Nasza chata z kraja
Czy Polska bardziej zaangażuje się w walkę z Państwem Islamskim?
W czasie swej pierwszej wizyty w USA minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna oświadczył, że Polska chce udzielić „większego wsparcia” koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim (ISIS). Zadeklarował nawet „otwartość na rozmowy” o udziale polskich wojsk.
Sugeruje to zmianę stanowiska naszego rządu, który wykluczał do tej pory militarne zaangażowanie w wojnie z ISIS, podobnie jak wcześniej odmówił uczestnictwa w interwencji NATO w Libii. Zmianę ze wszech miar pożądaną.
Stany Zjednoczone od dawna nalegają, by Warszawa bardziej pomogła w walce z islamskimi fundamentalistami i dają do zrozumienia, że może to wpłynąć na ich postawę wobec naszych postulatów odnośnie do amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Jest naturalne, że jeśli liczymy na pomoc Amerykanów w razie zagrożenia z Rosji, oni mogą oczekiwać naszego wsparcia na Bliskim Wschodzie.
Niechęć do udziału w interwencjach poza obszarem NATO przejawia szczególnie prezydent Komorowski i jego otoczenie. Można ją zrozumieć po traumie katastrofalnej wojny irackiej, ale nie zmienia to faktu, że Polska – jak słusznie powiedział Schetyna – „ponosi wspólną odpowiedzialność” za bezpieczeństwo, które „jest nie tylko regionalne, ale i globalne”. Tym bardziej, że w odróżnieniu od kampanii irackiej polityczny i moralny sens walki z islamofaszyzmem nie ulega wątpliwości. Chodzi zresztą nie tylko o sojuszniczą lojalność wobec USA, ale także np. Francji, dla której Bliski Wschód – o czym przypomniał zamach w Paryżu – jest ważniejszy od Ukrainy.
Ewentualne włączenie się Polski do koalicji przeciw ISIS nie będzie popularne. Nasilają się nastroje „nasza chata z kraja”, niefortunnie wzmacniane przez panią premier. Mamy pretensje do USA o wizy i tortury CIA w Kiejkutach. To prawda, nasz potężny sojusznik traktuje nas – jak i innych – z supermocarstwową nonszalancją. Ale to nie powód, żeby się obrażać. Innego gwaranta bezpieczeństwa nie posiadamy.
Można oczywiście pytać, „co będziemy mieć” z udziału w następnej, ryzykownej interwencji. Odpowiedź: okazję do przetestowania naszych samolotów i okrętów. Podsumowując – czas na decyzje idące, być może, pod prąd opinii publicznej. Przywództwo nie polega na postępowaniu zgodnie z sondażami.