Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Teraz euroarmia?

Czy powstanie wspólna armia UE?

Europa potrzebuje własnej armii – zaapelował w weekend Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej.

Juncker od lat jest adwokatem armii europejskiej, pierwszy raz jednak wezwał do jej utworzenia, stojąc na czele unijnej władzy wykonawczej. Europa ma problem z wojskiem. Choć coraz częściej powstają międzynarodowe jednostki, to w Unii nadal działa 28 armii. W efekcie, choć Europa wydaje na zbrojenia kilka razy więcej niż np. Rosja, nie przekłada się to na wspólną siłę. Nie ma standaryzacji uzbrojenia, a także koordynacji wydatków na rozwój. Wspólna armia Unii miałaby więc potencjał znacznie przekraczający sumę potencjałów 28 armii krajowych.

Ale wspólna armia stanowi dla Unii większe ryzyko niż wspólna waluta. Juncker mówi, że „unijna armia wymusi stworzenie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, a także pobudzi dalszą integrację”. Takich argumentów używali zwolennicy euro, które miało wymusić budowę wspólnej unijnej gospodarki. Problemy, chociażby Grecji, mogą świadczyć o tym, że w przypadku euro postawiono wóz przed konia; że wspólna waluta powinna być ukoronowaniem gospodarczej integracji Europy, a nie odwrotnie. Podobnie ze wspólną armią. Jak wyobraża sobie Juncker dowodzenie taką siłą bez wspólnej polityki zagranicznej Unii? W Brukseli pojawiły się już głosy, że przyszła unijna armia powinna być pod kontrolą Parlamentu Europejskiego. Czyli że decyzja o użyciu wspólnej armii podlegałaby głosowaniu? Co na to zagrożone, ale przegłosowane państwa, które wcześniej oddały swoje brygady pod brukselskie dowództwo? No i co na to NATO?

Przekazanie suwerenności przez państwa Unii w sprawach gospodarczych niesie ze sobą pewne wyrzeczenia, daje jednak konkretne korzyści, np.

Polityka 11.2015 (3000) z dnia 10.03.2015; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Teraz euroarmia?"
Reklama