Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Granice histerii

Niemcy przerosła odpowiedzialność. Dlatego zamykają swoje granice dla uchodźców

. . Rasande Tyskar / Flickr CC by 2.0
Oznacza to koniec fikcji obowiązującej przy okazji rozmaitych kryzysów w Europie. Wyrywkowe kontrole między Niemcami i Austrią przypominają, że prawdziwie poważnych problemów Unii nie da się rozwiązać w pojedynkę, tylko na hurra i samymi dobrymi chęciami.
Michael Gubi/Flickr CC by 2.0

Niemcy sznurują swoje granice. Przestają z otwartymi ramionami wpuszczać uchodźców i imigrantów zarobkowych. Podobne kroki podjęła Austria, w jej ślady idą Holandia i Słowacja, a Węgry właśnie domykają kordon z drutu kolczastego. Z tych decyzji płyną przynajmniej dwa wnioski.

Pierwszy dla Polski. Nasza klasa przywódcza miała nadzieję, że fala uchodźców i imigrantów zarobkowych ominie nas szerokim łukiem. Polska jest dla nich raczej nieatrakcyjna, w Europie są znacznie lepsze adresy. Jednak pomysł przymusowych kwot, czyli liczby uchodźców, którymi musielibyśmy objąć opieką, wreszcie nas zaczepił i zmusił do przyspieszonej debaty.

W kampanii wyborczej i w społeczeństwie trwającym w paradygmacie walki („szablą odbierzemy”, „nie rzucim ziemi”, niezliczone wojny polsko-polskie) debatę, miejscami histeryczną, skandaliczną i podłą, zdominował strach i gotowość do powrotu do roli przedmurza, co uczestnicy weekendowych demonstracji przeciw podobno postępującej islamizacji Polski ujmowali w hasłach w rodzaju „będę bronił swojej kobiety”. Mimo że na razie mało kto na naszych granicach się pojawia.

Zła wiadomość dla niechętnych uchodźcom, imigrantom zarobkowym i obcym w ogóle jest taka, że ci mogą zacząć pukać do naszych granic. Gdybym robił pieniądze na przerzucie ludzi do Niemiec i zaczął mieć trudności na granicy serbsko-węgierskiej czy austriacko-niemieckiej, rozpoznałbym nowe szlaki, np. przez Bułgarię, Rumunię i Ukrainę do Polski.

Co zrobimy i czego się o sobie dowiemy, gdy jesienią tysiące ludzi będą marznąć na granicy w Bieszczadach albo maszerować poboczem A4? Witanie chlebem i solą, rozmieszczanie ich po parafiach (chwała papieżowi i polskim hierarchom za ten głos!) i przyjmowanie po prywatnych domach jest jakimś rozwiązaniem, ale nawet nie połowicznym. W skali Unii mniej więcej tak próbowały zachować się Niemcy.

Oznacza to koniec fikcji – to wniosek drugi – obowiązującej przy okazji rozmaitych kryzysów w Europie. Wyrywkowe kontrole między Niemcami i Austrią przypominają, że prawdziwie poważnych problemów Unii nie da się rozwiązać w pojedynkę, tylko na hurra i samymi dobrymi chęciami.

Tak przecież miała się rozejść obecna wędrówka ludów – chętni mieli podążyć do kilku północnoeuropejskich państw. A Niemcy, Szwecja itd. miały zająć się przybyszami. Rzecz jednak Niemcy przerosła i nie ma się co dziwić, że powiedziały dość.

Czy się nam to w Polsce podoba czy nie, każdy poważny kryzys osłabiający któreś z państw Wspólnoty jest także naszym, polskim wyzwaniem. Po to Unia powstała, by sobie solidarnie pomagać. Jednak uchodźcy i imigranci czy wciąż tlące się kłopoty strefy euro udowadniają, jak marnie i z jakim opóźnieniem Unia reaguje, gdy wpada w tarapaty.

Wystarczy posłuchać komunikatów władz Unii albo przedstawicieli poszczególnych państw. Większość z tych wypowiedzi jest niemożliwa do rozszyfrowania: „Będę zwolennikiem tego, żeby decyzje krajów były dobrowolne, ale by dominowała odpowiedzialność i solidarność”, mówi kilka dni temu szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna, jednak nie rozwinął tej skądinąd słusznej oczywistości.

Tymczasem obywatele Unii mają prawo oczekiwać od przywódców dostarczenia konkretów. Dokładnego i przede wszystkim wspólnego planu, jak i kiedy Wspólnota zamierza zareagować. Jaki będzie wkład Unii w zakończenie wojny w Syrii? Jak pomożemy uchodźcom? Czy odeślemy imigrantów zarobkowych?

Na te same pytania rzeczowo musi odpowiedzieć polski rząd. Ewa Kopacz się stara i mimo potężnego opóźnienia pani premier coraz lepiej idzie objaśnianie jej polityki, choć polityka to wybitnie minimalistyczna, bo blisko 40-milionowe, zamożne społeczeństwo Zachodu stać na znacznie więcej.

Sytuacja jest nadzwyczajna i wymaga nadzwyczajnych środków zaradczych. To nie tylko test przywództwa, dojrzałości i zwykłej przyzwoitości, ale także przygotowanie gruntu pod radzenie sobie z kolejnymi kryzysami. Obecny egzamin oblewamy koncertowo i przynajmniej to robimy wspólnie.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną