Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Holendrzy poświęcili Ukrainę

Ukraina stała się kozłem ofiarnym złego nastroju w Europie

SP Groningen / Flickr CC by 2.0
Na odrzuceniu w referendum ratyfikacji umowy z Ukrainą zyska nie tylko partia Geerta Wildersa, ale również zwolennicy Brexitu i inni przedstawiciele skrajnej prawicy w Europie. I oczywiście Putin.

Holendrzy zagłosowali przeciwko ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. A że do urn wybrało się ponad 30 proc. obywateli, to referendum jest wiążące i parlament Holandii musi jeszcze raz zająć się ratyfikacją umowy. W ten sposób Ukraina stała się kozłem ofiarnym antyunijnych nastrojów w Europie.

Sami Holendrzy przyznawali, że w ich referendum wcale nie chodziło o Ukrainę, albo że chodziło o nią w najmniejszym stopniu. Dostało się jej tylko dlatego, że atmosfera jest już tak napięta, że ktoś musiał zebrać owoce. Tak jak w 2005 r., kiedy głosowano nad unijną konstytucją. Wtedy również Holendrzy, oprócz Francuzów, odrzucili dokument.

Jednak zarówno w przypadku Francuzów, u których był to głos sprzeciwu dla samego Chiraca, jak i u Holendrów eurokonstytucja stała się ofiarą rosnącego strachu przed tym, że wzmocniona Unia zabierze Holendrom ich wolnościowe zdobycze, od możliwości sprzedaży marihuany i prawa do eutanazji po prawo do małżeństw homoseksualistów.

W rzeczywistości holenderskie referendum było więc wielkim testem antyeuropejskich nastrojów, jakie szerzą się dziś w kolejnych państwach. Europie grozi destabilizacja. Coraz więcej państw stawia na model narodowy. Zamyka się i odgradza. Coraz częściej słychać też głosy, że dzisiejsza Unia jest towarzystwem wzajemnej adoracji i przydaje się tylko wąskiej grupie elit, a zwykli obywatele więcej na niej tracą, niż zyskują. Burmistrz Londynu nawołujący do rozwodu z Unią też podkreśla, że Unia za bardzo wtrąca się w sprawy poszczególnych państw, wszystko zanadto biurokratyzuje i kontroluje, a wychodząc z niej, Brytyjczycy sporo zaoszczędzą, bo według Borisa Johnsona więcej wkładają do wspólnej kasy, niż z niej wyjmują.

Reklama