Nie sposób przegapić tej ogromnej, pomarszczonej czarnej twarzy. Jej właściciel, górnik w kasku z lampą, spogląda na nas smutnym wzrokiem z ogromnego bilbordu na fasadzie szklanego wieżowca, gdy jedziemy trasą szybkiego ruchu koło Johannesburga. Obok logo górniczego giganta Anglo American Platinum i hasło, które – wyraźnie bez większego przekonania – firmuje on swoją twarzą: „Zgodnie z obietnicą budujemy 23 tysiące domów dla naszych ludzi”. – To kłamstwo – grzmi Letshoba. Jego dziecinna twarz jakby stworzona do śmiechu, z policzkami okrągłymi jak pingpongowe piłeczki, nagle tężeje. Monotonnym głosem dodaje: Ja tam zobaczyłem, co to znaczy być niewolnikiem.
„Tam” jest świat „rozpaczy”. Ta ogromna równina otoczona górami w okolicach Rustenburga robi przygnębiające wrażenie. Jej krajobraz jest wykoślawiony niczym przez jakąś dziwną chorobę: najeżony kominami, zdeformowany przez wielkie hałdy, przyduszony stertami śmieci i upstrzony mozaiką blaszanych chałup. To właśnie w tych ruderach, zwanych shacks, żyją dziesiątki tysięcy górników, którzy każdego dnia schodzą do pracy pod ziemię.
On i tysiące innych
Tego ranka na błotnistej ścieżce, która przecina górnicze slumsy przy kopalni platyny Marikana, słychać śpiewy dobiegające z jednego z rozklekotanych szałasów. Letshoba popycha drzwi. Górnicy siedzący w kółeczku na małych taboretach kołyszą się rytmicznie w oparach alkoholu, podając sobie z rąk do rąk butelkę z jakąś paskudną „whisky”. Jest sobota, dzień odpoczynku. Minęła dopiero godzina dziewiąta, a ci faceci są już zalani w trupa. Jak gdyby alkohol mógł zmyć krew ich 34 strajkujących towarzyszy, którzy 16 sierpnia zginęli od policyjnych kul. Jak gdyby w alkoholu można było utopić gorycz po niedokończonej walce. Ta masakra wstrząsnęła Republiką Południowej Afryki, przywołując pamięć najgorszych chwil apartheidu.
Artykuł pochodzi z najnowszego 6 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 11 lutego 2013 r.