Świat

Australia przeprasza matki

Australijska premier - Julia Gillard podczas ceremonii, na której przeprosiła matki, którym bezprawnie odbierano nowonarodzone dzieci. Australijska premier - Julia Gillard podczas ceremonii, na której przeprosiła matki, którym bezprawnie odbierano nowonarodzone dzieci. Mark Graham/AFP / East News

Ten proceder trwał prawie do połowy lat 70., w sumie doliczono się 225 tys. takich przypadków: przymusowej adopcji dzieci urodzonych poza małżeństwem. Wobec matek, przeważnie młodocianych, stosowano różne metody, w miarę upływu czasu coraz wymyślniejsze. Sprawę załatwiano jeszcze w szpitalu, strasząc doniesieniem na policję albo tłumacząc, że takie są przepisy i nie ma innego wyjścia, bądź stosując presję i perswazję, podając ogłupiający lek albo po prostu fałszując podpis. Dzieci, już z poprawionymi metrykami, trafiały do małżeństw, do dobrych domów i uczciwych katolików, bo w samym centrum tej operacji były przez lata instytucje religijne. Przed rokiem tę wstydliwą spuściznę badała specjalna komisja senacka, dotarła do wstrząsających świadectw i dokumentów oraz dramatycznych historii rodzinnych, które ciągną się do dziś. Teraz premier Julia Gillard, wśród ośmiuset matek, którym zabrano dzieci po porodzie, przepraszała za ten proceder, „niemoralny, nieuczciwy i w wielu przypadkach nielegalny”.

To nie pierwsza taka deklaracja; w 2008 r. premier Kevin Rudd przepraszał za podobny proceder z lat 1910–70, kiedy to dziesiątki tysięcy aborygeńskich dzieci zostało siłą umieszczonych w ośrodkach asymilacyjnych, gdzie wyrastały na prawdziwych Australijczyków bądź były oddawane do adopcji. Australia przepraszała także brytyjskie sieroty z domów dziecka, wysyłane tu jak do raju, które trafiały jako tania siła robocza na farmy do czegoś na kształt obozów pracy (wstrząsający dokument na ten temat nakręciła BBC).

Polityka 13.2013 (2901) z dnia 26.03.2013; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną