Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Imperializm dla ubogich

Polityczny folklor Ukrainy: Marzenia o imperialnej potędze

Aktywiści Prawego Sektora podczas protestów na kijowskim Majdanie. Aktywiści Prawego Sektora podczas protestów na kijowskim Majdanie. Mstyslav Chernov/Unframe/http://www.unframe.com / Wikipedia
Ukraiński nacjonalizm to nie tylko ruch narodowo-wyzwoleńczy, to również – w marginalnym, ale jednak, stopniu – ukraińskie zapędy kolonialne. Tradycje imperialne budzą dziś co najwyżej uśmiech politowania, ale na Ukrainie były i są wciąż obecne.
Okładka aktualnego wydania magazynu „Ha!art”ha!art/mat. pr. Okładka aktualnego wydania magazynu „Ha!art”

Kiedy pod koniec stycznia ważny działacz Prawego Sektora Andrij Tarasenko udzielił „Rzeczpospolitej” wywiadu, w którym przekonywał, że Polska powinna w przyszłości oddać Ukrainie Przemyśl i kilkanaście innych powiatów, w części środowisk opiniotwórczych podniósł się szum. Szybko jednak nadeszło dementi ze strony Prawego Sektora i o całej sprawie zapomniano. Szybki rzut oka w papiery organizacji współtworzących Prawy Sektor wystarczy, by znaleźć w marzeniach ukraińskich nacjonalistów wątki mocarstwowe i imperialne.

Geopolityczna „Swoboda” Ukrainy

Przyglądając się postulatom i działaniom Swobody, najważniejszej nacjonalistycznej partii na Ukrainie, na pozór trudno dopatrywać się w nich apetytów mocarstwowych czy pretensji terytorialnych wobec sąsiadów. Można nawet odnieść wrażenie, iż lansowany przez Swobodę postulat osi bałtycko-czarnomorskiej stanowi recepcję koncepcji federacyjnych Józefa Piłsudskiego. Wrażenie to jednak jest zwodnicze – koncepcję współpracy z państwami Europy Środkowej i Wschodniej Swoboda zaczerpnęła nie od Piłsudskiego, lecz z powstałego w 1921 roku artykułu Podstawy Naszej Polityki Dmytra Doncowa. Sformułowane przez Doncowa wątki mocarstwowe wygładzono i dopasowano do aktualnych uwarunkowań politycznych. Aby się o tym przekonać, wystarczy wziąć do ręki program Social-Nacjonalnej Partii Ukrainy (dawna nazwa Swobody) z 1994 roku. W dokumencie tym możemy przeczytać, iż Ukraina stanowi „geopolityczne centrum Eurazji”. W związku z tym należy zrewidować przestarzałe hasło „Niepodległa Ukraina” i zastąpić je „Wielką Ukrainą”. Obecnie postulaty te wyrażane są w formie bardziej umiarkowanej. W funkcjonującym programie Swobody Ukraina ma zostać potęgą nuklearną, ale już nie jako centrum Eurazji, lecz zaledwie Europy.

W kleszczach mocarstwowej fantazji

Myli się jednak ten, komu się wydaje, że to głównie działaczy Swobody ponoszą mocarstwowe fantazje. Organizacje tworzące Prawy Sektor w produkowaniu geopolitycznych absurdów wyprzedzają ugrupowanie Tiahnyboka o lata świetlne. Już Wszechukraińska Organizacja Tryzub im. Stepana Bandery bezpośrednio odwołuje się do starej koncepcji „ukraińskich ziem etnicznych” tworzących „Ukrainę soborową” sięgającą od Sanu do Donu. A trzeba pamiętać, że jest to i tak najbardziej umiarkowana spośród organizacji składających się na PS.

Bardziej oryginalny charakter od pomysłów Tryzuba mają geopolityczne fantazje innej organizacji współtworzącej Prawy Sektor, Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowego-Ukraińskiej Narodowej Samoobrony (UNA-UNSO). Zdaniem teoretyków tego ugrupowania geopolityczną misją Ukrainy jest stworzenie „przestrzeni wolności”, do której oprócz Ukrainy wchodziłaby Białoruś, kraje Zakaukazia, Naddniestrze, a także bliżej nieokreślone państwa „niezadowolone ze stanu rzeczy w świecie”. Zgromadziwszy wokół siebie taki blok, Ukraina miałaby przystąpić do utopijnej rywalizacji z Rosją o przynależne jej dziedzictwo Związku Sowieckiego. Jak bowiem z rozbrajającą szczerością przyznają ideolodzy UNA-UNSO, imperium sowieckie było „ich imperium”.

Jeśli postulaty UNA-UNSO wydają się utopijne, hasła najbardziej radykalnej części Prawego Sektora – Zgromadzenia Społeczno-Narodowego – to Himalaje absurdu. Według tej organizacji priorytetem „Wielkiej Ukrainy” jest stworzenie pod egidą Kijowa Konfederacji Środkowoeuropejskiej obejmującej tereny od gór Kaukazu po wybrzeża Morza Bałtyckiego na północy i Półwysep Bałkański na południu i zachodzie. Zapewniwszy sobie w ten sposób dominację na kontynencie europejskim, Ukraina umożliwi przyłączenie się do nich innym państwom zachodnim, wyzwalając je tym samym spod dyktatu demoliberalizmu i kapitału światowego. Kolejny krok ekspansji – przyłączenie Rosji. Ostatecznym zaś celem ukraińskiej polityki, co bez skrępowania przyznają autorzy programu, jest „dominacja światowa Ukrainy”. Obecnie dokument ten zniknął ze strony organizacji. Czyżby w związku z sukcesem medialnym lidera organizacji, Andrija Bileckiego (dowódcy pułku „Azow”), szykował się lifting założeń programowych? Nawet jeśli, to ciężko uwierzyć, że i jej członkowie zrewidują swoje poglądy.

Podobni mimo woli

Pomimo całej antyrosyjskiej i antysowieckiej retoryki ukraińscy nacjonaliści w wielu aspektach swojej działalności do złudzenia przypominają obiekty swojej nienawiści. Jeszcze w 2009 roku na łamach zbioru artykułów Strasti za Banderoju (pol. Emocje wokół Bandery) lwowski historyk Tarik Siril Amar ironicznie wskazywał na podobieństwa między pomnikami wodza nacjonalistów i wodza światowego proletariatu (czyli Bandery i Lenina). Zbieżności te wynikały ze specyficznej nacjonalistycznej polityki wobec pamięci tworzonej według starych sowieckich kanonów. Nie inaczej jest z ukraińskim imperializmem, który znaczną część swoich inspiracji zawdzięcza rosyjskiej myśli mocarstwowej. Na tym wszakże podobieństwa się kończą. Rosyjski imperializm jest doktryną niebezpieczną, a przy tym stosunkowo twórczą. Jego ukraińscy naśladowcy nie są ani szczególnie groźni, ani tym bardziej oryginalni.

Marek Wojnar – doktorant w Instytucie Historii UJ, specjalizuje się w polityce pamięci w Europie Wschodniej.

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru magazynu „Ha!art”. Partnerem medialnym najnowszego „Ha!artu” jest POLITYKA.PL.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną