Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Berlin–Warszawa, wciąż niewspólna sprawa

kampee patisena / PantherMedia
Unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger odrzucił propozycję utworzenia unii energetycznej forsowaną przez Donalda Tuska. Można się oburzać na niemieckich polityków, że w sytuacji realnego zagrożenia rosyjskim imperializmem skupiają się na zyskach. Ale też ciężko im się dziwić.

Na kryzys ukraiński polski premier chciał odpowiedzieć tą samą bronią, której Rosja używa w geopolitycznych rozgrywkach – gazem i ropą. Warszawa proponuje m.in., by Unia wspólnie negocjowała kontrakty na dostawy surowców z Gazpromem. Dzięki temu Moskwa nie mogłaby wykorzystywać cen gazu do wymuszania politycznych koncesji na swoją rzecz. Trudniej byłoby jej też narzucać wyższe ceny państwom zależnym od rosyjskich surowców.

W wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” unijny komisarz do spraw energii Günther Oettinger odrzucił propozycję utworzenia unii energetycznej forsowaną przez Donalda Tuska. „Nie zgodzę się na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę [gazu]” – mówi Oettinger dla niemieckiego dziennika. Zamiast tego Oettinger chce rozbudować sieć gazociągów w Europie. W razie wstrzymania dostaw ropy lub gazu do jednego z państw członkowskich pozostałe miałyby uzupełnić niedobory ze swoich zapasów.

To nie pierwsza taka wypowiedź niemieckich polityków. Kanclerz Angela Merkel po spotkaniu z Tuskiem w sprawie unii energetycznej ogłosiła, że „w zasadzie popiera” polską propozycję. Największe obawy w Berlinie wzbudza właśnie pomysł wspólnych zakupów gazu. Niemieckie koncerny na kontraktach z Gazpromem zarabiają krocie i trudno oczekiwać, by lekką ręką zrezygnowały z zysków. Na unii energetycznej zyskałaby Polska – zapewne mniej kosztowałby nas rosyjski gaz. Ale za nasz komfort zapłaciliby Niemcy – ich firmy straciłyby przewagę konkurencyjną.

Można się oburzać na niemieckich polityków, że w sytuacji realnego zagrożenia rosyjskim imperializmem skupiają się na zyskach. Ale też ciężko im się dziwić – polski premier zaciekle broni polskiego węgla przed klimatycznymi zakusami Brukseli. Nie dlatego, że ograniczanie emisji CO2 nie ma według Warszawy sensu. Tusk broni węgla, bo boi się utraty miejsc pracy na Śląsku i ucieczki kapitału z Polski do innowacyjnych zielonych firm na Zachodzie. Utworzenie unii energetycznej będzie wymagało od europejskich stolic poświęcenia doraźnych interesów i przebudowy rynku energetycznego w Europie.

Czy plan stworzenia unii energetycznej się uda, dowiemy się w czerwcu – na szczycie Rady Europejskiej o propozycji Tuska mają rozmawiać unijni przywódcy. Warszawa uzyskała już poparcie m.in. Budapesztu, Paryża i państw bałtyckich, pozytywnie o unii energetycznej wypowiadał się też szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. Jeśli kryzys ukraiński się zaostrzy, szanse polskiej koncepcji wzrosną. Unia będzie musiała odpowiedzieć na działania Rosji, nawet jeśli będzie to oznaczać rezygnację z własnych zysków.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną