Świat

Lepsza śmierć

Belgia: Eutanazja w praktyce

Uroczystość pogrzebowa flamandzkiego pisarza Hugo Clausa. Chory na alzheimera w wieku 78 lat zdecydował się na eutanazję. Uroczystość pogrzebowa flamandzkiego pisarza Hugo Clausa. Chory na alzheimera w wieku 78 lat zdecydował się na eutanazję. Sebastien Pirlet/Reuters / Forum
W Belgii cierpienie z powodu depresji czy lęk przed chorobą to wystarczający argument, by z pomocą lekarza poddać się eutanazji.
Eutanazja na świecie. Kolor zielony - zalegalizowana. Kolor jasnozielony - projektowana legalizacja. Kolor pomarańczowy - eutanazja kiedyś legalna, obecnie nie. Kolor szary - nielegalna.Jrockley/Wikipedia Eutanazja na świecie. Kolor zielony - zalegalizowana. Kolor jasnozielony - projektowana legalizacja. Kolor pomarańczowy - eutanazja kiedyś legalna, obecnie nie. Kolor szary - nielegalna.

W zeszłym roku z prawa do eutanazji skorzystało 1432 Belgów, 2 proc. wszystkich umierających w kraju. Zdecydowana większość ciężko chorowała, ale kilkadziesiąt osób nie chciało żyć z innego powodu i mimo to lekarze zaakceptowali ich decyzje. Trujące substancje wstrzykiwali w szpitalu lub w domach pacjentów. Tak pod koniec września odszedł 44-letni Nathan Verhelst, urodzony jako Nancy. Zdecydował się na ten krok po nie do końca udanej operacji zmiany płci. Twierdził, że jego życie było pasmem cierpień, jako dziewczynka nie był akceptowany przez rodziców. Matka uwiarygodniła te wyznania, opowiadając dziennikarzom, że od urodzenia był odrażający i że jego śmierć nie robi na niej wrażenia. Nathan miał nadzieję, że operacja da szansę na nowe życie, lecz po zabiegach doszedł do wniosku, że stał się „monstrum”. Jego lekarze uznali, że wystarczająco umotywował swoją prośbę.

Szczegóły techniczne

Zdaniem większości Belgów ustawa o eutanazji przyjęta w 2002 r. funkcjonuje tak jak powinna. Dyskusje dotyczą raczej szczegółów technicznych, na przykład, czy należy stworzyć specjalną klinikę eutanazyjną, skoro szpitale nie chcą podejmować takiej procedury. Coraz bardziej zdesperowana mniejszość bije jednak na alarm. Ich zdaniem śmierć się trywializuje, przez co więzi społeczne ulegają rozkładowi.

W zeszłym roku na śmierć zdecydowała się 64-letnia Godelieva de Troyer. Ze zdjęć w prasie spogląda elegancka blondynka. – Mama od lat cierpiała na depresję. Tata popełnił samobójstwo. Nasze relacje były trudne, a na rok przed śmiercią całkowicie mnie odrzuciła, odmawiała kontaktu – opowiada jej syn dr Tom Mortier, wykładowca chemii w college’u w Leuven pod Brukselą. Przeżył szok, kiedy dostał ze szpitala wiadomość, że poprzedniego dnia matka zakończyła życie: – Jak to możliwe, że nie uprzedzili mnie? W jakim świecie żyjemy, skoro lekarz nawet nie spytał o zdanie rodziny? Odtąd Tom Mortier prowadzi kampanię mającą uświadomić współobywatelom, że na tej drodze belgijskie społeczeństwo poszło za daleko.

Belgia była drugim po Holandii krajem, który zezwolił na eutanazję. Później zrobił to jeszcze tylko Luksemburg. W Szwajcarii, a także np. w niektórych stanach USA lekarz lub ktoś inny może dostarczyć truciznę, co według prawa uznaje się za pomoc w samobójstwie – a nie eutanazję – i taka pomoc nie podlega karze.

Belgijska ustawa dosyć ściśle reguluje, kto ma prawo do eutanazji i jak powinien postępować pomagający w niej lekarz. Nie zostanie ukarany, jeśli „pacjent jest nieuleczalnie chory, w stanie nieustannego cierpienia fizycznego lub psychicznego, którego nie można złagodzić i które jest skutkiem wypadku lub poważnej i nieuleczalnej choroby”. Musi to dotyczyć osoby dorosłej, która przemyślała decyzję, nie będąc pod żadną presją z zewnątrz, a lekarz musi przestrzegać wszystkich procedur, m.in. skonsultować sprawę z drugim specjalistą, poinformować pacjenta o prognozach i wszystkich możliwościach terapii, uzyskać jego oświadczenie na piśmie, po czym odczekać minimum miesiąc potrzebny, gdyby zainteresowany chciał jednak zmienić zdanie.

