Hiszpańska niepewność
Wybory w Hiszpanii wygrali konserwatyści, ale nie będą rządzić samodzielnie
Do samodzielnej większości w hiszpańskim parlamencie (350 miejsc) trzeba 176 mandatów. Ludowcy z Partii Ludowej mogą więc utworzyć rząd mniejszościowy, ale bardziej prawdopodobna jest koalicja.
Najprawdopodobniej utworzą ją z liberałami z Ciudadanos Alberta Rivery. Tylko do końca nie wiadomo, czy ich wspólnych miejsc też wystarczy do zbudowania większości i czy na pewno Ciudadanos będzie chciał w tę koalicję wejść. Rivera od dawna zapowiadał, że na żadne układy z Rajoyem sobie nie pozwoli. Nie mógł mu zapomnieć zamieszania w różne mniejsze i większe afery korupcyjne i choć samą koalicję rozważał, to tylko wtedy, gdy na czele rządu stanie ktoś inny niż Rajoy.
Programowo też trudno będzie pogodzić postulaty walki z zastanym zmurszałym systemem i wchodzenie do tego systemu. Ciudadanos chce jednolitych kontraktów na rynku pracy, które zrównają szanse tych, którzy od dawna są na rynku pracy, i tych, którzy od lat bezskutecznie próbują na niego wejść, przechodząc tylko z jednej śmieciowej umowy na drugą.
Ważne są dla nich prawa socjalne, reforma systemu edukacji, szczególnie uniwersytetów, i odbudowa szacunku do instytucji publicznych, m.in. poprzez odpolitycznienie ich. Jak te postulaty utrzymać, wchodząc w koalicję z mało reformatorską i zamieszaną w oszustwa i afery korupcyjne Partią Ludową – trudno powiedzieć, ale taka koalicja najpewniej powstanie.
Możliwy, choć mało prawdopodobny, jest też scenariusz koalicji Socjalistów z PSOE, partii Podemos, która w tych wyborach jest trzecią siła, i Ciudadanos, która w końcu jest na tyle centrowa, że w niektórych kwestiach bliżej pewnie byłoby jej nawet do lewicy.
Problem jednak w tym, że w rządzie składającym się z trzech partii wypracowanie jakiegoś kompromisu byłoby niezwykle trudne. A poza tym Ciudadanos, które jednak przez lata było partią lokalną, a na scenę ogólnokrajową przebiło się dopiero kilka miesięcy temu, znane jest z tego, że powstało jako przeciwwaga dla zwolenników niepodległości Katalonii i teraz trudno byłoby im wejść do koalicyjnego rządu z lewicowym Podemosem, który już tak jednoznaczny w kwestii niepodległości Katalonii nie jest.
Prawdopodobnie będzie to najbardziej podzielony parlament w historii hiszpańskiej demokracji. Teraz w hiszpańskiej polityce przestały dominować dwie wielkie partie. Było tak przez blisko cztery ostatnie dekady.
Od 1982 r. rządy tworzyły na przemian prawica z Partii Ludowej i lewica z PSOE, po wyborach dość szybko wiadomo było, kto wygrał i kto stanie na czele rządu. Teraz na 100 proc. nie wiadomo niczego. Hiszpanię czeka niepewność i długie budowanie rządu. Być może koalicyjnego, a potem nauka dogadywania się przy sterze, a być może skończy się na rządzie mniejszościowym konserwatystów i budowaniu doraźnych koalicji.
Może też jakoś dogada się lewica wokół PSOE, a może za dwa miesiące Hiszpanie pójdą znowu do urn i zagłosują inaczej. Najczęściej chyba powtarzającym się teraz w Hiszpanii słowem jest „niepewność”.