Jest taka teoria, że w Izraelu lewica mówi o pokoju z Arabami, ale robi go prawica.
To chyba jedyna nadzieja dla regionu po wyborach do Knesetu z 17 marca. Wygrał je bezapelacyjnie prawicowy Likud dotychczasowego premiera Beniamina Netanjahu, który w tych dniach dogrywa szczegóły nowej, jeszcze bardziej konserwatywnej niż poprzednia koalicji rządowej.
Kampania przed wyborami skończyła się fatalnie dla stosunków izraelsko-arabskich. Netanjahu w ostatnim boju o głosy obiecał, że pod jego rządami nie powstanie państwo palestyńskie (teraz się z tego wycofuje), a w dniu głosowania otarł się już o rasizm, strasząc Izraelczyków „kolejkami Arabów przed punktami wyborczymi”.
Polityka
13.2015
(3002) z dnia 24.03.2015;
Komentarze;
s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Netanjahu, na szczęście Arabom"