Mamy bardzo dobre prawo. Z jednej strony pozwala skrócić cierpienia, z drugiej nie jest to decyzja, którą można podjąć łatwo. Pracuję w opiece paliatywnej od 17 lat. Wcześniej też zdarzało się nam skracać życie, lecz dopiero ustawa dała nam komfort prawny i jasne wskazówki, kiedy i jak można to zrobić – tłumaczy lekarka Sarah Van Laer, która osobiście pomogła umrzeć 28 osobom. – Przeciwnicy eutanazji chyba nigdy nie byli świadkami prawdziwego cierpienia, zwłaszcza kogoś bliskiego – dodaje.

Tymczasem krytycy argumentują, że ustawa jest nadużywana, a jej zakres stale rozszerzany. Otwarte pozostają bowiem pytania nie tylko o to, co jest cierpieniem nie do zniesienia, ale i co jest nieuleczalną chorobą. Nie tylko w Belgii słychać o kolejnych kontrowersyjnych przypadkach. Np. kobiety cierpiącej na anoreksję i jednocześnie ofiary molestowania przez lekarza, której inny lekarz pomógł umrzeć. Albo 43-letnich niedosłyszących braci bliźniaków, którzy dowiedzieli się, że niebawem stracą także wzrok. Przez kilka lat, w miarę jak ich stan się pogarszał, konsekwentnie powtarzali, że pragną jednoczesnej śmierci. Składali w tej sprawie deklaracje na piśmie, jak wymaga ustawa. Ich życzenie spełniono w grudniu zeszłego roku.

Eutanazja została zalegalizowana pod bardzo ścisłymi warunkami. Stopniowo stała się jednak czymś normalnym, wręcz spowszedniała”, alarmuje prywatny brukselski Europejski Instytut Bioetyki. – Staliśmy się społeczeństwem zbyt indywidualistycznym. Ludzie uważają, że mają mnóstwo praw, w tym absolutne prawo do decydowania o sobie. Ale co ze zobowiązaniami wobec rodziny? Nikt nie pyta, jak eutanazja wpływa na bliskich osoby, która zdecydowała się na śmierć – mówi dr Tom Mortier.

To właśnie argument o absolutnym prawie do stanowienia o sobie sprawił, że Mortiera nie poinformowano o planowanej eutanazji matki. Po prostu sobie tego nie życzyła. Lekarz, który był przy niej do końca, tłumaczył, że pytanie o zdanie rodziny jest rodzajem ubezwłasnowolnienia pacjenta. Mortier zwraca uwagę, że eutanazja staje się czymś akceptowalnym i prawie powszednim także w przekazie belgijskich mediów. Koleżanka Nathana, także transseksualistka, której nie zaakceptowała rodzina, zamierza pójść w jego ślady. – Jak możemy z takim spokojem słuchać o samobójczych planach? – dziwi się dr Mortier.

Więcej chętnych

W Belgii liczba odchodzących na życzenie z roku na rok rośnie, a w sąsiedniej Holandii przypadków eutanazji jest jeszcze więcej – 4188 tylko w 2012 r. Zdaniem krytyków, powodem jest właśnie rozszerzanie interpretacji prawa, a także pewnego rodzaju moda, bo eutanazja opisywana jest jako piękny rodzaj śmierci. No i na śmierć przez eutanazję zdecydowały się takie powszechnie szanowane osoby, jak pisarz Hugo Claus czy zdobywca Nobla z medycyny Christian de Duve.

Zwolennicy ustawy wskazują na inne przyczyny. Coraz więcej osób zna przepisy, więc zawczasu załatwiają formalności, jeszcze zanim zostanie u nich zdiagnozowana jakakolwiek śmiertelna choroba. Wolę poddania się eutanazji w przypadku dramatycznej sytuacji zdrowotnej można zgłosić z pięcioletnim wyprzedzeniem, przy czym ocenę powagi sytuacji pozostawia się pacjentowi. Stosowne oświadczenie przechowywane jest w gminie i po pięciu latach wygasa. Obecnie rozważana jest zmiana, by oświadczenie było ważne bezterminowo.

