Zanim Biblia zaczęła nawoływać do „kochania bliźniego swego jak siebie samego”, Arystoteles już swoje: „Przyjazne uczucia, które żywimy wobec innych, mają źródło w uczuciach, jakie mamy wobec samych siebie”.Później, w 1739 r., David Hume wyłożył to, co pogański myśliciel czuł intuicyjnie: „Uczę się oddawać usługi innemu człowiekowi, nie żywiąc dla niego żadnej przychylności; a to dlatego, że przewiduję, iż on odwzajemni się za moją usługę, oczekując innej usługi tego samego rodzaju”. Z kolei edynburski sąsiad Hume’a, Adam Smith, napisał w tym samym duchu często cytowany fragment „Bogactwa narodów”: „Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza zależy nasz obiad, lecz od ich dbałości o własny interes. Jedynie żebrak godzi się z tym, by zależeć od łaski współobywateli”.
Strategie w przyrodzie
Dbałość o własny interes napędza świat. Czy mogła jednak, oprócz współpracy, zrodzić też oszustwo? I czy nakaz troski o samego siebie mógł być tak silny, by prowadzić aż do samooszukiwania się? W wydanej książce „The Folly of Fools” (Szaleństwa głupców) biolog ewolucyjny Robert Trivers przekonuje, że ludzie oszukują często innych i siebie – prawie zawsze po to, aby skuteczniej zwieść innych dla własnej korzyści. Od błędnych ocen własnej wartości po sfałszowane relacje historyczne narodów samooszukiwanie się służy dbałości o swoje korzyści.
Przyroda jest pełna przykładów oszustw. Co trzeci z 26 tys. gatunków storczyków rozmnaża się, zwodząc owady nieistniejącą nagrodą. Żerujące ośmiornice, które przez cztery godziny mogą zmieniać kolor wzorów na skórze trzy razy na minutę, potrafią wykiwać w ten sposób potencjalnych drapieżców. Samce antylopy używają ostrzegawczych dźwięków, żeby przestraszyć samice, które zamiast ruszyć na poszukiwanie innego partnera, będą wolały zostać w pobliżu.
Artykuł pochodzi z najnowszego 6 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 11 lutego 2013 r.