W tym roku najsłynniejszym rolnikiem Chin jest Wang Chong z prowincji Szantung. Ma 27 lat, doktorat z chemii obroniony w Harbinie i wspólnie z przyjacielem wygrał niedawno teleturniej w jednej z lokalnych telewizji. Cały kraj poznał historię dr. Wanga i jego kolegi, gdy oznajmili, że 50 tys. juanów nagrody (równowartość 25 tys. zł) przeznaczą na zakup nawozów. Wykorzystają je na dzierżawionej niespełna hektarowej działce obsadzonej truskawkami i zamierzają zarabiać na ich uprawie. Na rzecz swoich rolniczych marzeń Wang porzucił oferty nieźle płatnych posad, na dodatek na wieś planuje przenieść się także jego żona, kończąca doktorat w Harbinie. Ci, którzy w internetowych dyskusjach trzymają kciuki za ich truskawkowe przedsięwzięcie, wyrażają nadzieje, że Wang pójdzie w ślady Yuana Longpinga, słynnego agronoma i botanika. W latach 70. Yuan opracował nowe krzyżówki ryżu, które pomogły ograniczyć głód w najbiedniejszych miejscach świata.
Wybór Wanga wzbudza poruszenie, bo trend jest odwrotny, to nie jest modelowa ścieżka kariery Chińczyka, któremu udało się wyrwać do miasta i w pełni skorzystać z miejskich możliwości. Przez ostatnie 36 lat wieś opuściło 260 mln chłopów. Znaleźli zatrudnienie głównie jako słabo opłacani robotnicy na placach budów, w przemyśle i w usługach. Ich stawki są głodowe, ale i z nich potrafią odłożyć, by wspierać rodziny pozostające na prowincji albo nawet budować domy w rodzinnych stronach. Exodus, mimo ogromnej ceny społecznej, poprawił los chińskich chłoporobotników, czego nie można powiedzieć o samej wsi, która ponosiła koszty przyspieszonej modernizacji całego państwa. W porównaniu z nowoczesnym przemysłem i dobrze rozwiniętymi miastami kolektywnie zorganizowane rolnictwo jest zapóźnione. Dlatego partia komunistyczna uznała, że najwyższy czas, by wsi dać nowy model. Reforma jest tym pilniejsza, że nie ma pewności, czy Chiny zdołają się wyżywić.