Ci, którzy uznają, że obowiązujące w Belgii przepisy to postęp cywilizacyjny, podkreślają, że gdzie indziej do eutanazji tak czy owak dochodzi, choćby dlatego że niełatwo ściśle określić granicę między podaniem bardzo dużej dawki leków przeciwbólowych a ich dawką śmiertelną. Do myślenia dają statystyki dotyczące eutanazji z dwóch części Belgii: francuskojęzycznej Walonii na południu i flamandzkojęzycznej Flandrii na północy. Na południu eutanazji jest oficjalnie o wiele mniej, a w tradycyjnie bardziej katolickiej Flandrii – więcej. Zapewne chodzi więc jedynie o to, że bardziej legalistycznie nastawieni Flamandowie przestrzegają procedur i zgłaszają swoje przypadki, a lekarze z Walonii wolą sami stąpać po cienkim lodzie wyboru między uśmierzaniem bólu a uśmiercaniem. Tak jak zazwyczaj zmuszeni są to robić ich koledzy po fachu w wielu innych krajach.

Czasem argumentem na rzecz prawa do eutanazji stają się także przypadki odwrotne: osób, którym lekarze odmawiali śmierci, choć pacjenci uparcie o nią prosili. W 2009 r. głośny był przypadek 93-letniej Amelii Van Esbeen, która głodowała w domu opieki, próbowała podciąć sobie żyły, bo lekarze długo odmawiali eutanazji schorowanej, przykutej do łóżka i niewidomej kobiecie. Nie cierpiała bowiem na żadną śmiertelną chorobę i ułatwiono jej śmierć bardzo późno.

Niektórzy sensu swojej decyzji o samobójstwie upatrują w tym, że mogą pomóc innym, oddając narządy do przeszczepu. Dotyczy to przede wszystkich młodszych i osób z chorobami układu nerwowego. By uniknąć zarzutów, procedury muszą być jednak wyjątkowo ściśle przestrzegane. Przede wszystkim kwestie przeszczepu można poruszyć z pacjentem dopiero po wyczerpaniu wszystkich dyskusji i formalności dotyczących samej eutanazji, a personel pobierający narządy nie może mieć żadnych kontaktów z pacjentem za jego życia. Pobierać narządy można tylko w szpitalu, choć niektórzy potencjalni dawcy wolą umierać w domach.

Co z niepełnoletnimi?

Przeciwnicy eutanazji nie chcą słyszeć o tym, że śmierć może być piękna lub w jakimkolwiek sensie słuszna. W Belgii przegrywają jednak publiczną debatę. Parlament pracuje właśnie nad zmianami prawnymi, aby ustawa dotyczyła także osób nieletnich. Debata dotyczy głównie minimalnego wieku i roli, jaką w podjęciu tej decyzji odgrywać powinni rodzice.

Sam fakt, że cierpienie 16-latka nie różni się od cierpienia dorosłego, nie budzi wątpliwości. W sondażu dla dziennika „Le Soir” z początku października 75 proc. pytanych opowiedziało się za takim rozszerzeniem prawa do eutanazji, choć sami lekarze przyznają, że chyba nie są na wprowadzenie takiego rozwiązania gotowi. Jeszcze więcej – 80 proc. – chce bezterminowych deklaracji, które mogą być skuteczne w przypadku osób nieprzytomnych.

Lekarze mogą odmówić uczestnictwa w eutanazjach, wystarczy, że powołają się na względy sumienia. Wielu z tej możliwości korzysta. Inni boją się odpowiedzialności lub formalności, a wymagane przeszkolenie zdobyło we Flandrii tylko 400 z nich. – Jest nas za mało. W zeszłym roku miałam aż 12 przypadków. To zbyt obciążające – skarży się Sarah Van Laer, choć przyznaje, że w pewnym sensie dla wielu zaangażowanych to piękne doświadczenie. – Jeszcze mi się nie zdarzyło, by ktoś umierał w samotności. Niektórych żegnają całe rodziny. Jeden z moich pacjentów zmarł w obecności 20 osób, dzieci i wnuków. Włączają swoją ulubioną muzykę i piją ostatni kieliszek wina.

Polityka 42.2013 (2929) z dnia 15.10.2013; Świat; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Lepsza śmierć"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną