W rok igrzysk w Soczi Moskwa wkracza z nie najlepszym wizerunkiem. Uwolnienie Michaiła Chodorkowskiego niewiele go poprawi. Mocno natomiast przyciemnia go sprawa Ukrainy. Moskwa jednoznacznie wskazała, kogo w Kijowie namaściła i czego oczekuje w zamian. Dzięki Putinowi Wiktor Janukowycz zyskał spokój do wyborów 2015 r. Kredyt zaoferowany przez Kreml będzie mógł przeznaczyć na kampanię, która zapewne ruszy niebawem. Dla Rosji Janukowycz i premier Azarow to dar losu: nie dopuszczą Unii Europejskiej pod Smoleńsk. Ten kordon sanitarny Moskwa ze wszystkich sił będzie wspierać. Kijów kupi też więcej tańszego gazu w Rosji. Program reform i urynkowienia cen powędruje do kosza.
Są więc pieniądze, będzie spokój, może nawet bez pacyfikowania Majdanu. A że Ukraina straci kolejne lata, a dystans trudno będzie nadrobić, to nie zaprząta dziś uwagi władzy. Wśród scenariuszy jest i taki, że Ukrainie grozi secesja. To też byłoby na rękę Rosji. Gdyby do niej doszło, wsparłaby część wschodnią. Niechby się więc nacjonalistyczny zachód zbliżał z Unią, a wschód pozostałby rosyjskim buforem.
Jaką rolę odegra teraz Bruksela? Nie zechce renegocjować z Kijowem traktatu stowarzyszeniowego, licytowanie się z Moskwą nie ma politycznego sensu. Limit marchewki się wyczerpał. Szans na ruch bezwizowy także dziś nie widać. Unia nie zrezygnuje zapewne ze starań o uwolnienie Julii Tymoszenko. Jednak i tej misji nic nie wróży sukcesu, przynajmniej do wyborów prezydenckich w Kijowie. Mimo porywających scen z Majdanu Ukraina znów przegrała swoją szansę.