Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Muzułmanin merem Londynu. Brytyjczycy poszli pod prąd

Sadiq Khan / Facebook
Wśród strachu i ogólnej niechęci do muzułmanów w wyborach na burmistrza Londynu poparli wyznawcę islamu, może niezbyt radykalnego, ale jednak.

Sadiq Khan został burmistrzem Londynu. Pochodzący z rodziny pakistańskich imigrantów wyznawca islamu, zajmujący się prawami człowieka prawnik i były minister w rządzie Gordona Browna, został pierwszym muzułmańskim burmistrzem europejskiej stolicy. Londyńczycy zaufali mu bardziej niż jednemu z najbogatszych posłów w Wielkiej Brytanii, wykształconemu w Eton Zakowi Goldsmithowi.

Wielu londyńczyków Khan przekonał do siebie programem, w którym m.in. zapowiadał powołanie miejskiej agencji wynajmu nieruchomości i wzmocnienie programów budownictwa komunalnego. Jednak jego przeciwnicy, zamiast zwracać uwagę na program, podkreślali jego pochodzenie, wiarę i związki z radykalnymi islamistami.

Wyciągnięto mu siostrę, która przez lata była żoną islamisty, powiązanego z wychwalającą zamachy terrorystyczne organizacją Al-Muhajiroun. Wytknięto mu również znajomość z islamskim radykałem Babarem Ahmadem, który zachęcał młodych Brytyjczyków do walki z Zachodem. Przypomniano, że przed laty wziął udział w obchodach 10. rocznicy powstania powiązanej z Hamasem organizacji Palestinian Return Centre, a ostatnio śledził na Twitterze losy dwóch zwolenników tzw. Państwa Islamskiego. Natomiast główny rywal Khana, Zac Goldsmith, oskarżał go o udzielanie milczącego poparcia muzułmańskim ekstremistom i o to, że jako adwokat bronił fundamentalistów w sądzie.

Zwolennicy Khana bronili go, twierdząc, że przecież obrońcy morderców sami nimi nie są. Khan tłumaczył, że z byłym mężem siostry nie utrzymuje kontaktów od ponad 10 lat, a zwolenników ISIS śledził na Twitterze, podobnie jak obserwuje ponad 7 tys. innych osób.

Każdy, kto choć trochę zna Khana, powtarzał, że daleko mu do sprzyjającego terroryzmowi, religijnego fundamentalisty. Kandydat na mera od lat zwalczał antysemityzm i zawsze podkreślał, że jest przeciwny wszelkim radykalizmom. Kilka lat temu opowiadał się nawet za legalizacją małżeństw homoseksualistów, choć pewien imam z Bradford groził mu za to wykluczeniem ze wspólnoty wiernych.

W wielokulturowym i ponad 8-milionowym Londynie, w którym mieszka co najmniej milion muzułmanów, insynuacje dotyczące religii i rasy nie są najlepszym pomysłem. Dzielenie społeczeństwa się nie sprawdza. To zbyt różnorodny tygiel etniczny, żeby można było zastosować takie proste, kampanijne sztuczki. Dlatego taktyka Zaka Goldsmitha nie zadziałała.

Khan przez całą kampanię prezentował się jako kandydat kompromisu, stawiał na porozumienie i dialog. Nie ukrywał swojego pochodzenia. Wręcz przeciwnie, raczej na każdym kroku je podkreślał. – Tak, jestem muzułmaninem – mówił, ale w drugim zdaniu od razu dodawał, że to nie oznacza, że jest ekstremistą. Z tymi zapowiadał walkę. Opowiadał, jak wiele zawdzięcza Londynowi i Wielkiej Brytanii, podkreślając, że podobną szansę chciałby zaoferować każdemu londyńczykowi.

Burmistrz Londynu to niezwykle ważna funkcja. Kandydaci do pełnienia tego urzędu są wybierani w wyborach bezpośrednich dopiero od 2000 roku. Wybrany kandydat musi poradzić sobie z zarządzaniem wielokulturowym tyglem, jakim jest stolica Wielkiej Brytanii i wykazać się umiejętnością gospodarowania 7-miliardowym budżetem, z którego finansowane są m.in. transport, wywóz śmieci, szkoły, straż pożarna czy policja. Zadanie jest więc trudne, ale może być trampoliną do wielkiej polityki.

Londyńczycy do tej pory dawali kredyt zaufania nietuzinkowym postaciom. Przez dwie kadencje miastem rządził Ken Livingstone, zwany „Czerwonym Kenem”, socjalista i miłośnik Fidela Castro oraz Hugo Chaveza. Po nim, też na dwie kadencje, przyszedł jeszcze barwniejszy Boris Johnson, którego ze względu na charyzmę i rozczochraną fryzurę rozpoznawali niemal wszyscy mieszkańcy miasta. Teraz włodarzem Londynu zostanie równie nietuzinkowy Sadiq Khan.

Już kilka lat temu muzułmanin objął stanowisko burmistrza w holenderskim Rotterdamie (ze względu na obowiązujący w Holandii system Ahmed Aboutaleb został mianowany, a nie wybrany). Jednak dzisiaj atmosfera w Europie jest przepełniona strachem i raczej nieprzychylna wobec wyznawców islamu. Ostatnie ataki w Paryżu i w Brukseli tylko te nastroje wyostrzyły.

Londyńczycy wybrali na burmistrza swojego miasta muzułmanina i tym samym poszli pod prąd. Wysłali w świat komunikat, z którego wynika, że nie poddają się złym nastojom i mimo wszystko stawiają na osobę, która zamiast strachu jest w stanie zaoferować im nadzieję.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Nauka

Czy żyjemy w antropocenie? Naukowcy już mieli to ogłosić. I wtedy wybuchła bomba

Wydawało się, że to będzie formalność. Światowe gremium ekspertów przypieczętuje oczywisty fakt, że żyjemy w antropocenie. Ale tak się nie stało.

Agnieszka Krzemińska
14.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną