, swoich klientów, lekarzy, media i przedstawicieli elit. I doszli do wniosku, że po prostu jest dziś zapotrzebowanie na takich ludzi jak doktor Pi: silnych, po których widać sukces, może bezceremonialnych, ale za to skutecznych i pewnych siebie. – Gdyby Ślusarczuk postanowił udawać psychiatrę, to pewnie mógłby wykonywać ten zawód do końca życia – mówi Semen Głuzman, lekarz, były dysydent i autor głośnej książki o wykorzystywaniu psychiatrii w ZSRR do rozprawiania się z opozycją. – Zgubiła go pycha. Zupełnie niepotrzebnie zaczął operować ludzi i bez sensu pchał się na salony. No i pozostaje pytanie: kto dał mu kolejne dyplomy, tytuły, możliwości robienia kariery?

Polityka 49.2012 (2886) z dnia 05.12.2012; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Dar dr. Pi"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną