Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Co by tu jeszcze zepsuć

Masowe protesty w Egipcie

Miliony Egipcjan pojawiły się w niedzielę na ulicach największych miast, aby domagać się ustąpienia Mohamada Morsiego.

Ten drugorzędny członek Bractwa Muzułmańskiego dokładnie rok temu został wybrany prezydentem Egiptu. I to był najgorszy rok w jego życiu. Dowód? W wyborach zagłosowało na niego 13 mln Egipcjan. Teraz 22 mln podpisało się pod żądaniem jego ustąpienia. Sądząc po ostatnich deklaracjach, obie strony wybrały kurs na zderzenie czołowe.

Rządzenie Egiptem to zawsze był sport ekstremalny. Kilku wielkich polityków w przeszłości nie poradziło sobie z tym zadaniem. Morsi jeszcze do niedawna był nikomu nieznanym aparatczykiem z Bractwa Muzułmańskiego. Ale w porównaniu ze swoimi poprzednikami miał potężny atut – wygrał pierwsze demokratyczne wybory prezydenckie w historii Egiptu. Kto więc, jeśli nie on, mógłby poradzić sobie z rozsypującym się państwem po erze rządów Hosniego Mubaraka. W dodatku Bractwo Muzułmańskie, które stoi murem za Morsim, wygrało w Egipcie wszystkie głosowania powszechne, które przeprowadzono od obalenia Mubaraka.

Rządy Morsiego okazały się jednak zupełną klapą. Prezydent ugrzązł w sporach z odziedziczonym po Mubaraku wymiarem sprawiedliwości. Próbuje tylnymi drzwiami realizować religijne postulaty Bractwa. W tym samym czasie egipska gospodarka ledwo dyszy. Na skraju załamania jest system państwowego dotowania cen żywności i paliw, który pożera trzecią część budżetu. Niemal wprost lojalność wypowiedziały prezydentowi służby bezpieczeństwa i policja, która publicznie zapowiedziała, że podczas obecnych demonstracji nie będzie ochraniać biur Bractwa Muzułmańskiego. Wahać zaczyna się nawet armia, choć na jej czele stoi człowiek prezydenta. Takich rozłamów w aparacie państwa nie było w przeddzień obalenia Mubaraka.

Nawet demonstranci są inni niż dwa lata temu. Akcję zbierania podpisów zapoczątkował ruch społeczny Tamarod (z arab. rebelia). Nie ma on jednak liderów, nie poczuwa się również do odpowiedzialności za zorganizowanie obecnych demonstracji. Z Egiptu płyną informacje o kolejnych atakach na członków Bractwa Muzułmańskiego, a policja alarmuje, że coraz częściej protestujący używają broni palnej, nawet przeciwko funkcjonariuszom. W odpowiedzi na to tysiące zwolenników Bractwa zebrało się pod pałacem prezydenckim w Kairze, aby – zbrojnie, jeśli będzie taka potrzeba – strzec swojego prezydenta.

W ciągu 12 miesięcy Morsi i Bracia Muzułmanie zmarnowali ogromne zaufanie społeczne, które – przy braku jakiejkolwiek konkurencji politycznej - pozwoliłoby im rządzić przez lata, gdyby zapewnili Egipcjanom chociaż minimum poczucia stabilności. Ale nawet to okazało się celem nieosiągalnym. Protestujący zapowiedzieli, że nie ustąpią dopóki pierwszy nie zrobi tego prezydent Morsi. Egipt czekają więc bardzo gorące dni.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną