Świat

Kataryniarz belcanta

Muzyka: Giuseppe Verdi 1813–2013

materiały prasowe
Proste melodyjki, absurdalna intryga, zero głębi. Choć (prawie) wszyscy znają opery Giuseppe Verdiego, nie wszyscy je cenią.

Giuseppe Verdi nigdy nie zostanie zapomniany, a jego dzieła królują w repertuarach wszystkich teatrów operowych świata. Ten twórca mało jednak zajmował się teorią muzyki, dlatego nawet ci, którzy wystawiają jego opery, traktują go protekcjonalnie. Biorą go bardziej za showmana niż człowieka z pomysłami. Czy twórca „Rigoletta”, „Traviaty” i „Otella” rzeczywiście sobie na to zasłużył?

Dyrektor Covent Garden powiedział niedawno, że Verdi to „taki Steven Spielberg swoich czasów”. Być może też trudniej mówić o nim, bo dożył późnych lat, pracował w pocie czoła i dorobił się wielkiej fortuny. – Verdi nie napisał niczego, co nadawałoby się do druku – mówi Conrad L. Osborne, wieloletni krytyk muzyczny miesięcznika „Opera News”. – Nie opowiadał się za żadną ideologią ani filozofią, nie założył teatru muzycznego w Bayreuth, nie odbijał się echem w XX-wiecznych okropnościach. On tylko komponował opery.

Um-pa-pa, um-pa-pa...

„Tylko” komponował (opery oraz„Requiem”, jedno z najpopularniejszych dzieł chóralnych wszech czasów), ale tak, że można go uznać za kompozytora operowego w pełnym rozumieniu tego słowa. Jego muzykę znają nawet ci, których noga nigdy w operze nie postała. Jednym z pierwszych nagraniowych hitów był duet „Invano Alvaro” z „Mocy przeznaczenia”. We Włoszech jego muzyka to chleb powszedni. Jak mówi Johannes Debus, dyrektor muzyczny Canadian Opera Company (COC), chór niewolników „Va pensiero” z „Nabucco” stał się nieoficjalnym hymnem Włoch. W Stanach Zjednoczonych chór Cyganów „Chi del Gitano” z „Trubadura” trafił do utworów satyrycznych: od filmów komediowych z udziałem braci Marx po kreskówki.

 

Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 14 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 8 kwietnia 2013 r.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną