Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Prof. Zielonka dla „Die Zeit”: W Europie warunki dyktują populiści, a nie obywatele

Parlament Europejski / Facebook
Narodowe referenda prowadzą do tyranii zaściankowych demagogów – przekonuje prof. Jan Zielonka, politolog z Oksfordu, w czołowym niemieckim tygodniku.

Prof. Jan Zielonka, politolog na Uniwersytecie w Oksfordzie, w najnowszym artykule dla „Die Zeit” („Festiwal politycznego szaleństwa”) próbuje zdiagnozować choroby, jakie trawią Unię Europejską od środka – i szuka dla niej recept.

„Większość obywateli nie wierzy unijnym instytucjom, nie przekonuje ich liberalny konsensus forsowany przez eurokratów” – rozpoczyna prof. Zielonka. Brak komunikacji z obywatelami kończy się – przekonuje – ogłaszaniem kolejnych, niby rozstrzygających narodowych referendów. I to takich, które dotyczą spraw całej Unii.

„Kilka miesięcy temu odbyło się referendum, w którym Grecy poparli plan reform, jakie rząd Tspiprasa wynegocjował z Brukselą. W kwietniu Holendrzy wyrażą poparcie (lub jego brak) dla umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. W czerwcu zaś ma się odbyć referendum w sprawie Brexitu. Wciąż nie znamy jeszcze terminu referendum na Węgrzech dotyczącego wysokości kwot uchodźców” – wylicza prof. Zielonka.

Ale tylko część europejskiego elektoratu będzie w stanie oddać swój głos w sprawach dotyczących przyszłości całej Europy. Co więcej, unijni obywatele w kwestiach złożonych i trudnych do zrozumienia stawia się przed uproszczonym wyborem: „tak” lub „nie”. A wynik tych wyborów obowiązuje potem także w innych państwach.

Prof. Zielonka przywołuje słowa Giovanniego Sartoriego, znanego włoskiego uczonego, który nazywał referenda „tyranią większości”, ponieważ mechanizm podejmowania decyzji opiera się na zasadzie: „zwycięska większość bierze wszystko, a przegrana mniejszość wszystko traci”.

Według Zielonki planowane w najbliższym czasie narodowe referenda dotyczące spraw europejskich mogą być nazywane „tyranią mniejszości”, bo o ich wyniku często decydują zaściankowi demagodzy. Tj. populiści, którzy potrafią nakłonić obywateli do prostego wyboru na tak lub nie, zależnie od swych partykularnych potrzeb.

„Wszystkie wymienione wyżej referenda zostały zaaranżowane przez niewielką grupę polityków, którzy chcą wykorzystać je do realizacji swoich celów politycznych. Te głosowania nie rozwiążą żadnego europejskiego problemu. Nie sprawią, że obywatele zaufają Unii. Nie zniwelują rozbieżności między poszczególnymi państwami i ich narodami” – przekonuje prof. Jan Zielonka.

Festiwal politycznego szaleństwa będzie zdaniem prof. Zielonki trwał, ponieważ UE wciąż brakuje demokratycznych narzędzi, dzięki którym ludzie poczuliby, że ich głos się liczy. Parlament Europejski, który miał zdemokratyzować Unię, otrzymał więcej władzy dzięki nowym traktatom, ale nie spełnił tego zdania. „Coraz mniej obywateli głosuje w europejskich wyborach, w których coraz większe poparcie zdobywają partie eurosceptyczne” – przypomina profesor.

Zdemokratyzować Unię mogłoby, wskazuje Zielonka, np. poszerzenie zakresu spraw rozpatrywanych w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości lub wzmocnienie uprawnień Europejskiego Ombudsmana. Unii brakuje też wiarygodnego mechanizmu demokratycznej legitymizacji politycznych decyzji i przekonującego uzasadnienia dla, często nierównych, obciążeń poszczególnych państw i regionów.

„Referenda tworzą więcej problemów, niż rozwiązują, jak w przypadku tego w Grecji. Czy greccy obywatele czują się teraz bardziej niezależni dzięki temu, że mogli wypowiedzieć się w sprawie umowy z kredytobiorcami? Czy Europa jest lepszym miejscem z Grecją przekształcaną w bezradny półprotektorat wbrew woli jego mieszkańców? Na równie trudne pytania będzie trzeba udzielić odpowiedzi po każdym z nadchodzących europejskich referendów” – stwierdza prof. Zielonka.

„Referenda mogą stać się godziną chwały dla populistów, ale nie dla demokratów. Nie spodziewam się nadmiaru zdrowego rozsądku i mądrości po nadchodzących referendach. Unia Europejska to nie Szwajcaria”.

Czytaj także: Prof. Zielonka o globalnym kryzysie demokracji

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną