Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Wolność, równość, małżeństwo

Francuzi chcą związków tej samej płci

Ukraińskie Femenki z antykościelną i progejowską misją we Francji. Ukraińskie Femenki z antykościelną i progejowską misją we Francji. Mehdi Chebil/Polaris / EAST NEWS
Francuski parlament wkrótce zezwoli homoseksualistom na zawieranie małżeństw, a być może również na adopcję. Ale Francuzi są podzieleni – w ojczyźnie wolności seksualnej rośnie front obrony tradycyjnej rodziny.
Demonstracja francuskich feministek. Paryż. 2012 r.Joseph Paris/Flickr CC by SA Demonstracja francuskich feministek. Paryż. 2012 r.
Za małżeństwami homoseksualnymi opowiada się 65 prc. Francuzów.Tumblr Za małżeństwami homoseksualnymi opowiada się 65 prc. Francuzów.

Baron de Charlus, zdeklarowany homoseksualista i bohater powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta, byłby zachwycony: we Francji pod rządami socjalistycznego prezydenta François Hollande’a płaciłby co prawda horrendalne podatki, ale mógłby w końcu stanąć na ślubnym kobiercu ze swoim kochankiem. Na początku listopada francuski rząd zaakceptował projekt „Małżeństwa dla wszystkich”, a prezydent zadeklarował dumnie, iż planowane prawo oznacza „postęp nie tylko dla mniejszości, ale dla całego społeczeństwa”. Głosowanie nad samym aktem przewidziane jest w pierwszych miesiącach 2013 r. Wszystko wskazuje na to, że Francja stanie się dwunastym krajem na świecie, który zalegalizuje małżeństwa homoseksualne.

Do tej pory francuscy homoseksualiści mogli zawierać tzw. Cywilny Pakt Solidarności (PACS – Pacte civil de solidarité), wprowadzony w 1999 r. Zapewnia on parom opiekę socjalną, zdrowotną oraz ulgi podatkowe zbliżone do tych, które przysługują małżeństwom. PACS nie dopuszcza jednak adopcji, przyjęcia nazwiska partnera, a w razie jego śmierci możliwości przejęcia ubezpieczenia medycznego i prawa do jego emerytury. Pacsowcy są także mniej uprzywilejowani w zakresie prawa spadkowego: mogą po sobie dziedziczyć jedynie na mocy testamentu, a i to na mniej korzystnych warunkach, zaś w chwili rozstania nie przysługuje im żadna materialna rekompensata, tak jak dzieje się to w przypadku par małżeńskich.

Mimo to PACS okazał się wielkim legislacyjnym sukcesem, być może ze względu na stosunkowo prostą procedurę zarówno jego zawarcia, jak i rozwiązania – w 2009 r. na trzy małżeństwa przypadały dwa PACS, rok później ta proporcja wynosiła cztery do trzech. Wśród Pacsowców zaledwie 4,5 proc. to pary homoseksualne.

Społeczeństwo science fiction

Projektem „Małżeństwa dla wszystkich” oburza się Christophe. Lat 49, dyrektor finansowy w podparyskiej firmie, żonaty, ojciec dorosłego syna – nie ma w sobie nic z religijnego fanatyka, chociaż z biegiem lat wyraźnie zbliżył się do konserwatystów. Wprawdzie jego starsza siostra jest wojującą lesbijką, ale to akurat Christophe’owi nie przeszkadza. – Niech każdy żyje, jak chce – mówi. – Nie widzę jednak powodu, dla którego socjaliści mieliby zniszczyć 3 tys. lat cywilizacji, opartej na pewniku, że syn pochodzi od ojca! Nie wiem też, dlaczego dyskutuje się o deficycie systemu ubezpieczeń społecznych, skoro chce się zwracać lesbijkom koszty zapłodnienia in vitro! Niedługo moje podatki będą służyły do opłacania wynajętych brzuchów! – oburza się Christophe.

Jego żona Marianne, która zajmuje się rekrutacją w firmie kosmetycznej, jest mniej radykalna. – Małżeństwo homoseksualistów osobiście mi nie przeszkadza – mówi. – Mam za to problem z adopcją. Te dzieci będą przecież naprawdę znikąd. Nigdy nie poznają swoich korzeni. Mało tego: homoseksualne pary będą się przecież rozwodzić! Wszyscy znamy problemy rodzin puzzli: dawne dzieci, kolejne dzieci, kolejni ojcowie czy matki, kolejni dziadkowie – na dobrą sprawę po kilku rozwodach nikt już nie wie, kim jest. W rodzinach homoseksualnych będzie jeszcze gorzej. Znajdziemy się w społeczeństwie jak z powieści science fiction, zaludnionym przez osobników o niezidentyfikowanych genach, wyprodukowanych na zamówienie. To przerażające.

Marianne jest niewierząca, ale nieświadomie podpisuje się pod głośną ostatnio homilią arcybiskupa Paryża, kardynała André Vingt-Trois. „Dla dziecka istotne jest to, żeby wiedziało, że jest albo też nie jest z tej samej krwi co rodzice i nie ma to nic wspólnego z jakimiś rasistowskimi fantazjami” – oświadczył kardynał podczas wizyty w Rzymie. „Grozi nam prawdziwa handlowa dewiacja – pewnego dnia będzie można kupić dziecko w Internecie, będzie można produkować dzieci i dostarczać je na zamówienie” – dodał, dorzucając, że dziecko wychowane w rodzinie homoseksualnej może być szczęśliwe i dobrze rozwinięte, ale wciąż będzie chciało dowiedzieć się, skąd pochodzi.

To prawda, że projekt „Małżeństwa dla wszystkich” nie jest niewinną reformą kilku paragrafów – wymaga zasadniczych zmian we francuskim kodeksie cywilnym, do którego trafi nowy artykuł 143. Będzie zawierał nową definicję małżeństwa i wymusi zastąpienie terminów „ojciec” i „matka” określeniem „rodzic”. „Ta reforma nie musi dotykać bezpośrednio Biblii – dotyka ludzkości i to zupełnie wystarczy. Jest to dużo bardziej niebezpieczne. Marzenie o tym, że nie będzie kobiety i mężczyzny, jest całkowitą utopią. Nie ma ludzkości bez różnicy płci” – oświadczył w ramach konkluzji kardynał Vingt-Trois.

Parodiowanie płci

Z Marianną i kardynałem zgadza się również wielki rabin Francji Gilles Bernheim, choć on akurat przyjął metodę zbijania argumentów swoich adwersarzy. W 25-stronicowym eseju rozprawia się m.in. z mitem usankcjonowania przez prawo miłości homoseksualnej: „Małżeństwo nie jest aktem uznania miłości – jest instytucją, wpisującą unię mężczyzny i kobiety w kadr następujących po sobie pokoleń. Sama miłość nie wystarcza – kobieta nie może poślubić dwóch mężczyzn używając argumentu, że kocha ich obu”.

„Prawo do dziecka nie istnieje” – czytamy dalej u Bernheima. „Jeśli ktoś używa argumentu, że ma prawo do posiadania dziecka, to dziecko automatycznie staje się wówczas przedmiotem”. Przedstawicieli francuskich stowarzyszeń prorodzinnych najbardziej bulwersuje próba podważenia fundamentów zachodniej cywilizacji, opartej na biologicznej różnicy między kobietą i mężczyzną. „To prawdziwa konfrontacja między dwiema wizjami świata – przyznaje Bernheim. Męskość i kobiecość stają się zwykłymi rolami, które można wybrać lub nie, parodiować i zmieniać według własnego uznania!”.

Dla tego egzotycznego tercetu ateistki, katolika i Żyda jedno nie ulega wątpliwości: rodzina to komórka złożona z kobiety i mężczyzny, której celem jest powołanie na świat kolejnych pokoleń w ramach bezpośredniej filiacji genetycznej. Trzeba przyznać, że to konkluzja dość paradoksalna w kraju, w którym rozpada się co drugie małżeństwo.

