Czeka go prawdziwe europejskie tournée. Na początek, w sobotę 16 czerwca, spotyka się w Warszawie z szefami rządów Grupy Wyszehradzkiej (V4). Być może mieszkańcy Czech, Polski, Słowacji i Węgier nie widzą bezpośrednich efektów działalności V4, ale dla Shinzō Abe właśnie szczyt grupy to znakomite audytorium, by lobbować w interesie japońskich firm stawiających elektrownie atomowe. Czechy, Polska i Węgry mogą niebawem potrzebować w sumie siedmiu reaktorów i to już jest wystarczająco dobry powód, by japoński premier – po dekadzie przerwy – zajrzał nad Wisłę.
Shinzō Abe z pewnością wie o Polsce więcej niż statystyczny Japończyk, choćby fan popularnej serii japońskich komiksów „Axis Powers Hetalia” – ich fabuła jest luźno inspirowana wydarzeniami z okresu drugiej wojny światowej, a bohaterowie to personifikacje biorących w niej udział państw. Wszystkie skrojone według najbardziej prostych stereotypów, jakie mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni przypisują innym nacjom. Polskę reprezentuje Feliks Łukasiewicz – nosi zielony mundur, który czasem zamienia na damskie sukienki, i uwielbia słone paluszki. Kontakty między Polską a Japonią są tak ograniczone, że wielu Japończyków czerpie wiedzę o Rzeczpospolitej właśnie z tego komiksu-mangi.
Warszawa będzie przystankiem w drodze na od dawna wyczekiwany, nie tylko przez Japonię, szczyt G8 w Irlandii Północnej, gdzie m.in. Chiny, Rosja i USA mają radzić nad antidotum na powtarzające się kryzysy koreańskie. Abe zajrzy też do Dublina, ponieważ Irlandia przewodniczy Unii, która z kolei negocjuje z Japonią porozumienie o wolnym handlu.
To już drugie podejście Abe do wielkiej polityki. W 2007 r., po zaledwie roku urzędowania, Abe kończył pierwszą kadencję na stanowisku premiera w niesławie – oficjalnie rezygnował z powodów zdrowotnych, ale w rzeczywistości musiał się podać do dymisji po serii gaf i skandali, w tym po samobójstwie oskarżonego o korupcję ministra rolnictwa.