Konsekwentnie obojętni
Solidarna zgoda polskich polityków w sprawie imigrantów. Nie wyrywać się z pomocą
Los uchodźców i imigrantów forsujących od miesięcy granice kolejnych europejskich krajów zjednoczył polskie siły polityczne. Front jedności wzmacniamy także my, obywatele. Ogólnonarodowy konsensus, od lewa do prawa i od dołu do góry, zakłada, by siedzieć cichutko. Nie wyrywać się z pomocą. Żadnych własnych pomysłów!
Jeśli zapraszać, to symbolicznie, bardziej dziesiątkami niż tysiącami. I jeszcze nie godzić się na przymusowe rozdzielanie i kwoty przybyszów podrzucanych nam przez Brukselę, nie ulegać prośbom innych państw o wsparcie. Jesteśmy suwerenni, granice naszej gościnności i solidarności określamy więc sami.
Zresztą mamy czas do namysłu i komfort przyglądania się z dystansem. Fala płynąca z Bliskiego Wschodu i północy Afryki jak dotychczas nas omija. Włochy, Grecja, Niemcy, Węgry, Serbia, Macedonia – o tak, mają faktycznie problem, ale ściskamy kciuki, by sobie poradzili, życzymy powodzenia.
Tę optykę, co prawda, nieco zaburza ciężarówka przystosowana do przewozu mięsa drobiowego zaparkowana na poboczu austriackiej drogi. To już nie jest wywracająca się łódź na dalekim Morzu Śródziemnym, ale pojazd-chłodnia, który mógł dojechać do granic Polski, a nawet je przekroczyć i wwieźć na polskie terytorium 71 ciał imigrantów zarobkowych lub uchodźców uciekających przed wojną. Na szczęście ciężarówka do Rzeczypospolitej nie dotarła i Polacy w tym zdarzeniu nie ucierpieli…
Kto ma wątpliwości, czy powinniśmy przyjąć uchodźców i imigrantów, a jeśli tak, to ilu, czy nas w ogóle stać, kim są potencjalni przybysze i czy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego albo rynku pracy, może zajrzeć choćby do analizy przygotowanej przez