Obrońcy tradycyjnego porządku nie myślą jednak składać broni – w ramach protestu przeciw planowanemu małżeństwu i adopcji dla wszystkich odbyły się w Paryżu dwie wielkie manifestacje. Pierwsza, pokojowa i liberalna, zgromadziła w połowie listopada przedstawicieli stowarzyszeń prorodzinnych oraz osoby, które nie odnajdują się w wizji społeczeństwa pozbawionego postaci biologicznych matek i ojców. Drugą demonstrację zorganizowali katoliccy ekstremiści spod znaku faszyzującej organizacji Civitas, porównywanej do współczesnych krzyżowców, dążącej do przekształcenia Francji w państwo wyznaniowe i zwalczającej „niewiernych”.

Tym razem doszło do rozruchów: odgrywające rolę ochrony bojówki skrajnej prawicy starły się na ulicach z przedstawicielkami wywodzącego się z Ukrainy feministycznego ruchu Femen, manifestującymi zwyczajowo z obnażonym biustem. Młode aktywistki wymalowały tym razem na swych półnagich ciałach hasła „In Gay we Trust” („Wierzymy w Geja”) i „Fuck the Church” („P... Kościół”). Poturbowane, schroniły się na komisariacie, gdzie złożyły skargę na Civitas. Po tych starciach we francuskiej Partii Socjalistycznej podniosły się głosy, że trzeba „delegalizować wszystkie organizacje kierowane przez integrystów”.

Co to rodzina?

Nieco bardziej pokojowa dyskusja wokół małżeństw toczy się w gronie gejów i lesbijek. Po tej stronie barykady walczy Anne. Ma dorastającą córkę i młodszego synka, których zaadoptowała w Wietnamie. – Juliette i Patrick nie pamiętają swoich biologicznych rodziców. Rodzina Juliette zginęła w wypadku, a matka i ojciec Patricka umarli, kiedy był niemowlęciem. Anne mogła dokonać legalnej adopcji dzięki pomocy znajomej, pracującej w odpowiednim ministerstwie. Inaczej, jako osoba samotna, musiałaby bardzo długo czekać na swoją kolej. A tak od kilku lat mieszkają we czwórkę: Anne, dzieci i Isabelle, partnerka Anne. – Kiedy tylko prawo wejdzie w życie, pobierzemy się i Isabelle przeprowadzi oficjalną adopcję – mówi Anne. – Dla dobra dzieci nie chcę, żeby znalazły się w rodzinie zastępczej, gdyby coś mi się stało.

Anna należy do pokolenia homoseksualistów, które postawiło na życie rodzinne, zupełnie jak pary hetero. Dziś ten trend znów staje się modny. Kryzys gospodarczy i gwałtowne zmiany społeczne sprawiły, że we Francji nastąpił wyraźny powrót do tradycyjnych wartości, kultywowanych przez silną tu klasę średnią. Teraz, kiedy wzrasta poczucie zagrożenia, a bezrobocie przekroczyło 10 proc. i osiągnęło swój najwyższy poziom od 1998 r., jedynym w miarę bezpiecznym portem jest rodzina, również homoseksualna.

Pokolenie homoseksualistów, do którego należy 60-letnia Chantal, żyło inaczej – według maksymy „żyjmy szczęśliwi, żyjmy w ukryciu”. Chantal przez pół swojego życia tworzyła szczęśliwą parę z Nicole, nauczycielką w liceum. Poznały się u wspólnych znajomych. – Dzięki Nicole odkryłam, że miłość dwóch kobiet może być pełnią, prawdziwym partnerstwem, również pod względem seksualnym – tłumaczy Chantal. Z dumą pokazuje zdjęcia swej barczystej, męskiej partnerki, która w zeszłym roku zmarła na raka płuc.

Chantal była przy niej do końca – praktycznie nie wychodziła z domu, czuwała. Czy kiedykolwiek myślały z Nicole o dziecku? – Nigdy – odpowiada Chantal. – Zawsze czułam się w tej dziedzinie zupełnie niekompetentna. To przecież prawdziwe wyzwanie: wychować dziecko na wartościowego człowieka, nie zranić go, nie zniszczyć. Małżeństwo też jej nie pociągało. Pochodzi z bardzo katolickiej rodziny, a w takich odmienna orientacja seksualna to tabu. Za to zdecydowały się z Nicole na zawarcie PACS, dzięki któremu mogły skorzystać z ulg podatkowych.

Co Chantal myśli o projekcie „Małżeństwa dla wszystkich”? – Początkowo nie rozumiałam, po co właściwie się pobierać, ale te wszystkie wrogie reakcje, ta histeria rozpętana przez Kościół, sprawiły, że stałam się jego zagorzałą zwolenniczką – mówi Chantal. – Prawo powinno być jedno dla wszystkich. Jestem więc za małżeństwem, za gwarantowanym i nieodpłatnym zapłodnieniem in vitro dla par homoseksualnych, za adopcją! Jeśli założymy, że w republice małżeństwo nie ma w sobie nic świętego, a stanowi akt administracyjny, powinno obejmować również pary homoseksualne – im też należy się ochrona prawna i socjalna. Podobnie z adopcją: wszyscy, którzy krzyczą o niszczeniu podstaw społeczeństwa opartego na rodzinie złożonej z matki i ojca, powinni sobie uświadomić, że sto procent kryminalistów, psychopatów i pedofilów zostało wychowanych w rodzinach heteroseksualnych! Nie mówiąc o kazirodztwie – to przecież tzw. normalni ojcowie gwałcą swoje nieletnie córki! – mówi Chantal.

Zwolenniczką „małżeństwa dla wszystkich” jest również znana filozof Elisabeth Badinter. „Rodzina heteroseksualna była od wieków źródłem takich traum i nieszczęść, że nie bardzo wiem, co może być od niej gorszego” – zadeklarowała niedawno w udzielonym wywiadzie.

Po dwóch stronach parawanu

Co paradoksalne, same środowiska homoseksualne nie są całkowicie zgodne co do zasadności przygotowywanej reformy. Założone przez 21-letniego Xaviera Bongibault stowarzyszenie Bardziej homo bez małżeństwa, sprzeciwia się jej zdecydowanie. – Projekt „Małżeństwa dla wszystkich” jest parawanem, służącym do odwrócenia uwagi od kryzysowej sytuacji kraju – nie na darmo minister sprawiedliwości Christiane Taubira zaczęła o nim mówić tuż po telewizyjnym wystąpieniu prezydenta, w którym zapowiedział podwyżkę podatków – zauważa Bongibault. – Za moich czasów wszystko było proste – denerwuje się z kolei 70-letni Philippe, żyjący od ponad 30 lat w związku ze swoim przyjacielem Bernardem. – Wiadomo było, że homoseksualiści nie mają dzieci i żadnemu z nas nie przyszło do głowy, żeby udawać nasze własne matki!

O tym, jaką formę przyjmie ostatecznie francuskie prawo rodzinne, dowiemy się na początku przyszłego roku. Jeśli dojdzie do referendum, którego chcą ugrupowania prorodzinne, pary homoseksualne być może będą musiały poczekać z adopcją. Według ostatniego sondażu IFOP za małżeństwami homoseksualnymi opowiada się 65 proc. Francuzów, ale za rozszerzonym prawem do adopcji – już tylko 52 proc.

Według statystyk połowa osób homo i biseksualnych mieszkających we Francji żyje w parach. W przypadku osób heteroseksualnych ten wskaźnik sięga 70 proc. Nie ulega więc wątpliwości, że populacja homoseksualna ceni sobie wolność. Czy w związku z tym jej przedstawiciele powinni mieć prawo do adopcji? – pytają zgodnym chórem przedstawiciele Kościoła katolickiego, islamu i judaizmu, przy poparciu znacznej części społeczeństwa. Français moyen – przeciętny Francuz z reguły nie jest homofobem, nie jest też specjalnie wierzący, jednak nie bardzo wyobraża sobie wychowywanie młodych pokoleń w rodzinach, gdzie matka i ojciec to osoby tej samej płci.

Joanna Orzechowska z Paryża

Polityka 51-52.2012 (2888) z dnia 19.12.2012; Świat; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Wolność, równość, małżeństwo"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną